Krajobraz po bitwie
Matactwo oparte zostało na zaledwie kilku prostych zasadach.
1. Tajność
Dotyczyła
każdego detalu związanego z przygotowaniami oraz z lotem Tupolewa.
Opozycja polityczna w Polsce wyjątkowo łatwo pogodziła się z faktem
objęcia ścisłą tajemnicą - niewytłumaczalną z perspektywy badania
przypadkowej katastrofy – wszystkich okoliczności pamiętnego lotu. W tym
szczegółów dowożenia każdego z Pasażerów na lotnisko Okęcie, wszelkich
zdarzeń na warszawskim lotnisku, zarówno startu Tupolewa, jak i innych
samolotów odlatujących tego poranka z Okęcia, relacji świadków z
lotniska, zapisów radarów wojskowych, relacji świadków z rozmaitych
ośrodków. Przede wszystkim tych, których zadaniem było śledzenie tak
ważnego lotu. Wreszcie – korespondencji z międzynarodowymi instytucjami
zajmującymi się monitorowaniem ruchu lotniczego; w tym bezpieczeństwem
ruchu oraz ratownictwem lotniczym.
Przypomnijmy,
polska Prokuratura badała, jak sama twierdzi, przypadkową katastrofę,
do której doszło w ostatnich sekundach lotu Tupolewa. Tajemnicą objęto
jednak absolutnie wszystkie zdarzenia z poranka 10.04.2010 roku na
warszawskim Okęciu. Także w centralach polskich sieci telefonii
komórkowej, w polskim obszarze powietrznym, w polskim wojsku. Po co?
Nie
tylko po to, żebyśmy z całej tej sprawy zrozumieli jak najmniej, albo
żeby od pierwszego dnia zasugerować nam zamach z udziałem specnazu i
Tuska. Ale również po to, żeby dochodzeniem do prawdy o 10.04 nas jak
najszybciej zmęczyć. Wreszcie po to, żeby nami jak najskuteczniej
manipulować. Żeby nas jak najgłębiej podzielić.
2. Demokratyczne państwo prawa
Pojęcie
to było skutecznie wykorzystywane przez esbeków przed rokiem 1989-tym.
Najczęściej w obronie państwa, które ludzie ci dzierżawili od sowieckich
służb. W obronie PRL-u oraz własnych rządów.
Obserwując
dzisiejsze poczynania polskiej Prokuratury i polskich mediów łatwo
dojść do przekonania, że nic się w mechanizmach władzy nie zmieniło. Ci
sami ludzie, czasami ich potomkowie, w dalszym ciągu swoje wpływy
opierają na obronie ładu, porządku i „legalnego rządu”. Ale przede
wszystkim na obronie … tajemnic.
Tych zwłaszcza, które dotyczą ich przestępstw, kłamstw oraz zbrodni.
Prawo „ich” nie obowiązuje. W utrzymaniu bezkarności pomagają im
prawnicy. Także agentura. Zresztą, dość często to jedno i to samo.
3. Prokuratura prowadziła postępowanie w oparciu o dowody zgromadzone(?) w Rosji
Dzięki
temu na żadne pytanie nie musiała odpowiadać. Otrzymała wieczne
usprawiedliwienie każdej zwłoki, każdej luki w postępowaniu, każdego
swojego zaniechania i każdego braku. Gdyby okazało się - za kilka lat -
że w tzw. „aktach polskiej Prokuratury” na temat Tragedii 10.04.
zachowały się niemal wyłącznie ścinki starych gazet wyniesionych z
pierwszej lepszej dworcowej toalety, wymieszane z nic nie znaczącymi
kserokopiami z nie istniejących, bądź preparowanych zdjęć, dokumentów,
czy zeznań, to polska Prokuratura zostałaby usprawiedliwiona. Również
przez obecną opozycję. Wszelkie oryginalne dowody zabrali nam wszak
Rosjanie. I to oni nie pozwolili polskim bohaterom na prowadzenie
normalnego postępowania. Zapewne już wkrótce się okaże, że polskie
„akta” i „dowody” ktoś – bardzo nam przykro – ordynarnie sfałszował.
