Wielokrotnie pisano już o tym, że zgodnie z Konwencją o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym [1] samolot rządowy Tu-154M Lux (nr 101, ex-837) był państwowym statkiem powietrznym, którego ta konwencja nie obejmuje. W mniejszym stopniu natomiast zwracano uwagę na fakt, że w myśl artykułu 3 Konwencji każdy lot statku powietrznego w służbie wojskowej nie jest lotem cywilnym i musi mieć zezwolenie udzielane w drodze specjalnego porozumienia. W tej notce staram się skonfrontować zapisy Konwencji chicagowskiej ze znanymi z mediów wypowiedziami urzędników państwowych dotyczącymi najważniejszego w historii Polski śledztwa i wykazać na tej podstawie zaniechania, bierność, całkowity brak odpowiedzialności i ewidentne kłamstwa ze strony rządu RP i podległych mu instytucji. Dla ułatwienia odbioru tekstu odpowiednie artykuły Konwencji [1] i Załącznika 13 [2] wyróżniłem kolorem niebieskim.
Artykuł 3. Cywilne i państwowe statki powietrzne. a) Niniejsza Konwencja stosuje się wyłącznie do cywilnych statków powietrznych, nie stosuje się zaś do statków powietrznych państwowych. b) Statki powietrzne używane w służbie wojskowej, celnej i policyjnej uważa się za statki powietrzne państwowe. c) Żaden państwowy statek powietrzny Umawiającego się Państwa nie może przelatywać nad terytorium innego Państwa ani lądować na nim bez zezwolenia udzielonego w drodze specjalnego porozumienia lub w inny sposób, albo niezgodnie z warunkami takiego zezwolenia. d) Umawiające się Państwa zobowiązują się, przy ustalaniu przepisów dotyczących swoich państwowych statków powietrznych, mieć na względzie bezpieczeństwo żeglugi statków powietrznych cywilnych.
Z dokumentu opublikowanego przez Ministerstwo Obrony Narodowej wynika jednoznacznie, że właścicielem samolotu TU-154M nr 101 jest Wojsko Polskie:
W 1990 r. ze względu na brak środków finansowych MON kupiło tylko jeden Tu-154M Lux (nr 101, ex-837), drugi samolot przeznaczony dla pułku w 1994 r. został odkupiony od PLL LOT(nr 102, ex-862). [3]
Mimo braku ku temu podstaw prawnych, rząd polski przyjął Konwencję chicagowską, a dokładnie jej załącznik 13 jako obowiązujący podczas śledztwa prowadzonego w sprawie katastrofy w Smoleńsku:
6 maja 2010 r. Donald Tusk wyjaśniał, że już w pierwszych dniach po katastrofie po przejrzeniu wszystkich możliwości okazało się, że Konwencja Chicagowska i inne przepisy prawa międzynarodowego dają elementarne narzędzia do prowadzenia postępowania. [4]
Przyjrzyjmy się zatem, jak rząd polski wykorzystał przysługujące mu uprawnienia (elementarne narzędzia) zapisane w tym załączniku [2]
Państwo miejsca zdarzenia. 5.1 Państwo miejsca zdarzenia podejmuje badanie okoliczności wypadku i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania. Może ono jednak przekazać w całości lub w części prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy. W każdym przypadku Państwo miejsca zdarzenia powinno wykorzystać wszelkie dostępne środki pomocy w prowadzeniu tego badania. Uwaga 2. Jeżeli prowadzenie badania w całości przekazuje się innemu Państwu, oczekuje się, że państwo to ponosić będzie odpowiedzialność za prowadzenie badania, włącznie z przesłaniem Raportu Końcowego na formularzu ADREP. Jeżeli przekazuje się pełnomocnictwa do prowadzenia tylko części badania, to z reguły odpowiedzialność za prowadzenie badania nadal ponosi Państwo miejsca zdarzenia.
