n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

sobota, grudnia 29, 2012

kRaj Popolsza w Polsce

Krajobraz po bitwie

 Matactwo oparte zostało na zaledwie kilku prostych zasadach.
1.      Tajność
Dotyczyła każdego detalu związanego z przygotowaniami oraz z lotem Tupolewa. Opozycja polityczna w Polsce wyjątkowo łatwo pogodziła się z faktem objęcia ścisłą tajemnicą - niewytłumaczalną z perspektywy badania przypadkowej katastrofy – wszystkich okoliczności pamiętnego lotu. W tym szczegółów dowożenia każdego z Pasażerów na lotnisko Okęcie, wszelkich zdarzeń na warszawskim lotnisku, zarówno startu Tupolewa, jak i innych samolotów odlatujących tego poranka z Okęcia, relacji świadków z lotniska, zapisów radarów wojskowych, relacji świadków z rozmaitych ośrodków. Przede wszystkim tych, których zadaniem było śledzenie tak ważnego lotu. Wreszcie – korespondencji z międzynarodowymi instytucjami zajmującymi się monitorowaniem ruchu lotniczego; w tym bezpieczeństwem ruchu oraz ratownictwem lotniczym.
Przypomnijmy, polska Prokuratura badała, jak sama twierdzi, przypadkową katastrofę, do której doszło w ostatnich sekundach lotu Tupolewa. Tajemnicą objęto jednak absolutnie wszystkie zdarzenia z poranka 10.04.2010 roku na warszawskim Okęciu. Także w centralach polskich sieci telefonii komórkowej, w polskim obszarze powietrznym, w polskim wojsku. Po co?
Nie tylko po to, żebyśmy z całej tej sprawy zrozumieli jak najmniej, albo żeby od pierwszego dnia zasugerować nam zamach z udziałem specnazu i Tuska. Ale również po to, żeby dochodzeniem do prawdy o 10.04 nas jak najszybciej zmęczyć. Wreszcie po to, żeby nami jak najskuteczniej manipulować. Żeby nas jak najgłębiej podzielić.
2.      Demokratyczne państwo prawa
Pojęcie to było skutecznie wykorzystywane przez esbeków przed rokiem 1989-tym. Najczęściej w obronie państwa, które ludzie ci dzierżawili od sowieckich służb. W obronie PRL-u oraz własnych rządów.
Obserwując dzisiejsze poczynania polskiej Prokuratury i polskich mediów łatwo dojść do przekonania, że nic się w mechanizmach władzy nie zmieniło. Ci sami ludzie, czasami ich potomkowie, w dalszym ciągu swoje wpływy opierają na obronie ładu, porządku i „legalnego rządu”. Ale przede wszystkim na obronie … tajemnic. Tych zwłaszcza, które dotyczą ich przestępstw, kłamstw oraz zbrodni. Prawo „ich” nie obowiązuje. W utrzymaniu bezkarności pomagają im prawnicy. Także agentura. Zresztą, dość często to jedno i to samo.
3.      Prokuratura prowadziła postępowanie w oparciu o dowody zgromadzone(?) w Rosji
Dzięki temu na żadne pytanie nie musiała odpowiadać. Otrzymała wieczne usprawiedliwienie każdej zwłoki, każdej luki w postępowaniu, każdego swojego zaniechania i każdego braku. Gdyby okazało się - za kilka lat - że w tzw. „aktach polskiej Prokuratury” na temat Tragedii 10.04. zachowały się niemal wyłącznie ścinki starych gazet wyniesionych z pierwszej lepszej dworcowej toalety, wymieszane z nic nie znaczącymi kserokopiami z nie istniejących, bądź preparowanych zdjęć, dokumentów, czy zeznań, to polska Prokuratura zostałaby usprawiedliwiona. Również przez obecną opozycję. Wszelkie oryginalne dowody zabrali nam wszak Rosjanie. I to oni nie pozwolili polskim bohaterom na prowadzenie normalnego postępowania. Zapewne już wkrótce się okaże, że polskie „akta” i „dowody” ktoś – bardzo nam przykro – ordynarnie sfałszował. Część oryginałów – o dziwo – zniknęła, świadków co prawda przesłuchano, ale protokoły poginęły. Będziemy za kilka lat musieli uwierzyć panom Prokuratorom na słowo.