Część oryginałów – o dziwo – zniknęła, świadków co prawda przesłuchano,
ale protokoły poginęły. Będziemy za kilka lat musieli uwierzyć panom
Prokuratorom na słowo.
4. Pełnomocnicy prawni rodzin okazali się niezbyt rozgarnięci
Niekompetentni,
nie ogarniający sytuacji, skoncentrowani na własnej karierze. Rzadko na
rozwiązaniu zagadki popełnionej zbrodni. I to zbrodni, w którą
niezwykle głęboko zamieszani byli od samego początku funkcjonariusze
polskiego i rosyjskiego państwa. Pełnomocnicy prawni Rodzin siłą rzeczy
wzięli udział w grach tajnych służb prowadzonych w ramach
„demokratycznego państwo prawa”. Narzucając Rodzinom zasadę
bezwzględnego podporządkowania się polskiej Prokuraturze. Narzucając tym
samym posłuszeństwo i bierność osobom wyjątkowo wręcz zdezorientowanym i
bezradnym. Wymagającym szczególnie troskliwej opieki i przemyślanych
podpowiedzi.
Skazało
to owych pełnomocników na kontynuowanie wiecznej przepychanki z
twardymi obrońcami ekipy Tuska, z mistrzami kłamstwa i manipulacji; na
niekończącą się grę prowadzoną według przyjętych od początku reguł. Grę
podlaną gęstym sosem Tajemnicy.
Skutkującą łatwym do przewidzenia finałem – niczego nie udało się
wyjaśnić, niczego nie udało się udokumentować, niczego pewnego w gruncie
rzeczy nie ustalono.
5. Opozycja polityczna w Polsce okazała się niezbyt sprawna (delikatnie mówiąc)
Dramatycznie
niekompetentna, zagubiona, zaplątana we własne nogi, z mechanizmami
finansowania w pełni kontrolowanymi przez służby. Polska opozycja
dobrowolnie uczestniczyła - od początku III RP – w grach służb. Zawsze
na ich warunkach. Spójrzmy na pierwszy z brzegu prosty mechanizm.
Otóż
niemal każdy zdolny polityk w Polsce, każdy wybitny, zaangażowany
wolontariusz, bywał dopuszczony - w największym zaufaniu, w drodze
absolutnego wyjątku - do wybranych fragmentów „prawdy” na temat
Smoleńska. Zazwyczaj do jakiejś kolejnej mistyfikacji. Dawało to owemu
politykowi/aktywiście poczucie ważności, wyjątkowości, uczestnictwa w
elitarnej grupie. Dopuszczającymi do gry okazywali się najczęściej
funkcjonariusze, podsuwający z potrzeby serca „dowody” na temat hipotezy
dwuwybuchowej. Dowody, które za chwilę oczywiście znikną. Dopuszczonymi
byli wybrańcy. Po niezbyt długim czasie obrońcami Tajemnicy stawały się
obydwie strony opisanej wyżej zabawy.
Skutecznie
zindoktrynowani aktywiści mogli latami bredzić o mitycznych aktach
polskiej Prokuratury. W których to aktach wszystko zostało – rzekomo -
wyjaśnione i udokumentowane. Odnaleźli się świadkowie(?) oraz zdjęcia(?)
z Okęcia, udało się zebrać tysiące(?) oryginalnych fotografii z
lotniska Siewiernyj, wszystko jest w „aktach”. Nasi to badają i prawie
wszystko wiedzą, ale na razie obowiązuje ich Tajemnica.
Prokuratura nie pozwoliła im niczego ujawniać. Tusk także nie pozwala,
bo jest we wszystko zamieszany. Do wyjaśnienia pozostały zaledwie cztery
ostatnie sekundy tragicznego „lotu”.
Naiwna
bajka „o mitycznych aktach polskiej Prokuratury” - przez nikogo nigdy
nie weryfikowanych – o dobrej woli funkcjonariuszy III RP, o ich
skrywanym patriotyzmie, wielu osobom wystarczyła. Dały się wpuścić w
maliny. I tam zostały.
Jak obecną sytuację w Polsce rozwiązać?
Czy wyjście z równie zawikłanej sytuacji jest możliwe? Otóż ... jest. Wymaga wyłącznie odwrócenia wyżej wymienionych zasad.
1. Jawność
Na
każdym etapie postępowania. Jeżeli do transparentności nie można dziś
przekonać Prokuratury cywilnej, ani wojskowej, ani pozostałych
instytucji państwa, czy mediów, należało ją wymuszać poprzez jawne
działania opozycji:
-
poprzez systematyczne zapraszanie na obrady Zespołu Macierewicza
możliwie najszerszego grona posłów z pozostałych partii, także
dziennikarzy z najważniejszych mediów,
-
przez codzienne odświeżanie strony internetowej Zespołu; z
wielomiesięcznym planem pracy, z publikowaniem wszelkich dokumentów i
dowodów, jakie udało się dotychczas uzyskać,
- przez publikowanie ekspertyz (o ile istnieją) i dowodów z przeprowadzonych już badań (o ile takimi dysponujemy),
-
przez zwoływanie systematyczne konferencji naukowych, na których
naukowców nie selekcjonuje się według formułowanych poglądów, podczas
których nikogo się nie cenzuruje, gdzie obowiązuje zasada nieskrępowanej
wymiany poglądów,
-
przez publikowanie pełnych stenogramów oraz zapisów video z wysłuchań
świadków; także przyjętego terminarza takowych wysłuchań, planowanych na
wiele miesięcy do przodu.
To
chyba oczywiste, że nieobecność osób zapraszanych do Sejmu na publiczne
wysłuchania, nieobecność nieusprawiedliwiona, powinna być równie
skrupulatnie odnotowywana, co rozległe i publiczne relacje. Nieobecność
stałaby się w tym wypadku równie wymowna.
Jawność
oznaczałaby wykonanie dziś energicznie tego wszystkiego, czego Zespół
kierowany przez Antoniego Macierewicza do tej pory nie wykonał.
Nagromadziło się takich zaniedbań – po ponad dwóch latach udawanek oraz brnięcia w rozmaite głupstwa – naprawdę dużo.
2. Demokratyczne państwo prawa
Funkcjonowanie
takiego pojęcia w obiegu społecznym należało od początku twórczo
wykorzystać. Z pełną świadomością, że przestępstwa w Polsce popełniają
(również) premierzy i ministrowie, posłowie i politycy partii
opozycyjnych, prokuratorzy cywilni i wojskowi, także dziennikarze,
adwokaci i sędziowie. Każdą z wymienionych grup zawodowych można, a
nawet należało od początku podejrzewać o systematyczne i bezczelne
kłamstwa, o chorobliwe matactwo, o ukrywanie prawdy oraz dowodów.
Zwłaszcza w odniesieniu do wydarzeń związanych z 10.04.2010.
W
celu zneutralizowania takiego procederu, ulubionej rozrywki
establishmentu III RP, niezbędna była jawność. A skoro jawnością
brzydzili się zarówno Tusk, jak jego Prokuratura, skoro absolutnej
transparentności nie zażądał w tej sprawie polski Sejm, skoro takiej
jawności nie zaproponował nawet Zespół Parlamentarny Antoniego
Macierewicza, to do jawności powinno dziś odwołać się społeczeństwo. Do
transparentności, do sprawności prowadzonych postępowań, do przywołania
zasad demokratycznego państwa prawa.
3. Zwrócenie szczególnej uwagi na dowody zgromadzone w Polsce
Aktorskie,
fałszywe do szpiku kości skomlenia polskich polityków – tuskowych i
opozycyjnych - o zwrot dowodów zatrzymanych w Rosji nie zastąpią nam
realiów. Fałszu żałosnego zawodzenia, w wykonaniu establishmentu III RP,
ukryć się dłużej nie da. Skrupulatnego zbadania wymagają przede
wszystkim te dowody, do których opozycja w Polsce uzyskała już dawno
swobodny dostęp. W tym ważne zdjęcia, które wiele miesięcy temu
opublikowano; na które zwolennicy dwóch podstawowych hipotez – Jerzego
Millera i Antoniego Macierewicza - stale się powołują. Mam tu na myśli
przede wszystkim wnikliwe przebadanie tzw. „zdjęć pani Kurtyki”, „zdjęć
pani Seweryn”, filmiku „Koli” (1’24), filmu Wiśniewskiego, filmu
„Ostrołęka” i Fomina, wreszcie ... zdjęć zamieszczonych na rosyjskiej
stronie „gorojanin”, które to fotogafie A. Macierewicz skierował - jak
publicznie zadeklarował - do ekspertyz w międzynarodowym gronie
ekspertów. (i co dalej, chciałoby się zapytać?)
Do
tego dochodzą tysiące fotografii zgromadzonych rzekomo przez Zespół
Parlamentarny. To samo dotyczyłoby relacji polskich świadków. Z
konfrontowaniem owych świadków ze sobą nawzajem, z drążeniem
najdrobniejszych szczegółów włącznie.
4. Pełnomocnicy prawni porządnie wykonujący swoją pracę
Niech
zaczną choćby od jawności. Od założenia własnej strony internetowej
dotyczącej tego jednego postępowania. Na której znaleźlibyśmy zarówno
wystąpienia pełnomocnika-autora strony do polskiej Prokuratury. Ale
także jego wystąpienia do pozostałych polskich i międzynarodowych
instytucji wraz z odpowiedziami. W tym wszelkie ponaglenia i zestawienia
uzyskanych do tej pory przedmiotów, fotografii oraz dokumentów
związanych z Tragedią. Na prywatnej stronie internetowej wybranego
pełnomocnika powinniśmy mieć możliwość zapoznania się zarówno z jego
wyjaśnieniami co do przyjętej linii postępowania, prowadzonego w imieniu
pokrzywdzonych Rodzin, jak i z wytłumaczeniem podjętych kroków
prawnych. Wreszcie, ze szczegółowymi wyjaśnieniami każdego z własnych
zaniechań.
5. Sprawna opozycja polityczna
Wystarczyłaby
nam opozycja, która energicznie i z talentem organizowałaby struktury
na wszystkich poziomach, zwłaszcza struktury lokalne. Nie tylko biura w
Warszawie. Która potrafiłaby uruchomić potencjał społeczny, aktywizowany
przy zagrożeniach dla Polski największych. Zwłaszcza takich, z jakimi
mamy do czynienia po 10.04.2010 roku.
Przydałaby
się dziś Polsce opozycja, której źródła finansowania nie są w pełni
kontrolowane przez agenturę, ani przez dawną esbecję; która nie poświęca
prawdy o Smoleńsku w związku z kolejnym „sprytnym” manewrem taktycznym,
i która nie tworzyłaby Zespołu Parlamentarnego spośród posłów zaledwie
jednej partii, z istniejących w Sejmie. A wszystko tylko po to, aby
zamarkować działania wyjaśniające, kanalizujące społeczne wzburzenie.
Która nie tworzyłaby fikcji wyłącznie po to, żeby zasłużyć na banana.
Bananem miało być utrzymanie się największej partii opozycyjnej w
dziecinnym siodełku krajowej polityki. A może nawet ... ponowne
dopuszczenie PiS-u – kiedyś, za kilka lat – do władzy. Czy establishment
III RP, zamieszany po uszy w zamach 10.04, zdecyduje się dopuścić
kiedykolwiek PiS do współrządzenia? Wątpię.
Miejmy
nadzieję, że gdy społeczeństwo dotrze kiedyś do dowodów prawdziwego
przebiegu wydarzeń nagłośnionych rankiem 10.04., do dowodów definitywnie
kompromitujących elity III RP, to nie zderzy się w finale, niejako na
deser, z frontalnym atakiem ze strony obecnej opozycji, ze strony PiS-u.
Załóżmy optymistycznie, że dotychczasowy sposób prowadzenia wyjaśnień
przez Zespół Parlamentarny Antoniego Macierewicza, szokująco wręcz
nieudolny, wynikał z serii nieszczęśliwych przypadków połączonych ze
sporą naiwnością.
Przypomnę
- zginęła Para Prezydencka, Prezydent na uchodźstwie, 9 generałów,
dowódców Wojska Polskiego, niemal setka najważniejszych postaci polskiej
elity. Rankiem 10.04.2010 zniknęła na naszych oczach, w niesłychanie
zagadkowych okolicznościach, reprezentacja polskiego społeczeństwa;
niemal wszystkie żywe symbole polskiej niepodległości. To co stało się po 10.04. okazało się dla Polaków równie tragiczne.