Jak wynika z powyższego punktu i uwagi 2. prowadzenie śledztwa można przekazać innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy. Wówczas państwo przejmujące śledztwo jest odpowiedzialne za raport końcowy zgodny z formularzem ADREP (wzór w załączniku 13). Oznacza to również, że śledztwo musi być prowadzone zgodnie i według załącznika 13. Premier RP interpretuje sens tego punktu w sposób kuriozalny oświadczając, że dwustronna umowa musiałaby ustanawiać nowe reguły postępowania w śledztwie:
6 maja 2010 r. - W konwencji jest zawarty punkt, że państwo, gdzie miała miejsce tragedia, może przekazać całość lub część postępowania, ale w przypadku jeśli to państwo nie ma możliwości przeprowadzeniu takiego postępowania, głównie ze względów technicznych. Takie wnioski zdarzały się wyłącznie na prośbę państwa, gdzie miało miejsce tragedii. W naszej ocenie Rosjanie swoje postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie...- Ewentualne przekazanie całości śledztwa przez stronę rosyjską stronie polskiej byłoby możliwe dopiero po podpisaniu wzajemnego porozumienia dotyczącego takich przypadków. Ponieważ takich przypadków nie było, musielibyśmy ze stroną rosyjską ustalać takie porozumienie. Podjęliśmy decyzję, że należy działać od razu po katastrofie, a nie czekać na ustalenie takiego porozumienia - powiedział premier. [4]
Na marginesie dodam bardzo oryginalną myśl premiera na temat metod prowadzenia śledztwa: -"dla nas jest rzeczą istotną, aby ustalić prawdziwe przyczyny, a nie żeby rozpatrywać jakieś tezy."
Na pokładzie samolotu udającego się do Smoleńska znajdowali się najwyżsi urzędnicy państwowi i dowódcy sił zbrojnych. Osoby, które codziennie mają dostęp do ściśle tajnych informacji. Informacji istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. Załącznik 13 przewidział taką sytuację w punkcie 3.3:
Prośba ze strony Państwa Rejestracji, Państwa Użytkownika, Państwa Konstruktora lub Państwa Producenta. 3.3 Jeżeli ze strony Państwa Rejestracji, Państwa Operatora, Państwa Konstruktora lub Państwa Producenta skierowana zostanie prośba o to, by statek powietrzny oraz wszystkie znajdujące się na nim, oraz jakiekolwiek inne, dowody rzeczowe pozostały nietknięte do czasu dokonania ich przeglądu przez akredytowanego przedstawiciela Państwa, które zwróciło się z taką prośbą, Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszelkie konieczne środki w celu spełnienia tej prośby, na ile tylko jest to praktycznie możliwe i nie przeszkadza w należytym prowadzeniu badania. Warunkiem jest, że dany statek powietrzny może być przemieszczany, o ile to konieczne, w celu zapewnienia bez-pieczeństwa ludziom, zwierzętom, przesyłkom pocztowym i drogocennym przedmiotom lub zabezpieczone zostaną przed zniszczeniem przez pożar lub z innych przyczyn. W celu uniknięcia jakiegokolwiek innego niebezpieczeń-stwa w postaci zakłóceń żeglugi powietrznej, innych rodzajów transportu lub ludzi, statek powietrzny również może być przemieszczony pod warunkiem, że nie spowoduje to nieuzasadnionego wstrzymania powrotu tego statku do eksploatacji, jeśli jest to praktycznie możliwe.
Według naszych służb specjalnych najwyżsi urzędnicy i dowódcy wojskowi państwa będącego członkiem NATO byli „prawdopodobnie" przewidujący i na wszelki wypadek nie zabrali ze sobą „żadnych tajnych danych" lecąc na terytorium państwa nienależącego do tego układu. W Smoleńsku znajdował się ambasador Bahr - najwyższy przedstawiciel władz RP na miejscu katastrofy, który miał bezpośredni kontakt z MSZ i mógł wykonywać decyzje podjęte w Warszawie. Oprócz osób obecnych na lotnisku w Smoleńsku, rząd polski miał do natychmiastowej dyspozycj oficerów BOR, żołnierzy Kompanii Honorowej WP, harcerzy ze Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i Zawiszaków przybywających w pobliskim Katyniu.