4.      Pełnomocnicy prawni rodzin okazali się niezbyt rozgarnięci

Niekompetentni, nie ogarniający sytuacji, skoncentrowani na własnej karierze. Rzadko na rozwiązaniu zagadki popełnionej zbrodni. I to zbrodni, w którą niezwykle głęboko zamieszani byli od samego początku funkcjonariusze polskiego i rosyjskiego państwa. Pełnomocnicy prawni Rodzin siłą rzeczy wzięli udział w grach tajnych służb prowadzonych w ramach „demokratycznego państwo prawa”. Narzucając Rodzinom zasadę bezwzględnego podporządkowania się polskiej Prokuraturze. Narzucając tym samym posłuszeństwo i bierność osobom wyjątkowo wręcz zdezorientowanym i bezradnym. Wymagającym szczególnie troskliwej opieki i przemyślanych podpowiedzi.
Skazało to owych pełnomocników na kontynuowanie wiecznej przepychanki z twardymi obrońcami ekipy Tuska, z mistrzami kłamstwa i manipulacji; na niekończącą się grę prowadzoną według przyjętych od początku reguł. Grę podlaną gęstym sosem Tajemnicy. Skutkującą łatwym do przewidzenia finałem – niczego nie udało się wyjaśnić, niczego nie udało się udokumentować, niczego pewnego w gruncie rzeczy nie ustalono.

5.      Opozycja polityczna w Polsce okazała się niezbyt sprawna (delikatnie mówiąc)

Dramatycznie niekompetentna, zagubiona, zaplątana we własne nogi, z mechanizmami finansowania w pełni kontrolowanymi przez służby. Polska opozycja dobrowolnie uczestniczyła - od początku III RP – w grach służb. Zawsze na ich warunkach. Spójrzmy na pierwszy z brzegu prosty mechanizm.
Otóż niemal każdy zdolny polityk w Polsce, każdy wybitny, zaangażowany wolontariusz, bywał dopuszczony - w największym zaufaniu, w drodze absolutnego wyjątku - do wybranych fragmentów „prawdy” na temat Smoleńska. Zazwyczaj do jakiejś kolejnej mistyfikacji. Dawało to owemu politykowi/aktywiście poczucie ważności, wyjątkowości, uczestnictwa w elitarnej grupie. Dopuszczającymi do gry okazywali się najczęściej funkcjonariusze, podsuwający z potrzeby serca „dowody” na temat hipotezy dwuwybuchowej. Dowody, które za chwilę oczywiście znikną. Dopuszczonymi byli wybrańcy. Po niezbyt długim czasie obrońcami Tajemnicy stawały się obydwie strony opisanej wyżej zabawy.
Skutecznie zindoktrynowani aktywiści mogli latami bredzić o mitycznych aktach polskiej Prokuratury. W których to aktach wszystko zostało – rzekomo - wyjaśnione i udokumentowane. Odnaleźli się świadkowie(?) oraz zdjęcia(?) z Okęcia, udało się zebrać tysiące(?) oryginalnych fotografii z lotniska Siewiernyj, wszystko jest w „aktach”. Nasi to badają i prawie wszystko wiedzą, ale na razie obowiązuje ich Tajemnica. Prokuratura nie pozwoliła im niczego ujawniać. Tusk także nie pozwala, bo jest we wszystko zamieszany. Do wyjaśnienia pozostały zaledwie cztery ostatnie sekundy tragicznego „lotu”.
Naiwna bajka „o mitycznych aktach polskiej Prokuratury” - przez nikogo nigdy nie weryfikowanych – o dobrej woli funkcjonariuszy III RP, o ich skrywanym patriotyzmie, wielu osobom wystarczyła. Dały się wpuścić w maliny. I tam zostały.

               Jak obecną sytuację w Polsce rozwiązać?

Czy wyjście z równie zawikłanej sytuacji jest możliwe? Otóż ...   jest. Wymaga wyłącznie odwrócenia wyżej wymienionych zasad.