13 kwietnia 2010 r. Jak zaznacza ABW, to mało prawdopodobne, że jakieś tajne dane były na pokładzie samolotu w czasie katastrofy. - "Nie można nosić takich informacji, czy zabierać w podróż" - tłumaczy Rzeczpospolitej były szef BOR-u, gen. Mirosław Gawor. - "Nawet jeśli były na pokładzie, to prawdopodobnie większość uległa całkowitemu zniszczeniu." [5] W dniu 6 maja 2010 r. premier Donald Tusk oświadczył: "Jesteśmy w stałym kontakcie ze stroną rosyjską, zapewniają, że to miejsce będzie zabezpieczone szczególnie pieczołowicie". [4]
Jaką wagę mają słowa premiera RP, mogliśmy się przekonać "już" kilka miesięcy póżniej,
22 września 2010 r. "(...)Proszę o rozważenie możliwości zwrócenia się do Prokuratury Rosyjskiej o spowodowanie pozyskania odpowiedniego namiotu w ramach współpracy i pomocy prawnej w badaniu przyczyn katastrofy samolotu Tu-154 M" - napisał wiceprzewodniczący KBWLLP w piśmie do wojskowej prokuratury. "Od miesiąca nie wydarzyło się nic. Moskwa do tej pory poprosiła nas tylko o to, żebyśmy pomyśleli, jak możemy w tej sprawie pomóc. Cały czas opracowujemy projekt, w którym przedstawimy różne warianty tego, jak te szczątki można zabezpieczyć" - Andriej Jewsiejenkow, rzecznik gubernatora obwodu smoleńskiego. [6]
Kolejny punkt załącznika określa sposób i zakres przeprowadzenia autopsji, które rzecz jasna, muszą być przeprowadzone przed pogrzebem ofiar katastrofy.
Autopsja. 5.9 Państwo prowadzące badanie wypadku z ofiarami w ludziach organizuje przeprowadzenie pełnej autopsji zwłok członków załogi statku powietrznego i, w szczególnych okolicznościach, zwłok pasażerów i załogi pokładowej przez anatomopatologa posiadającego doświadczenie w badaniu wypadków. Badanie takie należy prowadzić sprawnie i w pełnym zakresie. Uwaga. Materiał informacyjny odnoszący się do autopsji został szczegółowo przedstawiony w Podręczniku medycyny lotniczej (Doc 8984) oraz w Podręczniku badania wypadków statków powietrznych (Doc 6920), przy czym w pierwszym z tych podręczników zawarte są szczegółowe zalecenia w zakresie prowadzenia badania toksykolgicznego. 14 października 2010 r. Siedem tomów akt ze śledztwa smoleńskiego ze strony rosyjskiej jest już w polskiej prokuraturze. Znajdują się tam protokoły sekcyjne 52 ofiar katastrofy. To bardzo cenny materiał. Są tam też zeznania 40 świadków. Jeszcze dziś tłumacze zabierają się do tłumaczenia, co może potrwać kilka, kilkanaście dni - zapowiedział w "Kropce nad i" Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Prokurator nie potrafił natomiast powiedzieć, kiedy do Polski trafią z Rosji czarne skrzynki z Tu-154. - Nie mogę tego precyzyjnie określić. Myślę, że gdzieś pod koniec listopada - powiedział. Nie potrafił powiedzieć też, dlaczego dostaliśmy protokoły tylko 52 ofiar. Według niego, dowiemy się tego być może po przetłumaczeniu akt. [7] 15 października 2010 r. Wśród nadesłanych materiałów znajdują się protokoły przesłuchań świadków, ekspertyzy powołanych biegłych, w tym także dotyczące sekcji zwłok ofiar katastrofy oraz nośnik cyfrowy zawierający - jak wynika z opisu - zapis danych parametrycznych i głosowych z tzw. czarnych skrzynek samolotu Tu-154M - poinformował kpt. Marcin Maksjan, pełniący obowiązki rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Według niego "opinie sądowo-medyczne dotyczą 25 osób określonych z imienia i z nazwiska, 9 osób niezidentyfikowanych oraz 107 fragmentów zwłok". [8] Podsumowaniem niech będzie wypowiedź prok. Martyniuka z 8 listopada 2010 r.
- Polska prokuratura czeka na kolejne cztery tomy akt rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Śledczy liczą, że znajdzie się tam m. in. pozostała dokumentacja odnośnie sekcji zwłok. "Liczymy na to, że w materiałach tych znajdzie się pozostała dokumentacja odnośnie sekcji zwłok i opinii sądowo-medycznych dotyczących ofiar katastrofy". [9]
Uczestnictwo. 5.25 Uczestniczenie w badaniu pozwala na udział we wszystkich etapach badania pod nadzorem Przewodniczącego Komisji Badania Wypadków, a w szczególności do: a) oględzin miejsca zaistnienia wypadku, b) badania szczątków, c) pozyskiwania zeznań świadków i składania propozycji co do tematyki przesłuchań, d) posiadania pełnego i niezwłocznego dostępu do dowodów rzeczowych, e) otrzymywania wszystkich egzemplarzy dokumentów dotyczących sprawy, f) uczestniczenia w odczytywaniu zapisów na nośnikach informacji, g) uczestniczenia w badaniach prowadzonych poza miejscem zaistnienia wypadku, takich jak: przegląd agregatów, narady techniczne, próby i modelowanie, h) udziały w naradach informujących o postępie w badaniach, łącznie z dyskusjami dotyczącymi analizy informacji, formułowania wniosków, określania przyczyn i zaleceń w zakresie bezpieczeństwa, i i) składania oświadczeń dotyczących różnych elementów badania wypadku.