1.      Jawność

Na każdym etapie postępowania. Jeżeli do transparentności nie można dziś przekonać Prokuratury cywilnej, ani wojskowej, ani pozostałych instytucji państwa, czy mediów, należało ją wymuszać poprzez jawne działania opozycji:
- poprzez systematyczne zapraszanie na obrady Zespołu Macierewicza możliwie najszerszego grona posłów z pozostałych partii, także dziennikarzy z najważniejszych mediów,
- przez codzienne odświeżanie strony internetowej Zespołu; z wielomiesięcznym planem pracy, z publikowaniem wszelkich dokumentów i dowodów, jakie udało się dotychczas uzyskać,
- przez publikowanie ekspertyz (o ile istnieją) i dowodów z przeprowadzonych już badań (o ile takimi dysponujemy),
- przez zwoływanie systematyczne konferencji naukowych, na których naukowców nie selekcjonuje się według formułowanych poglądów, podczas których nikogo się nie cenzuruje, gdzie obowiązuje zasada nieskrępowanej wymiany poglądów,
- przez publikowanie pełnych stenogramów oraz zapisów video z wysłuchań świadków; także przyjętego terminarza takowych wysłuchań, planowanych na wiele miesięcy do przodu.
To chyba oczywiste, że nieobecność osób zapraszanych do Sejmu na publiczne wysłuchania, nieobecność nieusprawiedliwiona, powinna być równie skrupulatnie odnotowywana, co rozległe i publiczne relacje. Nieobecność stałaby się w tym wypadku równie wymowna.
Jawność oznaczałaby wykonanie dziś energicznie tego wszystkiego, czego Zespół kierowany przez Antoniego Macierewicza do tej pory nie wykonał. Nagromadziło się takich zaniedbań – po ponad dwóch latach udawanek oraz brnięcia w rozmaite głupstwa – naprawdę dużo. 
2.      Demokratyczne państwo prawa