Do każdego z tych podpunktów możemy znaleźć dziesiątki przykładów rażącego naruszenia zapisów punktu 5.25. Ograniczę się jedynie do cytatów dotyczących podpunktów a), c), e) i f), które ilustrują całkowitą bezsilność i brak reakcji urzędów i instytucji państwa polskiego (reprezentowanych przez konkretnych urzędników znanych z nazwiska) na ewidentne łamanie postanowień Konwencji chicagowskiej przez stronę rosyjską:
ad a) 6 maja 2010 r. Nie potwierdzają się wszystkie informacje o znaleziskach. Ale chcemy, aby na tym obszarze mogli pracować polscy archeolodzy, bo oni byliby najlepiej do tego przygotowani, tak aby w skrajnie profesjonalny sposób przeszukać miejsce tragedii - mówił Donald Tusk. [4]
11 czerwieca 2010 r. Polscy archeolodzy, którzy mają zbadać miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, nadal mają problemy z wyjazdem. Pierwsze zapowiedzi o wyjeździe polskiej ekipy na miejsce tragedii pojawiły się 5 maja. - Profesjonalnie, fachowo, z użyciem odpowiednich narzędzi można cały teren przebadać, szukając wszystkich pozostałości - argumentował Michał Boni, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dzień później MSWiA informowało, że archeolodzy pojawią się w Smoleńsku "najwcześniej w połowie przyszłego tygodnia", czyli w połowie maja, a "kwestie logistyczne zostały już dopięte na ostatni guzik". [10]
26 października 2010 r. Zdaniem kierownika ekipy polskich archeologów profesora Andrzeja Buko, liczba drobnych elementów, jakie jeszcze skrywa ziemia, przekracza kilkadziesiąt tysięcy. Naukowiec uważa, że jeszcze przez bardzo długi okres będą w tym miejscu odnajdowane fragmenty ludzkich kości i części samolotu. [11]
27 października 2010 r. Prace archeologów formalnie były wykonywane w ramach działań prokuratury rosyjskiej, podjętych po skierowanym w maju polskim wniosku o pomoc prawną w tej sprawie. Zgodnie z procedurą, raport z wynikami prac, a także odnalezione przedmioty, mogące mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn rozbicia się Tu-154M, trafią najpierw do prokuratury rosyjskiej. [20]
Jak widać archeolodzy znaleźli bardzo dużo. Jest tylko jeden drobny szkopuł - nie wiedzą co znaleźli.
ad c) 27 maja 2010 r. - Nie braliśmy udziału w przesłuchaniu kontrolerów, nasi przedstawiciele byli w Smoleńsku tylko we wstępnej fazie śledztwa... Złożyliśmy do strony rosyjskiej wniosek o przesłuchanie kontrolerów z wieży lotniska. Będzie to wyglądać tak, jak realizacje wniosków o pomoc prawną: chcemy, by nasi prokuratorzy byli przy przesłuchaniu tych osób w Rosji - tłumaczy Faktowi rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pułkownik Zbigniew Rzepa. [12]
10 listopada 2010 r. - Zeznania kontrolerów wycofane. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem, otrzymała uwierzytelnione tłumaczenie postanowienia z 21 lipca 2010 roku o uznaniu niedopuszczalności środków dowodowych, wydane przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. Postanowienie dotyczy zeznań dwóch świadków, obywateli Federacji Rosyjskiej, przesłuchanych 10 kwietnia przez funkcjonariuszy Komitetu Śledczego FR, na terenie Federacji Rosyjskiej - powiedział kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. PAP. [13]
ad e) 30 grudnia 2010 r. Miller podkreślił, że zakłada, iż raport przygotowany przez polską komisję może być niepełny. - Brak nam niektórych dokumentów istotnych z punktu widzenia funkcjonowania lotniska w Smoleńsku. Brak nam tej współpracy oraz niektórych dokumentów, które wskazują, co jest obowiązkiem, co jest dozwolone, co jest tylko dobrym zwyczajem - powiedział szef MSWiA. Zaznaczył, że strona rosyjska pozostawiła bez odpowiedzi polską prośbę o przekazanie takich dokumentów. [14]
ad f) 15 czerwca 2010 r. Brakujące fragmenty zapisu z rejestratora odkryli eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy przesłuchali przywiezione przez ministra Millera płyty CD i porównali ich zawartość ze stenogramami. Okazało się, że w ujawnionych stenogramach znajduje się więcej zapisów, niż na dostarczonych przez stronę rosyjską nagraniach. Śledczy podejrzewali, że nagrania były montowane, a przekazana nam kopia nie jest zgodna z oryginałem. [15] 3 listopada 2010 r. Polscy śledczy mają kłopoty z odsłuchaniem nagrań z kokpitu prezydenckiego Tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem. Kopia nagrań z rejestratora rozmów, którym dysponuje prokuratura zakłócona jest buczeniem, które pojawiło się tam najprawdopodobniej przez rosyjski prąd - informuje serwis tvn24.pl Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych, który prowadzi badania rejestratora stara się usunąć to buczenie, ale by to zrobić, musi poznać częstotliwość prądu, jaka była w momencie kopiowania nagrań z oryginalnych taśm w Moskwie. Okazuje się jednak, że ustalenie, jaką częstotliwość miał moskiewski prąd, nie jest takie proste. Polscy śledczy zwrócili się o pomoc do ambasadora RP w Rosji, Jerzego Bahra. Ten jednak ustalił, że te informacje mogą zostać pozyskane jedynie poprzez wystosowanie przez ambasadę noty dyplomatycznej do rosyjskiego MSZ. Dyplomata zasugerował, by poruszyć tę kwestię w kolejnym wniosku o pomoc prawną skierowanym do rosyjskiej prokuratury. [16] Czy ktoś jeszcze pamięta, że czarnych skrzynek było więcej, a jedna z nich była nawet w Polsce? Nie wiem czy minister Miller 30 grudnia [14] w chwili słabości nie zaszedł zbyt daleko twierdząc, iż premier Donald Tusk nie czytał projektu raportu MAK. Nie czytał i wie, że „w tym kształcie, w jakim został przesłany przez stronę rosyjską - jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia"? [17] Być może nie doceniam geniuszu premiera, albo nie zgadza się on w przysługujących mu maksymalnie 10%? „Szef MSWiA ocenił, że minimum w 90 proc. raporty rosyjski i polski będą zbieżne." Na pocieszenie pozostaje nam mieć nadzieję, że w ramach tych 10% (a może mniej) członkowie polskiej komisji odzyskają mowę (oby tylko nie jak Graś!): Jak mówił Miller "jeśli jedna strona ma prawo mówić, to druga nie ma prawa milczeć". Powiedział, że w momencie, kiedy strona rosyjska opublikuje swój raport, członkowie polskiej komisji "przestaną milczeć" i podzielą się z opinią publiczną swoimi uwagami. [14]
Podsumowaniem polskiego „uczestnictwa" w śledztwie opartym na zał. 13 Konwencji z Chicago są słowa Bronisława Komorowskiego z 28 grudnia 2010 r.:
"Polska wersja? Nie, są procedury, należy się trzymać procedur, bo inaczej albo naraża się państwo polskie na brak powagi, albo na brak skuteczności." [18]
Morał:
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
Smoleńsk, 9 maja 2010
Z nowym rokiem, nowym krokiem:
3 stycznia, 2011 r. Wczoraj wieczorem premier Donald Tusk udzielił wywiadu w TVP Info, w którym zapytany o rzekome stwierdzenie prezydenta, że sprawa katastrofy jest "arcybanalnie prosta", powiedział, że wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej "wymaga ponadstandardowej delikatności". Po wyemitowanym programie Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta podało komunikat, że Bronisław Komorowski nigdy nie użył sformułowania "arcybanalnie proste" w odniesieniu do przyczyn tragedii smoleńskiej, a proszony o komentarz do tej wypowiedzi premier został wprowadzony w błąd, błędnie przytoczonym cytatem. [19]
Wiemy już, że Tusk nie czytał raportu, Komorowski też się nie przyznaje. Nie czytali, bo żaden nie chce być posądzony o bezstronność. Wre dyskusja na szczytach władzy, komunikaty, komunikaty...
Literatura:
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
|