Funkcjonowanie takiego pojęcia w obiegu społecznym należało od początku twórczo wykorzystać. Z pełną świadomością, że przestępstwa w Polsce popełniają (również) premierzy i ministrowie, posłowie i politycy partii opozycyjnych, prokuratorzy cywilni i wojskowi, także dziennikarze, adwokaci i sędziowie. Każdą z wymienionych grup zawodowych można, a nawet należało od początku podejrzewać o systematyczne i bezczelne kłamstwa, o chorobliwe matactwo, o ukrywanie prawdy oraz dowodów. Zwłaszcza w odniesieniu do wydarzeń związanych z 10.04.2010.
W celu zneutralizowania takiego procederu, ulubionej rozrywki establishmentu III RP, niezbędna była jawność. A skoro jawnością brzydzili się zarówno Tusk, jak jego Prokuratura, skoro absolutnej transparentności nie zażądał w tej sprawie polski Sejm, skoro takiej jawności nie zaproponował nawet Zespół Parlamentarny Antoniego Macierewicza, to do jawności powinno dziś odwołać się społeczeństwo. Do transparentności, do sprawności prowadzonych postępowań, do przywołania zasad demokratycznego państwa prawa.
3.     Zwrócenie szczególnej uwagi na dowody zgromadzone w Polsce
Aktorskie, fałszywe do szpiku kości skomlenia polskich polityków – tuskowych i opozycyjnych - o zwrot dowodów zatrzymanych w Rosji nie zastąpią nam realiów. Fałszu żałosnego zawodzenia, w wykonaniu establishmentu III RP, ukryć się dłużej nie da. Skrupulatnego zbadania wymagają przede wszystkim te dowody, do których opozycja w Polsce uzyskała już dawno swobodny dostęp. W tym ważne zdjęcia, które wiele miesięcy temu opublikowano; na które zwolennicy dwóch podstawowych hipotez – Jerzego Millera i Antoniego Macierewicza - stale się powołują. Mam tu na myśli przede wszystkim wnikliwe przebadanie tzw. „zdjęć pani Kurtyki”, „zdjęć pani Seweryn”, filmiku „Koli” (1’24), filmu Wiśniewskiego, filmu „Ostrołęka” i Fomina, wreszcie ... zdjęć zamieszczonych na rosyjskiej stronie „gorojanin”, które to fotogafie A. Macierewicz skierował - jak publicznie zadeklarował - do ekspertyz w międzynarodowym gronie ekspertów. (i co dalej, chciałoby się zapytać?)
Do tego dochodzą tysiące fotografii zgromadzonych rzekomo przez Zespół Parlamentarny. To samo dotyczyłoby relacji polskich świadków. Z konfrontowaniem owych świadków ze sobą nawzajem, z drążeniem najdrobniejszych szczegółów włącznie.
4.     Pełnomocnicy prawni porządnie wykonujący swoją pracę
Niech zaczną choćby od jawności. Od założenia własnej strony internetowej dotyczącej tego jednego postępowania. Na której znaleźlibyśmy zarówno wystąpienia pełnomocnika-autora strony do polskiej Prokuratury. Ale także jego wystąpienia do pozostałych polskich i międzynarodowych instytucji wraz z odpowiedziami. W tym wszelkie ponaglenia i zestawienia uzyskanych do tej pory przedmiotów, fotografii oraz dokumentów związanych z Tragedią. Na prywatnej stronie internetowej wybranego pełnomocnika powinniśmy mieć możliwość zapoznania się zarówno z jego wyjaśnieniami co do przyjętej linii postępowania, prowadzonego w imieniu pokrzywdzonych Rodzin, jak i z wytłumaczeniem podjętych kroków prawnych. Wreszcie, ze szczegółowymi wyjaśnieniami każdego z własnych zaniechań.
5.      Sprawna opozycja polityczna
Wystarczyłaby nam opozycja, która energicznie i z talentem organizowałaby struktury na wszystkich poziomach, zwłaszcza struktury lokalne. Nie tylko biura w Warszawie. Która potrafiłaby uruchomić potencjał społeczny, aktywizowany przy zagrożeniach dla Polski największych. Zwłaszcza takich, z jakimi mamy do czynienia po 10.04.2010 roku.
Przydałaby się dziś Polsce opozycja, której źródła finansowania nie są w pełni kontrolowane przez agenturę, ani przez dawną esbecję; która nie poświęca prawdy o Smoleńsku w związku z kolejnym „sprytnym” manewrem taktycznym, i która nie tworzyłaby Zespołu Parlamentarnego spośród posłów zaledwie jednej partii, z istniejących w Sejmie. A wszystko tylko po to, aby zamarkować działania wyjaśniające, kanalizujące społeczne wzburzenie. Która nie tworzyłaby fikcji wyłącznie po to, żeby zasłużyć na banana. Bananem miało być utrzymanie się największej partii opozycyjnej w dziecinnym siodełku krajowej polityki. A może nawet ... ponowne dopuszczenie PiS-u – kiedyś, za kilka lat – do władzy. Czy establishment III RP, zamieszany po uszy w zamach 10.04, zdecyduje się dopuścić kiedykolwiek PiS do współrządzenia?  Wątpię.
Miejmy nadzieję, że gdy społeczeństwo dotrze kiedyś do dowodów prawdziwego przebiegu wydarzeń nagłośnionych rankiem 10.04., do dowodów definitywnie kompromitujących elity III RP, to nie zderzy się w finale, niejako na deser, z frontalnym atakiem ze strony obecnej opozycji, ze strony PiS-u. Załóżmy optymistycznie, że dotychczasowy sposób prowadzenia wyjaśnień przez Zespół Parlamentarny Antoniego Macierewicza, szokująco wręcz nieudolny, wynikał z serii nieszczęśliwych przypadków połączonych ze sporą naiwnością.
Przypomnę - zginęła Para Prezydencka, Prezydent na uchodźstwie, 9 generałów, dowódców Wojska Polskiego, niemal setka najważniejszych postaci polskiej elity. Rankiem 10.04.2010 zniknęła na naszych oczach, w niesłychanie zagadkowych okolicznościach, reprezentacja polskiego społeczeństwa; niemal wszystkie żywe symbole polskiej niepodległości. To co stało się po 10.04. okazało się dla Polaków równie tragiczne.

Brak komentarzy: