n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

wtorek, czerwca 28, 2011

Polska. " "Bobolowisko"

Saturday, June 25, 2011

Polski obyczaj dziwaczny jest nadzwyczaj

 Wrocilem wczoraj z wycieczki do Zakopanego i natychmiast zanurzylem sie w wartkim nurcie publicystyki gazetowej i telewizyjnej, od ktorej nieco odpoczalem podczas wycieczek gorskich. Jak zwykle po dluzszym czasie wiele spraw widac wyrazniej z pewnego dystansu. Pierwsza rzecza jaka mi sie nasunela to to, ze Nasza Umeczona Ojczyzna niezmiernie sie sfeminizowala. Sygnalizuje to chociazby zwiekszona tusza mezczyzn sugerujaca postepujacy proces kaplonizacji. Jak wiadomo dobry kogut zawsze jest chudy. Ale nie tylko o kwestie rozplodowa tu chodzi. Zauwazmy, ze kobiety statystycznie sa gorszymi pracownikami (bo dzieci, rodzina, urlopy macierzynskie itp itd) ale w nagrode ida za to wczesniej na emeryture niz mezczyzni i dluzej od nich zyja. Co to oznacza? To, ze kazdy mezczyzna doplaca do kobiecej emerytury ze swoich skladek a co wiecej sam cieszy sie krocej z wlasnej emerytury bo umiera znacznie wczesniej od przecietnej kobiety. Jak to sie odnosi do kwestii rownouprawnienia, o ktorej bez ustanku gdacza feministki? Moze wreszcie czas spacyfikowac te rozwrzeszczane i leniwe babsztyle. Druga nielogicznoscia jaka zauwazylem jest reakcja wladz na szkody jakie podobno odniesli rolnicy w wyniku obsrania przez nieznanych sprawcow (zapewne gastarbaiterow)  kielkow fasolki czy tez ogorkow. O ile wiem sprawcy dotad nie zostali wykryci ale rolnicy juz wyciagaja lape po odszkodowanie. W ten sposob mamy znowu przypadek prywatyzacji zyskow i uspoleczniania strat tym razem producentow rolnych ( a nie bankierow) bo panstwo czy UE tak czy inaczej wyplaci im rekompensate z pieniedzy podatnikow. Z jakiej racji? Niewiadomo. Kazdy producent jest narazony na mozliwosc strat czy to dlatego, ze jest nadprodukcja (wywolana np. brakiem popytu na ich towar z tych czy innych wzgledow) czy tez dlatego ze sa wypadki losowe. Jesli nie moga oni zniesc ryzyka to istnieje np co takiego jak ubezpieczenie plonow badz tzw hedging czyli wykupienie opcji sprzedazy po okreslonej cenie. Tak jest np w USA.  Czy istnieje taka mozliwosc w Polsce tego nie wiem ale w koncu od nikogo innego to nie zalezy jak tylko od samych rolnikow. Podobnym nonsensem byla zreszta pomoc panstwa dla powodzian. Jesli ktos buduje czy mieszka na terenie zalewowym to powinien wykupic ubezpieczenie od powodzi albo wyniesc sie na bezpieczniejsze tereny. Wspolobywatele nie powinni byc obciazanie kosztami czyis glupich decyzji. Pora najwyzsza traktowac rolnikow identycznie jak prywatnych wytworcow, wlascicieli przedsiebiorstwa a nie jak jakies swiete krowy. Nie dosyc, ze wiekszosc z nich to faktycznie paserzy wzbogaceni na zlodziejskiej reformie rolnej PKWN to w dodatku nie sa oni w stanie prowadzic swoje przedsiebiorstwa rolne zgodnie z ogolnie stosowanymi w ustroju kapitalistycznym zasadami. Wydawaloby sie, ze najwyzsza pora aby skonczyc z tymi nielogicznosciami po dwudziestu latach podobno normalnego ustroju.
Ale to nie koniec zreszta z atakiem na zdrowy rozsadek. W okolicy mojego miejsca zamieszkania widze nadzwyczajne rozmnazanie sie przybytkow identycznych uslug. Mysle tu o aptekach (mam cztery w odleglosci jakis 20 m od siebie), sklepow cukierniczych ( trzy w odleglosci jakis 10 metrow od siebie), kawiarni i kafejek (6) i sklepow z alkoholem (3). Ktokolwiek wydaje zezwolenia na otwarcie tych przybytkow zdecydowanie przecenia mozliwosci konsumpcyjne mieszkajacych  w tym kwadracie Ochoty mieszkancow. Nie ma racjonalnego powodu aby czynic takie nagromadzenie sklepow o identycznych profilach gdyz beda one stanowic dla siebie konkurencje, ktora je wykonczy jako przedsiebiorstwa. Byc moze jest to objaw desperacji swiadczacej o tym, ze zadnej lepszej i rozsadniejszej pracy nie mozna znalezc. Moze sa to pralnie pieniedzy ale w kazdym razie jest to jakies zjawisko patologiczne. Podobnie zreszta jest z nadreprezentacja  bankow i unii kredytowych, ktorych ilosc sugeruje, ze Polska jest krajem ludzi niezwykle zamoznych. Pamietajmy bowiem, ze banki sa w gruncie rzeczy instytucjami pasozytniczymi. Same kapitalu nie wytwarzaja ale podwyzszaja koszty jego wytwarzania (o swoja prowizje). Jezeli na jakims organizmie zeruje zbyt duzo pasozytow to jego perspektywy nie wygladaja dobrze. Nie wiec dziwnego, ze polska gospodarka znajduje sie od dwudziestu lat w bezustannym i chronicznym deficycie. Wreszcie musze zauwazyc, ze bardzo rozwinela sie w Polsce mentalnosc zebracza. Mamy wielka mnogosc, niespotykana uprzednio, zebrakow przykoscielnych ale takze zebrakow-przedsiebiorcow wystepujacych w roli wymalowanych farba mimow (obserwowalem np na Starym Miescie czy na Krupowkach) oraz roznych artystow rzepolacych na rogach ulic czy bijacych w tam-tamy. Wyzsza forma zebractwa jest "wyciskanie brukselki" stosowane przez naukowcow w formie podan o dotacje z UE. Tego typu zebractwo instytucjonalne jest zreszta uprawiane szerzej i moze ma nawet pozytywne znaczenie jesli wezmiemy pod uwage, ze Nasza Umeczona Ojczyzna sklada Unii znacznie wieksza danine niz wynosza skromne dotacje dla Polski, na ogol zreszta przeznaczone na konkretny cel. W ten sposob kazdy z polskich podatnikow wplaca bezzwrotny podatek do kasy unijnej, ktora musimy pozniej prosic unizenie o datek na cel zgodny z planami unii. Inaczej mowiac dajemy komus obcemu decydowac na co maja pojsc  nasze wlasne pieniadze. Gdzie tu logika?

Thursday, June 23, 2011

Na szlaku

Chodzenie po Tatrach daje mi okazje do obserwacji ludnosci tubylczej w jej naturalnym srodowisku a takze do wymiany kilku slow z przypadkowymi turystami. O jednym takim spotkaniu juz wspomnialem. Co zwraca uwage to duze zageszczenie na szlakach. Zdarzaja sie wycieczki szkolne ale wiekszosc idacych to rodziny oraz osoby w podeszlym wieku, zapewne emeryci. Jest jeszcze przed sezonem wiec jak mozna sie domyslac nie obserwuje tu pelnego obciazenia turystycznego Parku Tatrzanskiego. Nie mniej nawet to co widze przekracza znacznie natezenie ruchu do jakiego bylem przyzwyczajony jakies 10-15 lat temu. Ten nadmierny tlok wyraznie obniza komfort obcowania z natura i jest sygnalem, ze Nasza Umeczona Ojczyzna przekroczyla juz znacznie granice swojej pojemnosci ludnosciowej. Swego czasu autorzy Raportu rzymskiego pt. "Granice Wzrostu" podejmowali temat optymalnego zaludnienia, pozwalajacego spoleczenstwu zamieszkujacemu okreslone terytorium zyc wygodnie bez niszczenia srodowiska naturalnego oraz nadmiernej eksploatacji bogactw naturalnych. Dla Polski taka optymalna liczba ludnosci zostala oszacowana na 17 mln mieszkancow. Obecnie jest ich ponad dwa razy wiecej i , przynajmniej w mojej opinii, wyraznie widac, ze uklad jest juz powaznie przeciazony ludnosciowo. Zatloczone do niemozliwosci resorty wypoczynkowe to tylko jeden z wielu sygnalow mowiacych nam, ze sytuacja wymyka sie spod kontroli. Szczesliwie dane demograficzne mowia nam, ze dzietnosc Polek jest relatywnie niska (1.44 dziecka na matke) w stosunku do innych krajow europejskich. Ale trzeba tez brac pod uwage zwiekszona dzietnosc roznego rodzaju mniejszosci narodowych czy gastarbaiterow, ktorych nasze panstwo nie potrafi sie pozniej pozbyc. Juz obecnie w szkolach istnieje pewien procent dzieci kolorowych, ktory predzej czy pozniej bedzie doprowadzal do napiec spolecznych oraz obnizenia jakosci wyksztalcenia. Co wiecej, rozwoj medycyny skutkuje zupelnie zbednym, ze spolecznego punktu widzenia, utrzymywaniem przy zyciu organizmow, ktore w warunkach naturalnych nigdy nie doroslyby do wieku rozplodowego. To zas, znow zupelnie niepotrzebnie, podwyzsza koszty opieki medycznej oraz zanieczyszcza narodowy genotyp. Rozumialbym to jeszcze gdybysmy odczuwali brak rak do pracy czy tez stali przed sytuacja ratowania jakiejs szczegolnie wartosciowej a ginacej rasy. Ale nic podobnego! Jak wynika z moich obserwacji wiekszosc polskiego spoleczenstwa stanowia bezideowi oportunisci. Oni wlasnie stanowia rdzen elektoratu PO-istowskiego, ktora to partia nam milosiernie panuje pod haslem "abysmy tylko zdrowi byli". Wali sie polska gospodarka, od dwudziestu lat ( oraz prawie przez caly okres PRLu) bilans panstwowy i bilans handlu zagranicznego jest w deficycie, niepodleglosc panstwa zostala sprzedana wlasciwie za nic, polskie sily zbrojne sa posmiewiskiem ale moich drogich rodakow to wszystko nic a nic nie obchodzi. Aby tylko miec wlasny domek, dacze, fundusze na wakacje zagraniczne, dobry samochod.... Jeden tylko, powszechnie wysmiewany Ojciec Odkupiciel od czasu do czasu powie publicznie pare slow prawdy, ktore natychmiast wzbudzaja furie mediow i "autorytetow" politycznych. Dzisiaj wlasnie, bedac na jakims zjezdzie konserwatystow w Brukseli, Wielebny Ojciec zauwazyl, zreszta zgodnie z prawda, ze Nasza Umeczona Ojczyzna zostala zawlaszczona i jest rzadzona przez elity niepolskiego pochodzenia. Niestety raport jaki podala telewizja "Polsat" nie sprecyzowal jakie to obce pochodzenie mial on na mysli. Byc moze temat ten bedzie tworczo rozwiniety w "Naszym Dzienniku". Drugim "wrogiem publicznym" jest oczywiscie prezes PiSu, ktorego polska "inteligencja" oskarza sie o bezsensowna klotliwosc oraz nieumiejetnosc dojscia do kompromisu. Istotnie prezes nie jest najbardziej inteligentnym politytkiem jakiego widzialem o czym swiadczy incydent, ktory pozbawil go stanowiska premiera. Zwolywanie wyborow przed tym zanim sie rozprawilo z opozycja bylo kargodna lekkomyslnoscia. Nie mniej jaki kompromis jest mozliwy pomiedzy zdrajcami polskich interesow narodowych a silami patriotycznym? Wroga nalezy niszczyc a nie wchodzic z nim w komitywe. Dzieki temu wlasnie, ze III RP wyrosla z kompromisu  jestesmy w takiej sytuacji w jakiej jestesmy. Zmiany stystemu politycznego na przeciwny wymagaja daniny z krwi uprzedniej elity. Tak bylo we wszystkich innych przypadkach wystepujacych w historii. Niestety w Polsce post-okraglo-stolowej takiej czystki zabraklo. 

Monday, June 20, 2011

Raport z Zakopanego

  Jak juz wspomnialem uprzednio (http://bobolowisko.blogspot.com/2011/06/zakopane-podroz-sentymentalna.html ) dzisiejsze Zakopane odbiega znacznie od swojego pierwowzoru. Pisze pierwowzoru bo przez caly dlugi okres PRLu oraz lata 90te miejscowosc ta zmieniala sie minimalnie. To co sie stalo w ciagu ostatnich 10 lat praktycznie odmienilo i wyglad miasta i jego "ducha". Niegdys bylo to miejsce pelne lokalnego folkloru, ktorego jednym z objawow byla masa pijanych gorali, konskie kupy na Krupowkach, stare dorozki oraz wyroby rekodziela podhalanskiego. To wszystko jest obecnie w zaniku. Oczywiscie , przed kosciolem nadal parkuje pare zaprzegow konskich, na ktore raczej brak amatorow. Ale zniknelo przedsiebiorstwo "Cepelia" , ktore najwyrazniej sponsorowalo rodzima tworczosc. Wraz z jej zanikiem zmienil sie tez w znacznym stopniu rynek upominkow. Byc moze jest to takze efekt tego, ze zmienili sie nauczyciele ludowego rzemiosla w lokalnym Liceum Sztuk Plastycznych. Zmarl Hasior, ktorego zreszta specjalnie nie cenilem uwazajac go za niszczyciela tradycyjnej sztuki goralskiej linii Witkiewicza. Zmiane widac nawet w takich drobiazgach jak ewoluujacy w czasie wyglad herbu miasta Zakopane. Za lat mojej mlodosci byla nim "parzenica" (ktora gorale jeszcze wyszywaja na portkach) , zaprojektowana przez Witkacego, ktory zreszta byl tez tworca stylu budownictwa podhalanskiego stanowiacego tworcze uogolnienie formy starych chalup chlopskich, ktorych resztki rozpadaja sie zwolna wzdluz ul. Do Dol. Koscieliskiej. Parzenica byla ladnym i raczej skomplikowanym graficznie symbolem, ktory jakos trafil do smaku goralskim artystom. Stad powtarzali go oni na klamrach do pasow czy "wisiorkach" wykowanych ze starych sanacyjnych srebrnych 10cio zlotowek. W latach 80tych przyszedl Hasior, ktory zwulgaryzowal sztuke goralska wprowadzajac radykalne uproszczenia ksztaltu i linii. To wszystko bylo bardzo zgodne z nowatorska sztuka wspolczesna ale jak wiekszosc ludzi pozbawionych kultury tak i on nie rozumial nigdy tego, ze istota folkloru goralskiego polegala wlasnie na pracochlonnosci i komplikacji linii rysunku czy rzezby.. Nowelizacja sztuki ludowej, ktora zreszta nie odbywala sie wylacznie na Podhalu faktycznie zadawala smiertelny cios jej formie. Z tego czasu wywodzil sie tez kolejny herb miasta Zakopane w postaci uproszczonej i stylizowanej parzenicy, zachowujacej idee i resztki formy znaku pierwotnego. Obecny nowy, kolejny herb miasta to juz kompletne odejscie od tradycji. Sa nim skrzyzowane, zlote klucze Piotrowe u stop czegos co zapewne ma reprezentowac wierzcholek Giewontu z krzyzem. Jest to typowe "logo" firmy Zakopane - ktore mozna uznac z trudnoscia za kolejne wcielenie tradycyjnej parzenicy. Nasz drogi papiez, ktorego zreszta uwazam za heretyka a byc moze nawet za anty-papieza jest obecny rowniez w innych formach. Miejsce ladnych choc prymitywnych obrazkow malowanych na szkle zajmuja obecnie portrety JP II, ktory kroluje na straganach jako pamiatka z wycieczki. Zamknieta jest tez stara restauracja "Poraj" , ktorej nazwa zostala oddziedziczona przez znajdujaca sie w tym samym budynku ksiegarnie. Jest to jedna z trzech przyzwoitszych ksiegarni na Krupowkach. Najporzadniejsza z nich to ksiegarnia "Witkacy" w pasazu handlowym przy tej ulicy. Niestety w zadnej z nich nie znalazlem nic ciekawego do czytania. Z nowszych ksiazek najliczniejsze sa tlumaczenia "kryminalow" amerykanskich i innych oraz tradycyjne chaly Chmielewskiej. Jest tez masa wznowien klasykow PRLu czy II RP (Ossendowski, Dolega-Mostowicz, Piasecki). Praktycznie nie ma zadnej wartosciowej pozycji polskich pisarzy wspolczesnych.  Byc moze powodem jest brak tychze wartosciowych pisarzy wogole. Sytuacja, w ktorej glownymi osiagnieciami sa dziela typu "Bzykanie na rozlewiskiem" (wkrotce ma przybyc trzeci odcinek serialu telewizyjnego opartych na przygodach puszczalskich Polek oraz ich nieudolnych mezczyzn) nie rokuje najlepiej. Praktycznym koszmarem kulturalnym sa tez programy polskiej telewizji zdominowane przez idiotyczne reklamy oraz filmy amerykanskie. Mimo licznych prob nie udalo mi sie tez znalezc restauracji zakopianskiej godnej polecenia. Niektore z nich nawet maja dosc przyjemny wystroj. Ale jakosc posilkow i obsluga to prawdziwy koszmar kulinarny. Jedyna restauracja, ktora moge polecic to znajdujaca sie na Cyrli restauracja "Siedem kotow" . Jest ona powiekszona w stosunku do pierwowzoru i brak w niej owych siedmiu kotow wygrzewajacych sie na oknie ale podawane posilki sa smaczne a obsluga szybka.

Friday, June 17, 2011

Coz u diabla z tym Frankiem Szwajcarskim?

Ostatnio duzo niepokoju wzbudzila u Naszych Ukochanych Przywodcow oraz ich Wiernego Ludu  wzrost relatywny wartosci CHF versus PLN. Zainteresowani byli najbardziej ci, ktorzy wzieli pozyczki w tej obcej walucie gdyz wraz ze wzrostem wzglednej wartosci franka sa oni zmuszeni do podwyzszenia swoich splat w PLN. Wielu powaznych kolegow blogerow ekonomistow/spekulantow (np SiP  http://stojeipatrze.blogspot.com/2011/06/przyczyna-siy-franka-kimono.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A  ) wyszukiwalo powodow tego nieprzewidzianego biegu wydarzen. Tymczasem niemal cala cytowana literatura przedmiotu rodem z renomowanych grup analizy rynku jest ekonomiczna makulatura. Po prostu Swiss National Bank zadecydowal o utrzymaniu stabilnej ceny uncji zlota wyrazonej w CHS (okolo 1306 CHS/oz) i tym samym zakonczyl dewaluacje franka. To co faktycznie widzimy jest skutkiem dewaluacji PLN prowadzonej przez "Narodowy" Bank Polski. Nie ma co lac krokodylich lez. To polskie wladze banku centralnego podrzynaja gardlo swoim obywatelom.
http://www.barchart.com/chart.php?sym=^XAUCHF&t=BAR&size=M&v=0&g=1&p=WO&d=X&qb=1&style=technical
Co gorsza sytuacja bedzie sie pogarszac gdyz Nasza Umeczona Ojczyzna jest w calkiem beznadziejnej sytuacji gospodarczo-finansowej i wobec tego jest malo prawdopodobne aby zaprzestala postepujacej dewaluacji PLN.

P.S. Z jakiegos powodu ostatni odnosnik nie dziala jak powinien. Aby zobaczyc o co mi chodzi trzeba pojsc do www.barchart.com i wpisac index ^XAUCHF. Powodzenia!



Thursday, June 16, 2011

Zakopane- podroz sentymentalna

Od paru dni przebywam w Zakopanem. Jest to w pewnym sensie podroz wspomnieniowa bo nie bylem to chyba od dziesieciu czy wiecej lat. Po tak dlugiej niebytnosci widac wyraznie zmiany a te, jak zazwyczaj, czesciowo sa na lepsze a czesciowo wrecz przeciwnie. Wiec po pierwsze Zakopane sie zdegoralizowalo w tym sensie, ze stalo sie resortem typu takiego jakie sa , na przyklad, w USA wokol wielkich parkow narodowych. Folklor podhalanski niemal zanikl. Sprzedawane tu pamiatki maja nikly zwiazek z ludowa sztuka goralska a byc moze sa nawet  sprowadzane z Chin. Stragany sprzedaja w zasadzie smieciuszki, ktore rownie dobrze moglyby byc sprzedawane w innych resortach w kraju wlaczajac okolice nadmorskie. Kwitnie ludowy humor. Na przyklad w sprzedazy jest podkoszulka z napisem "Kto nie ma brzucha ten slabo rucha". Sprzedawcy najwyrazniej licza na popyt wsrod polskich Lewiatanow, ktorzy znajduja sie w obfitosci na Krupowkach. Sa oczywiscie jeszcze inne koszulki z podobnymi ludowymi aforyzmami.
   Szczesliwie zachowano jeszcze styl goralski  w architektorze powstajacych w zbyt duzym zageszczeniu pensjonatow i hoteli. Baza hotelarska miasta sie rozwija. Co do tego nie ma dwoch zdan ale budynki umieszczane sa zbyt blisko siebie. Krupowki wzbogacily sie o duza liczbe zupelnie przyzwoitych sklepow i mniej przyzwoitych restauracji niepotrzebnie nazywanych tu karczmami. Z tymi bowiem maja one malo wspolnego. Jakosc serwowanych potraw jest mierna a ceny wydaja sie wygorowane. Komunikacja jest dobra dzieki malym autobusikom, dla ktorych jednak nie udalo mi sie dostac nigdzie rozkladu i trasy jazdy. W dalszym ciagu najwygodniejszym sposobem transportu jest wlasny samochod. Po nim taksowka. Chodzac po starych katach zauwazylem tez sporo posesji i domow, ktore wygladaja na opuszczone lub czasowo niezamieszkane. Tarasy i podjazdy porastajace trawa, tu i owdzie zabite deskami okna.... Byc moze jest to znak wymierania starszej generacji stalych mieszkancow. Stare Zakopane przypominaja jeszcze kierdle owiec wypasane na lakach pod reglem pilnowane przez wielkie biale owaczarki podhalanskie. Zapach owczego lajna robi atmosfere drogi pod reglem bardziej swojska ale na jak dlugo- trudno powiedziec. Zabudowania  zwolna podciagaja od ul. Koscieliskiej w kierunku regla. Szczesliwie Tatrzanski Park Narodowy pozostaje takim jakim byl. Nowe sa jedynie wagoniki kolejek linowych na Kasprowy i Gubalowke. Ta ostatnia zostala jednak podzielona na dzialki i piekne niegdys laki sa juz niedostepne. Caly zreszta grzbiet Gubalowki jest jednym ciagiem straganow. Z pewnym wahaniem poszedlem na dluzsza bo parugodzinna wycieczke w zasadzie na niewielkim ale dla mnie juz meczacym poziomie wzniesienia : Dolina Strazyska - przelecz w Grzybowcu do Doliny Malej Laki i powrot Droga pod Reglem. Przy okazji porozmawialem z zakonnica, Polka, ktora przyjechala do kraju na leczenie  zapalenia pluc. Jej stalym miejscem pracy jest miasto Winnica na Ukrainie. Jak mowi ta zacna niewiasta jej glownym zadaniem jest praca z mlodzieza zaniedbana, ktora uczy ona uprzejmosci oraz kultury wspolzycia. Jej zgromadzenie i polski kosciol pelni takze role reduty polskiej kultury wsrod ukrainskiej dziczy. Rozbawila mnie jej opowiesc o przedstawieniu jakie dzieci uczeszczajace do parafii urzadzily ostatnio. Przedstawialo ono ucieczke Zydow z Egiptu . Dzieci zostaly ozdobione pieczecia baranka na czole co zapewne mialo symbolizowac przynaleznosc do ludu wybranego. Duzym wydarzeniem bylo zatopienie armii faraona przez przykrycie jej niebieskimi przescieradlami symbolizujacymi fale Morza Czerwonego. Kiedy zauwazylem, ze Baranek jako symbol pojawil sie zbyt wczesnie gdyz wyznawcy Mojrzesza byli wlasnie tymi, ktorzy byli odpowiedzialni, znacznie pozniej zreszta, za smierc zalozyciela religii katolickiej czyli owego symbolicznego baranka bozego, owa zacna kobieta powiedziala, ze praktykuja z dziecmi ekumenizm i w zwiazku z tym ucza ich elementow Starego Testamentu nie wdajac sie w niepotrzebne szczegoly.

poniedziałek, czerwca 27, 2011

C I R C

Histeria głupoty i świryzm, oraz arogancja - Wojna! [ściśle tajne]

ZACHOWAJ ARTYKUŁ
Teraz utnę ubekom i wsiokom, oraz różnej agenturze żródełko i metody. Utnę Wam jaja. Popamiętacie mnie plotkarze i zbieracze informacji, donosiciele, chciwcy, cynicy.
Odbyłam z Łazarzem  rozmowę na PW.

circ napisał:
  Zadzwonił do mnie człowiek , któremu drugi człowiek ps. Luśnia ( ubek), były członek KPN
  powiedział, że Opara w 2000 r. jeździł z gen. Wileckim i robił mu kampanię wyborczą.

Wiesz coś o tym? Podpytaj Oparę.
Musimy wszystko wiedzieć, żebyśmy potem nie zostali zaskoczeni.
ŁŁ napisał;
Jeden człowiek, drugi człowiek trzeciemu.... Mam tego dosyć. Nie będę nikogo pytał, każdy obywatel ma prawo głosować na kogo chce, nawet na Wileckiego czy Kwaśniewskiego. Kwestia agenturalności to jedno (wyjaśniona) a wkraczanie w czyjeś życie z butami to drugie.
Masz oświadczenie i ono zamyka sprawę. KONIEC TEMATU!!

circ napisał:
Ja na twoim miejscu chciałabym wiedzieć, czy człowiek z którym robisz interesy kłamie, czy nie. Może ten sam błąd zrobiłeś w poprzednim interesie. Ta słabość nazywa się "zuchwała nadzieja"
To polska sprawa, nie tylko twoja. Bądź odpowiedzialny.

Powiedział mi to Sendecki, któremu z kolei powiedział ten Luśnia, który sam się do niego odezwał, jakby w tej sprawie. Sendecki zaś przypomina sobie Oparę z tamtego czasu, poznał go na jakimś przyjęciu, u Podkańskiego pod Lublinem, było lato, w jesieni miały być wybory na prezydenta.
Wilecki zajechał srebrnym mercem "okularnikiem" wysiadł generał i z nim dwóch oficerów, jeden z nich Opara przedstawił się jako oficer WP.  Byli adiutantami gen Wileckiego. Wilecki właśnie przestał być Szefem Sztabu WP.
Stronnictwo Kowalskiego i Giertycha robiło mu kampanię prezydencką.

Ja ci powiem, nie lubię plotek, ale qrcze boję się, bo ludzie systemu są cyniczni. To samo mówił mi K.( nazwisko znane ŁŁ) o Oparze i bardzo przestrzegał, a on jest mądry. Ty z kolei jesteś jak ta baba, co ją mężowie zdradzają.

Sendecki też się zastanawia, czemu Luśnia się zgłosił z tym i mówi, że może dlatego, że ktoś chce rozwalić Ekran.

Ja nie wiem, ale ci mówię, bo uwazam, że trzeba wszystko czyścić.
Nie chcę zostawiać dla siebie żadnych tajemnic, bo i to nie na moje barki.
ŁŁ był łaskaw;
Obserwuję codziennie tego człowieka od 8 miesięcy i na razie nie złapałem go na kłamstwie. Nie bądź taka zasadnicza i święta, bo każdy może dostać łatkę. Ty też. Popytaj Teresy Bochwic. Jest przekonana, że jesteś agenturą ale tego nie rozgłasza, bo jej wstyd, że do Ciebie jeździła. Więc nie pieprz mi tu Circ swoich głodnych analiz i wyroków kto mądry a kto nie, bo coraz bardziej mi wyglądasz na rozplotkowaną naturalizowaną arystokratkę o manierze nastolatki.
Tymczasem wyżej tyłka nie podskoczysz niestety, co widać i słychać, ergo Twoich "mądrości" nie kupuję. Jak coś bedziesz uważała za sensowne to sie przyłącz, jak nie to nie. Najprostsze rozwiązania są najlepsze.
Koniec tematu.

ja napisałam;
Teresa Bochwic mnie nie obchodzi, bo jest głupia i powołując się na jej "intuicję" jesteś niepowazny. To jest Bolek, któremu wmówiono, ze współpracując nie współpracuje. To najgłupsza opozycja koncesjonowana, jaką w życiu widziałam. Nic nie zrobiła, tylko ploty roznosi i czuje się wazna. Będą tak sobie popierdywać jako opozycja całe zycie i zyć z nagród, jak Bartoszewski, też opozycjonista wieczny.

Swiadectwo sobie wydajesz tą Teresą Bochwic. Jest zlojalizowana rozumowi Kaczyńskiego, bo własnego nie ma. Gdybym była agentem, dawno bym karierę zrobiła jak ona.

Ja mówię o faktach, które można sprawdzić, nie o plotach.

Jesteś naiwny ŁŁ. To żle wróży.
KONIEC ROZMOWY.

Teraz dopiszę niebieskim.

Jestem w stanie wiele znieść,ale miarka się przebrała.

Odkąd uświadomiłam sobie  w czym problem z polityką i zaczęłam pisać poważnie( choć w niepowaznej formie), oblegają mnie ludzie mierni i agentura jawna i skryta, podająca się za przyjaciół, chcąca poznać osobiście, koniecznie przyjechać do domu, pod błachymi pozorami, lub niebłahymi, donosząca na innych, chcąca wymieniać się "informacjami" choć mówię, że tego nie cierpię i nie wiem co z tym robić.  Poznaję ludzi po umysłach, nie majtkach. Udaję, że nie widzę, że to agenci i "agenci" nieformalni, czyli polityczne lizusy żyjące z telefonicznego i netowego handlu informacją, wszelcy chętni do służenia na "opozycyjnych " salonach, narkomani bycia w środku wydarzeń, opozycja koncesjonowana, będąca zbyt słaba moralnie i niewystarczająco wyposażona przez Boga, by być rycerstwem niezłomnym.



Ci ludzie, to odpryski komuny, która jakoś tam wyniosła ich do władzy średniego szczebla, dzieki usłużności i milczeniu, efekt odwróconego porządku i wybicia prawdziwych elit. Ubzdurało się tej głupocie,  że to oni namaszczają elitę, sprawdzając ją uprzednio pod każdym względem, z pomocą róznych "doradców" z wojska i służb, zbierających te informacje, zaglądających ludziom do dupy, do garnków, do łóżka, wszędzie, oceniających po wyglądzie i słownictwie,czy odpowiada pretensjonalnym wzorcom  ich wyobrażeń kształtowanych przez Hollywood, stawiając się tym samym ponad każdą wyobrażoną nawet elitą. Ci wygarniturowani krawaciarze korporacyjni, skromne damusie w niegustownych kostiumikach, podobne do siebie kropla w kroplę.

Oni nam zaglądają w dom w zęby, żadając nazwisk, sami kryjąc się za pseudonimami. Wielcy walczący sami z sobą i podobnymi sobie, agenci gotowi wydać wyrok śmierci na "agenta:" "złego", "nie naszego", wiecznie węszący zdrady, paranoicy, obsesjonaci, ofiary własnej urojonej walki o niewiadomo co, bo nie artykułują swojej wiary, idei, porządku wartości. Ludzie plotek, walki i podstępu. Lojaliści swoich "wodzów" i wyobrażeń. Niewolnicy. Tak jest, jak zabije się Boga Prawdę. Szuka się potem prawdy w hakach, grzebiąc w prywatnym. Jak ktoś nie ma tajemnic, to mu się je dorabia.



POCAŁUJCIE MNIE WSZYSCY W DUPĘ. Tajniacy i głupcy.

Byliście u mnie, była Teresa Bochwic. I co ona stąd wyniosła? Kiedy mówiłam o idei ziewała o przyglądała się srebrnym łyżeczkom. Rozglądała po domu, wiedząc, ze zaraz obdzwoni całą Warszawę. Kiedy mówiłam, że jej matka przyjaźniła się z grożnym masonem Lipskim, o którym Teresa pisze, jaki to był porządny człowiek i autorytet, nie chciała o tym słyszeć. Tak się zna na ludziach, ta wywiadowczyni, członek Solidarności i wieczny opozycjonista, kolegujący się z komuchem  Skonką, ktory woła na skrzynkach do reaktywacji święta pracy. Ta komuna mentalna długo będzie jeszcze szkodzić czerwonym wirusem.
Tak jestem dla was ważna? Nie spodziewałam się. Widocznie jestem dziewicą polityczną, jedyną spośód was i koniecznie musze wytarzać się w gównie, by być wasza.
Nie uważam tego co robisz za sensowne ( jak już pytasz, czy się przyłączę), bo jesteście mentalną komuną, teraz korporacyjną. Zdradza was myślenie, język i wiara w postęp. Nie macie idei i nie zamierzacie jej mieć.
Popieprzacie o jakiejś demokracji bezpośredniej i społeczeństwie obywatelskim, nie Narodzie i Wierze.

Coryllus miał rację, że ziewał. Artyści tu ziewają, bo artyści to ludzie ducha, a duch tworzy kształt, nie politruk.
Zastanowię się, czy pisać dalej na Ekranie. Jesteście zdarci politycznie,zuzyci i każdą świeżość zamordujecie.

Napisałam ja, grzeszna, bez apetytu na władzę i pieniądze, kobieta normalna i bez złudzeń.
Tak, to ja jestem normalna, w świecie który oszalał.

aha.
Radę też se wsadźcie w dupę. Nie wyobrażam sobie współpracy z ludźmi, którzy nie mają do mnie szacunku, a ja do nich.
http://circ.nowyekran.pl/post/14817,histeria-glupoty-i-swiryzm-oraz-arogancja-wojna-scisle-tajne

środa, czerwca 15, 2011

blogosfera jeszcze w o l n a

CZY RZETELNI POLITYCY OPUSZCZĄ TUSKA I PO? CZY BEZ CBA MAFIA OPANUJE POLSKĘ? Informacje .

Rzetelna analiza afery hazardowej pokazuje, że Donald Tusk przez wiele tygodni nie wyciągał konsekwencji wobec swoich najbliższych współpracowników podejrzanych o popełnienie poważnych przestępstw.
W dodatku są poszlaki, że to Donald Tusk osobiście ujawnił tajne informacje tym osobom i także premier jest zagrożony długoletnim pobytem w więzieniu.
Wydaje się niemożliwe, aby kierownictwo PO zaczęło działać w sposób przejrzysty, czy zatem obserwujący to uczciwi politycy tej partii będą chcieli dalej pozostawać w organizacji o tak wątpliwej reputacji?
Polecam zwłaszcza fenomenalne analizy blogerki Kataryny.
http://kataryna.salon24.pl/ 129628,tusk-walczy-o-zycie
http://kataryna.salon24.pl/ 129864,zaufanie
http://kataryna.salon24.pl/ 129940,na-90-procent-rysiu-ze- zalatwimy
http://kataryna.salon24.pl/ 130133,projekt
http://kataryna.salon24.pl/ 130758,projekt-cd
http://kataryna.salon24.pl/ 130446,co-sie-stalo-30-lipca- 2009
http://kataryna.salon24.pl/ 130560,dorn-pyta-o-30-lipca- 2009

Afera stoczniowa. Najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) oraz Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) przeprowadzili fikcyjny przetarg na sprzedaż majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Z dokumentów przesłanych przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego do najważniejszych osób w państwie wyłania się obraz totalnego bezprawia, degrengolady i łamania zasad.
http://www.wprost.pl/ar/ 174749/JANECKI-Afera- stoczniowa-to-najwieksza- afera-III-RP
http://www.wprost.pl/ar/ 174743/Dokumenty-CBA- potwierdzaja-istnienie-Grupy- Trzymajacej-Stocznie

Okazuje się, że to nie premier znalazł się w pułapce, ale Mariusz Kamiński, a szczerze powiedziawszy znaleźli się w niej wszyscy, którzy jeszcze jakieś afery w Polsce chcieliby wytropić. Gdy szef CBA złożył zawiadomienie o aferze hazardowej do prokuratury, zostało ono nie przyjęte z powodu braku kompletu dokumentów. Gdy teraz chce złożyć zawiadomienie wraz z wszystkimi dokumentami, rząd oskarża go, że prokuratury nie zawiadomił od razu.
To informacja dla wszystkich służb tropiących korupcję: nie macie szans uniknąć oskarżenia. Będziecie oskarżani o brak podstaw do waszego działania, a to znaczy, że chcecie sami spreparować coś przeciwko swoim przeciwnikom, albo znajdziecie się pod zarzutem, że nie powiadomiliście właściwych organów. Jeśli Kamiński nie powiadomiłby premiera przed przekazaniem sprawy dotyczącej jego najbliższego otoczenia prokuraturze, oskarżony zostałby o intrygę i działania za plecami swojego przełożonego.
Skoro to zrobił, oskarżony jest o zastawienie na premiera pułapki.
http://www.rp.pl/artykul/ 375984.html

Apel w obronie szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Podpisz i prześlij ludziom dobrej woli.
http://kijowski.salon24.pl/ 130402,apel-w-obronie- kaminskiego-trzeba-dzialac

To nie szef CBA Mariusz Kamiński poinformował jako pierwszy premiera Donald Tuska, że w pracach nad ustawą hazardową dzieje się coś złego. Do kancelarii szefa rządu pismo o lobbingu prowadzonego na rzecz biznesmenów z branży hazardowej dotarło już 14 lipca, a więc miesiąc przed tym, jak Kamiński spotkał się w tej sprawie z Tuskiem.
Donald Tusk powiedział niedawno, że pracom nad ustawą zaczął przyglądać się dopiero po sygnale szefa CBA z 12 sierpnia 2009.
http://www.tvn24.pl/-2, 1622622,0,1,premier-wiedzial- juz-w-lipcu--ze-cos-jest-nie- tak,wiadomosc.html

Najpierw Andrzej Czuma kazał CBA odtajnić podsłuchy. Gdy biuro to zrobiło, zaprotestował Edward Zalewski, prokurator krajowy i podwładny Czumy. Pod koniec września część tajnych materiałów otrzymał premier, prezydent i marszałkowie Sejmu i Senatu. Jednak materiały, które CBA odtajniło i wysłało we wtorek, zawierały więcej nagranych rozmów, które obciążały polityków PO. I gdy te materiały dotarły do prokuratury, to w resorcie sprawiedliwości nastąpił zwrot o 180 stopni.
http://www.dziennik.pl/ polityka/article452966/Nie_ dowiemy_sie_co_jest_w_ materiale_CBA.html

Kancelaria Premiera lub minister Drzewiecki kłamią. W kalendarium prac premiera zamieszczonym na stronie KPRM podano, że 19 sierpnia Donald Tusk spotkał się z ministrem Drzewieckim. Tymczasem sam minister na konferencji prasowej podał, ze w spotkaniu tym wziął udział również
wicepremier Schetyna. To niedopatrzenie czy celowa osłona Grzegorza Schetyny?
http://www.kprm.gov.pl/ templates/admin/userfiles/ files/10862_Kalendarium.pdf

Tydzień temu na łamach Rzeczpospolitej postawiliśmy pięć pytań, na które, naszym zdaniem, trzeba przede wszystkim odpowiedzieć, badając aferę hazardową. Od tego dnia na temat całej sprawy napisano setki stron, wypowiedziano tysiące słów. Mamy za sobą konferencje prasowe, serię dymisji w rządzie i ostrą debatę w Sejmie. Czy to zbliżyło nas do odpowiedzi na trudne pytania?
http://blog.rp.pl/gociek/2009/ 10/08/ministrowie-odchodza- ale-trudne-pytania-wciaz- pozostaja

Jarosław S. pseudonim "Masa", były gangster z Pruszkowa, a obecnie świadek koronny mówi: Lata 90, to były nienormalne czasy, ale ludzi z tamtego okresu pozamykali już nawet na 25 lat. Teraz znów zaczyna się robić lepiej dla świata gangsterskiego, ponieważ policja zaczęło odpuszczać, głównie ze względu na oszczędności - dodaje. - Na policji nie powinno się oszczędzać - radzi. Rozmowa miała miejsce w październiku 2009, po 2 latach rządów Donalda Tuska.
Dzięki PO gangsterom żyje się lepiej?
http://www.tvn24.pl/-2, 1622628,0,1,masa-po-komisji- niewielu-politykow-zostaloby- na-rynku,wiadomosc.html

Prezes PiS: nie mamy już do czynienia z kryzysem w PO, ale z kryzysem państwa. Odwołanie szefa CBA jest chęcią uniknięcia kolejnych kompromitacji, bo nie wiadomo ile jeszcze jest tych afer.
Złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa CBA to objaw frontu kłamstwa, za którym kryje się szok i rozpacz.
http://wiadomosci.wp.pl/kat, 1342,title,J.-Kaczynski-afera- stoczniowa-wieksza-niz- hazardowa,wid,11581987, wiadomosc.html

Trzy lata temu rozmawiałem z jednym z szefów TVN 24. "Wiesz, ile razy mamy czerwony pasek i nagłówek "Afera" lub "Kryzys", to nam oglądalność skacze trzykrotnie! Dlatego musimy podkręcać afery PiS-u przyznawał z uśmiechem, a ja mu wierzyłem: prywatna telewizja, oglądalność święta rzecz. I patrzcie państwo jaka odmiana! Teraz z tydzień się wahali, czy dać jakiś pasek, ikonkę, znaczek, a jak dali, to nieśmiało, skromniutko, na chwilkę. Widocznie oglądalność mają już taką, że widzów trzeba kłonicą od telewizora odganiać, bo im się słupki w rankingach nie mieszczą.
http://blog.rp.pl/mazurek/ 2009/10/08/krotki-kurs- pisania-afer

Próba odwołania Mariusza Kamińskiego to jest w istocie przyznanie się do winy Donalda Tuska i całej PO. Do tego odwołania nie ma żadnych podstaw prawnych - podkreślił prezes PiS. Dodał, że ustawa o CBA mówi wyraźnie, że szef Biura może stracić stanowisko w wyniku prawomocnego wyroku sądu.
- Postawienie zarzutów w żadnym wypadku taką przesłanką nie jest.
http://wiadomosci.wp.pl/kat, 113994,title,J-Kaczynski-Tusk- probuje-rozpaczliwie-sie- bronic,wid,11574567,wiadomosc. html

Decyzje Donalda Tuska podjęte w środę 7 października, po odsączeniu retoryki i chłodnej analizie, wyglądają na kpinę z obywateli.
http://wiadomosci.wp.pl/kat, 113994,title,Tusk-i- Komorowski-probuja-zrobic-z- Polakow-idiotow,wid,11576492, wiadomosc.html

Minister Czuma (PO) w Radiu ZET porównał "Rzeczpospolitą" do gadzinówki z nazistowskich Niemczech, dziennika propagandowego Adolfa Hitlera. Rafał Ziemkiewicz: Nie jest do pomyślenia, aby w cywilizowanym kraju, respektującym standardy demokracji, szanujący się polityk pozwolił sobie ubliżać zarazem opozycyjnej partii i niezależnej gazecie, porównując ją do hitlerowskiej NSDAP i jej oficjalnego organu prasowego.
http://www.dziennik.pl/ polityka/article451429/ Rzeczpospolita_nazistowska_ gadzinowka_.html

Monika Olejnik kłamie i manipuluje? Analiza jej wywiadu w Radiu Zet z posłem Prawa i Sprawiedliwości Arkadiuszem Mularczykiem.
http://filipstankiewicz. salon24.pl/130152,monika- olejnik-klamie-i-manipuluje- analiza-jej-wywiadu-w-zetce

Polska udzieli pomocy finansowej Islandii w wysokości 630 milionów złotych. Tymczasem nasz kraj zbliża się do poziomu dopuszczalnego zadłużenia. To wygląda na ciężką lekkomyślność rządu Tuska.
http://www.niezalezna.pl/ article/show/id/25901

Podczas zakończonych kilka dni temu manewrów ZAPAD 2009 Rosjanie i Białorusini ćwiczyli likwidację polskich wojsk. A podobno za rządów Tuska wzajemne stosunki uległy poprawie. To chyba jednak były plotki.
http://fakty.interia.pl/swiat/ news/rosjanie-cwiczyli- likwidacje-polskich-wojsk, 1377576

Lista zarzutów pod adresem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO) jest długa: utrudnianie działań zasłużonemu Stowarzyszeniu Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte, nagła odmowa sfinansowania budowy pomnika ku czci zamordowanych przez Niemców 60 tysięcy Polaków na Pomorzu, problemy Poczty Polskiej w Gdańsku, pozostawienie w zapomnieniu słynnego miejsca kaźni Victoria Schule, brak stałej ekspozycji pokazującej męczeństwo Polonii Wolnego Miasta Gdańska, odmowa zamiany w izbę narodowej pamięci niedawno odkrytych lochów więzienia przy ulicy Kurkowej - miejsca torturowania i mordów ,,żołnierzy wyklętych" i niepodległościowej opozycji.
Czy Pan Adamowicz jest patriotą?
http://gazetaprawdy.salon24. pl/126984,westerplatte-1939- prawdziwa-historia

Spis kilkudziesięciu afer i zaniedbań koalicji PO-PSL i rządu Donalda Tuska
http://tekstowisko.com/ radiopl/60343.html

Z przymrużeniem oka:

Zamieszki po meczu w Rumunii. Interweniują oddziały specjalne, jeden z funkcjonariuszy upada w trakcie biegu, drugi gubi broń, którą podaje mu
jeden z gapiów (ok. 2 min 30 sek). Mam nadzieję, że polskie służby tego typu są bardziej profesjonalne.
http://www.youtube.com/watch? v=_kq4Am8WFW8&feature=player_ embedded

Świetne przeróbki plakatów wyborczych PO. Obiektywnie - mojej żonie też się spodobały.
http://harcerz.salon24.pl/ 128998,plakaty-wyborcze- platformy

Serdecznie Pozdrawiam

Filip Stankiewicz

Tematy w dziale dla inteligentnych:
"AFERY PRAWA"
Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyk�w z całego świata kt�rych celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI
ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm - Polska
redakcja@aferyprawa.com
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄD�W JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

piątek, czerwca 10, 2011

bezkarność POtchórza * ODWAGA W. Sumlińskiego

PROCES W SPRAWIE AFERY MARSZAŁKOWEJ

Jaki to kraj, w którym proces sądowy z prezydentem państwa i szefami służb specjalnych w tle, nie wzbudza żadnego zainteresowania mediów? Jakich dziennikarzy ma ten kraj, jeśli zamykają oczy na spektakularny proces swojego kolegi i milczą tchórzliwie w obawie przed przekroczeniem politycznego zakazu?
Dziś przed sądem w Warszawie rozpoczął się proces  dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, oskarżonego o płatną protekcję przy weryfikacji byłego oficera WSI. Na liście świadków w tym procesie znajdują się m.in. Bronisław Komorowski, szef ABW Krzysztof Bondaryk, Paweł Graś, Antoni Macierewicz, a także znani dziennikarze oraz wysocy rangą byli oficerowie WSI.
Przypomnę, że chodzi o kombinację operacyjną z udziałem ludzi WSW/WSI, szefostwa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozgrywaną w latach 2007-2008. Cele kombinacji polegały na uzyskaniu dostępu do tajnego aneksu z Raportu z Weryfikacji WSI, a gdy okazało się to niemożliwe - na zdyskredytowaniu członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Działania te miały również na celu zdezawuowanie treści zawartych w aneksie oraz uprzedzenie ewentualnych zarzutów dotyczących powiązań polityków Platformy ze środowiskiem byłych WSI. Priorytetem kombinacji pozostawała osłona politycznego „patrona” wojskowych służb - Bronisława Komorowskiego.
W toku kombinacji korzystano z silnego wsparcia medialnego, a sygnałem do rozpoczęcia akcji pod nazwą „afera aneksowa” był artykuł Anny Marszałek opublikowany w „Dzienniku” z dn. 19 listopada 2007r. zatytułowany - „Aneks do raportu o WSI na sprzedaż” i opatrzony nagłówkiem – „Każdy może kupić tajne dokumenty”. Żadne z kłamstw rozpowszechnianych przez media nie znalazły potwierdzenia. Nigdy nie było żadnej „afery z aneksem”, nigdy nie wykazano, by nastąpił jakikolwiek przeciek treści z tego dokumentu. Wszelkie oskarżenia i rzekome dowody - o których miesiącami zapewniali nas żurnaliści i „specjaliści” od służb okazały się fałszywe, a intensywnie prowadzone czynności śledcze nie przyniosły rezultatów.
Kombinację tę opisywałem szeroko na tym blogu, nadając jej nazwę afery marszałkowej.
Moim zdaniem, mogła mieć ona następujący przebieg:
Inicjatorem działań mógł być Bronisław Komorowski, którego nazwisko pojawia się kilkadziesiąt razy w Raporcie z Weryfikacji WSI. Mógł on zwrócić się do swojego zaufanego, wieloletniego współpracownika, gen Józefa. Buczyńskiego z prośbą o zorganizowanie grupy kilku oficerów byłych WSW/WSI. Celem działalności tych osób miało być dotarcie do informacji zawartych w aneksie do Raportu z Weryfikacji WSI, a jeśli istniałaby taka możliwość, również zdobycie tajnego dokumentu. Osobą odpowiednią do przeprowadzenia akcji wydawał się były szef komunistycznego kontrwywiadu wojskowego płk Aleksander L.,- wieloletni znajomy Komorowskiego, działający również jako informator w środowisku dziennikarskim. L. łączyła znajomość z Wojciechem Sumlińskim, a poprzez dziennikarza liczono na dotarcie do Leszka Pietrzaka i Piotra Bączka lub innych członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. Prawdopodobnie, w grze uczestniczyli jeszcze inni oficerowie WSI, zajmując się osłoną działań Aleksandra L., a operacja zdobycia aneksu była prowadzona na długo przed wyborami parlamentarnymi 2007r. Bronisław Komorowski spotkał się z Aleksandrem L i przystał na jego propozycję uzyskania nielegalnego dostępu do informacji stanowiących tajemnicę państwową, a następnie umówił się z nim w kwestii dalszych kontaktów.  W dniu 27.07.2008r., składając zeznania w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07 Bronisław Komorowski pod rygorem odpowiedzialności karnej zeznał: „Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie miał możliwość dotarcia do tych dokumentów”.
Problem pojawił się w momencie, gdy okazało się, że nie ma szans na dotarcie do ludzi Komisji Weryfikacyjnej, a tym bardziej, że nie uda się uzyskać dostępu do aneksu. W tym momencie nastąpiła zmiana kombinacji i został do niej włączony płk Leszek T. – były funkcjonariusz WSW, w latach 80. zajmujący się prześladowaniem opozycji niepodległościowej, po roku 1990 penetrowaniem środowiska dziennikarskiego i Kościoła. To on zajął się uzyskaniem „materiałów dowodowych” obciążający Sumlińskiego i członków Komisji Weryfikacyjnej. Taka koncepcja zakładała, że dobrowolną „ofiarą” stanie się również Aleksander L., z którym rozmowy T. miał nagrywać. Warto przypomnieć, że w październiku 2007r i pojawiły się publikacje medialne wskazujące na odpowiedzialność Komorowskiego w sprawie inwigilacji członków komisji sejmowej w roku 2000 oraz informacja o wezwaniu kandydata PO na marszałka Sejmu przez Komisję Weryfikacyjną. Niemałe znaczenie dla przyspieszenia kombinacji mógł mieć również artykuł Leszka Misiaka, w którym ujawniono fakt bliskiej znajomości Komorowskiego z płk Aleksandrem L.
Również w roku 2007 roku dziennikarz  Wojciech Sumliński przeprowadził z Komorowskim kilka rozmów, w związku z przygotowywanym dla programu „30 minut" w TVP Info materiałem filmowym o Fundacji Pro Civil, w której działalność byli zaangażowani ludzie służb wojskowych.  Być może ten fakt i obawa przed wiedzą dziennikarza zadecydowały o wytypowaniu Sumlińskiego jako główną ofiarę kombinacji. W tym czasie dziennikarz pracował też nad książką o Wojskowych Służbach Informacyjnych i prowadził dziennikarskie śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki.
Podczas wywiadu dla programu I PR w dniu 1.08.2008 roku, Bronisław Komorowski odpowiadając na pytanie o treść zeznań w Prokuraturze Krajowej i znajomość z Wojciechem Sumlińskim stwierdził: „o panu Sumlińskim nic nie wiem, chyba nie znałem tego pana, więc moje zeznania dotyczyły byłego czy pułkownika dawnych służb komunistycznych.”?
Natomiast z  zeznań płk. Leszka T. wynika, że na początku listopada 2007 r. doszło do jego spotkania z Bronisławem Komorowskim, Krzysztofem Bondarykiem, Grzegorzem Reszką (p.o. Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego) i Pawłem Grasiem (ówczesnym zastępcą przewodniczącego sejmowej komisji ds. Służb Specjalnych), a na spotkaniu poczyniono ustalenia w zakresie postępowania z członkami Komisji Weryfikacyjnej. Poczynione wówczas ustalenia były realizowane przy udziale płk. Leszka T, jako jedynego świadka w śledztwie w sprawie domniemanej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej. O fakcie spotkania Komorowski nie poinformował podczas przesłuchania przed prokuratorem.
W efekcie - płk Leszek T. złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu korupcji wokół Komisji Weryfikacyjnej, obciążając Aleksandra L., Wojciecha  Sumlińskiego oraz Piotra Bączka. Jednocześnie uruchomiono zmasowaną kampanię medialną, mająca na celu dezinformację społeczeństwa, w tym wytworzenie fałszywego przekonania, że doszło do „wycieku” aneksu, a sprawa ma podłoże korupcyjne. Momentem kulminacyjnym kombinacji był dzień 15 maja 2008 r. gdy ABW dokonała przeszukania w domach Sumlińskiego, Bączka i Pietrzaka, licząc na znalezienie jakiegokolwiek dowodu potwierdzającego z góry założoną tezę o wycieku aneksu. Aresztowanie Aleksandra L mogło zaś uwiarygodnić tezę, że oficer WSW/WSI współpracował z ludźmi Komisji. Podjęto również próbę „aresztu wydobywczego” wobec Wojciecha Sumlińskiego, licząc prawdopodobnie na zastraszenie dziennikarza i uzyskanie materiałów obciążających członków Komisji.  Ponieważ nie doszło do aresztowania dziennikarza, a prezydent Lech Kaczyński ogłosił, iż nie opublikuje aneksu - zdecydowano o zakończeniu kombinacji.
O prawdziwym przebiegu sprawy, Polacy nigdy nie zostali poinformowani. Obowiązująca do dziś zmowa milczenia tzw. wiodących mediów sprawiła, że została ona ukryta przed opinią publiczną i żadne z jej elementów nie pojawiły się w trakcie prezydenckiej kampanii Bronisława Komorowskiego. Na zachowanie dziennikarzy miały niewątpliwy wpływ słowa Bronisława Komorowskiego  z dn.1.09.2008 roku, gdy główny reżyser afery marszałkowej pouczył środowisko dziennikarskie:
Ja bym sugerował dużą wstrzemięźliwość w okazywaniu solidarności zawodowej dziennikarskiej, no bo sprawa nie dotyczy docierania czy łamania tajemnicy państwowej przez dziennikarza śledczego, co bym rozumiał, nie akceptował, ale rozumiał, ale dotyczy podejrzenia o korupcję, po prostu o korupcję, o pomoc w korupcji. I to w takim obszarze bardzo delikatnym, wrażliwym z punktu widzenia interesów państwa, jak służby specjalne. Więc sugerowałbym ogromną wstrzemięźliwość tutaj, zostawmy to, niech prokuratura to zbada w całym trudnym kontekście...”.
Apel został powtórzony, gdy kilka miesięcy później zapytano Komorowskiego o zwołanie specjalnego posiedzenia komisji ds. służb specjalnych, czego domagali się dziennikarze programu „Misja specjalna”. Komorowski odpowiedział:
Ja uważam, że tutaj jest jakaś głęboka przesada w okazywaniu solidarności korporacyjnej przez niektórych... a może środowiskowej takiej, bo co może Komisja ds. Służb Specjalnych w kwestii tego, czy prokuratura ocenia i sąd, że należy osobę podejrzaną o korupcję izolować czy nie? No, to jest kwestia znajomości pewnej... pomysłu na śledztwo, prawda? Oraz pewnej specyfiki danej sprawy. No, jeżeli trzeba izolować, to się wsadza do aresztu.”
Środowisko dziennikarskie, pomne przykładu Wojciecha Sumlińskiego musiało doskonale zapamiętać, że „przesada w okazywaniu solidarności korporacyjnej” może się również zakończyć „wsadzaniem do aresztu”.
Wojciech Sumliński, w grudniu 2009 roku, w wywiadzie udzielonym PR1 po opublikowaniu komunikatu o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia wyraził nadzieję, że proces odbędzie się przy otwartej kurtynie. Byłaby to ważna okoliczność, ponieważ istnieją poważne obawy, iż proces może przebiegać pod dyktando pułkownika komunistycznej bezpieki Aleksandra L. W akcie oskarżenia, ten były szef Zarządu I Szefostwa WSW przyznaje się do winy i chce dobrowolnie poddać karze 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i karze grzywny w wysokości ponad 50 tys. zł. Prokuratura popiera to rozstrzygnięcie, a skoro jeden z oskarżonych już przyznał się do winy wolno sądzić, że pozycja procesowa Sumlińskiego zostanie zdeterminowana tym faktem, a w swoich zeznaniach płk L będzie obciążał dziennikarza.
Sprawa – choćby ze względu na format występujących w niej postaci – jest niezwykle ważna dla opinii publicznej, a prowadzenie jej przy otwartej sali sądowej pozwoliłoby poznać faktyczne mechanizmy afery marszałkowej.
Z tego jednak względu wydaje się pewne, że proces zostanie utajniony. Przebieg dzisiejszej rozprawy, zdaje się  też nie postawiać złudzeń co do intencji prokuratury. Obecni na rozprawie Antoni Macierewicz i Piotr Bączek bowiem złożyli wniosek o umożliwienie im uczestnictwa w procesie w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Wniosek poparł oskarżony Wojciech Sumliński i jego obrońcy, jednak prokurator wyraźnie się temu sprzeciwił.
 - „Podczas rozprawy doszło do zadziwiającej sytuacji, w której ja jako oskarżony popierałem wniosek powołania oskarżycieli posiłkowych, a sprzeciwiał się temu prokurator „– tłumaczył w rozmowie z portalem Niezależna.pl Wojciech Sumliński. Obrońcy dziennikarza wskazali na podstawy prawne, w oparciu o które Antoni Macierewicz i Piotr Bączek powinni zostać oskarżycielami posiłkowymi. Wypowiadając się na temat całej sprawy Macierewicz wielokrotnie podkreślał, że jego zdaniem na ławie oskarżonych powinien zasiąść nie Wojciech Sumliński, a były oficer WSI płk Leszek T. oraz były marszałek Sejmu, obecny prezydent, Bronisław Komorowski. Antoni Macierewicz złożył w tej sprawie odpowiednie wnioski do prokuratury, nie zostały one jednak uwzględnione.
Wiele wskazuje, że sprawa Wojciecha Sumlińskiego będzie się toczyć bez zainteresowania dziennikarzy i tzw. wiodących mediów, a jeśli pojawią się relacje o tym procesie, będą starannie pomijały rolę Bronisława Komorowskiego.
Myślę, że ówczesna kombinacja operacyjna służb wsparta medialnymi kłamstwami, przesądziła o poczuciu bezkarności i poszerzeniu zakresu arogancji rządzących. Bez afery marszałkowej nie doszłoby do kolejnych afer z udziałem ludzi grupy rządzącej, bowiem każda z nich wynikała z tego samego układu, miała tych samych reżyserów i była montowana według tych samych zasad. Gdyby ta afera nie została przemilczana – nie doszłoby do wystawienia prezydenckiej kandydatury Komorowskiego, a być może – nie doszłoby również do smoleńskiej pułapki. To zaniechanie okazało się tragiczne.
Pisząc kiedyś o Bronisławie Komorowskim przytoczyłem słowa Bułhakowa, że  "tchórzostwo nie jest jedną z ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą”. Również dlatego, że bezkarność tchórza rodzi w nim przeświadczenie o własnej wielkości i nietykalności, a wówczas tym, którzy są zależni od jego rządów grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Bronisław Komorowski przekroczył już tę granicę.
Sprawa Wojciecha Sumlińskiego, sprawa afery marszałkowej stwarza ostatnią szansę, żeby tej bariery nie przekroczyli również dziennikarze.  

ALEKSANDER   ŚCIOS


środa, czerwca 08, 2011

lot - donikąd

czwartek, 02 czerwca 2011
Krótka historia sabotażu lotniczego - cz. 9a : Smoleńsk 2010



Powyższa mapka pokazuje miejsce w którym, na 15 m wysokości nad gruntem doszło do zamrożenia pamięci komputera pokładowego FMS w rządowym Tu-154M 10 IV 2010 r. Informacje o tym zostały odczytane przez amerykańskiego producenta komputerów pokładowych i zostały zagrzebane w raporcie MAK. Zamrożenie pamięci na 15 m to wynik nagłego przerwania zasilania. Tak się akurat składa, że w tej samej chwili przestał działać również wysokościomierz i skończył się zapis czarnych skrzynek. To mniej więcej w tym miejscu jeden z rosyjskich świadków widział "oślepiający błysk", a później inny, świadek, kilkumetrowy płomień odchodzący od ogona Tupolewa. Kilka dni później "zupełnie przypadkowo" ktoś zadał sobie wiele trudu by wyklepać dyszę trzeciego silnika - znajdującego się właśnie przy płonącym ogonie samolotu. Na mapie widzimy też części samolotu zaznaczone odpowiednio 11.04.2010 oraz 12.04.2010 - to ta sama część statecznika, z analizy zdjęć satelitarnych widać, że została przez kogoś przeniesiona z okolicy miejsca zamrożenia pamięci FMS i "oślepiającego błysku" bliżej miejsca rozbicia się reszty Tupolewa.

A teraz przypomnijcie sobie co pisałem na ten temat, powołując się na własne informacje jakiś czas temu. Przeczytajcie dokładnie. Jeśli już to zrobiliście, przeczytajcie drugi raz. Przeczytajcie linki, które tam wstawiłem. Będziecie wszystko już rozumieli. Dopytujecie się o motyw - mówił o tym już Andriej Iłłarionow, były doradca Putina.

Ps. Zastanawiające, że kiedy np. Jarosław Kaczyński powiedział coś o "zdradzonych o świecie" to przez media przetoczył się ryk oburzenia, że sugeruje zamach. A gdy kilka tygodni temu Antoni Macierewicz otwartym tekstem, bez owijania w bawełnę mówił, że Tupolew rozpadł się w powietrzu, nikt nie dworował z jego "oszołomskich teorii", nikt się nie oburzał na jego "podłe oskarżenia". Dziwne prawda? Tak samo media nie zareagowały, gdy Macierewicz mówił (powołując się na prof. Marka Żylicza) o tajnym pakcie Tusk-Putin o przekazaniu śledztwa w całości czekistom. I nikt się nie zająknął z oburzenia...

poniedziałek, czerwca 06, 2011

EURO LICHWA * I R E L A N D

Co się stało z zieloną wyspą?

Autor: anzuma (zredagowany przez: kambuzela, Analityk)
Słowa kluczowe: zielona wyspa, Irlandia, lichwa
fot. B Cleary / sxc.hu
fot. B Cleary / sxc.hu
Od około 10 lat apologeci dzikiego kapitalizmu, którego uosobieniem i jedynym beneficjentem jest oligarchia pieniądza, przedstawiały Celtyckiego Tygrysa jako model i przykład do naśladowania.
Pamiętamy wszyscy wizje roztaczane przez pana Tuska na temat świetlanej przyszłości Polski jako „zielonej wyspy”. Miał tu oczywiście na myśli Irlandię, najbliższą naszym neoliberałom krainę miodem i mlekiem płynącą, która miała być niejako drogowskazem i jednocześnie dowodem na słuszność głoszonych farmazonów ekonomicznych.
Jak skończyła Irlandia na tym eksperymencie, to mniej więcej wiemy. Raczej mniej, bo nasze przekaziory jakoś nie kwapią się do zbyt szczegółowego przedstawienia prawdy i przyczyn tego wielkiego bum na dupę.
Od około 10 lat apologeci dzikiego kapitalizmu, którego uosobieniem i jedynym beneficjentem jest oligarchia pieniądza, przedstawiały Celtyckiego Tygrysa jako model i przykład do naśladowania. Irlandia miała wtedy najwyższy wskaźnik wzrostu gospodarczego, dużo powyżej średniej europejskiej. Podatek dochodowy od firm i osób prawnych został obniżony do 12,5 %, a ten faktycznie płacony przez międzynarodowe korporacje oscylował między 3 – 4 %. Marzenie!
Deficyt budżetowy – 0 % w 2007. Wskaźnik bezrobocia – 0 % w 2008. Autentyczny raj... Ludzie mieli pracę, rodziny konsumowały na potęgę, korzystając z bogactwa, a kapitaliści krajowi i zagraniczni osiągali znaczne zyski.
W październiku 2008, dwa dni przed tym, jak rząd belgijski uratował od bankructwa dwa wielkie „belgijskie” banki (Fortix i Dexia) pieniędzmi podatników, Bruno Colmant, dyrektor brukselskiej giełdy w liście otwartym, zamieszczonym w opiniotwórczym dzienniku Le Soir wyraził gorące pragnienie, by Belgia poszła całkowicie w ślady Irlandii i rozregulowała jeszcze bardziej swój system finansowy. Jak widać, nie tylko Tusk miał takie świetne pomysły.
Kilka tygodni później Celtycki Tygrys był już na deskach
W Irlandii deregulacja finansów dała impuls do eksplozji kredytów na zakup nieruchomości (zadłużenie rodzin doszło do 190 % produktu brutto Irlandii w przededniu wybuchu kryzysu).
System bankowy nadmuchał się jak ogromny balon. Całkowita kapitalizacja giełdy, obligacji i aktywa banków osiągnęły zawrotną kwotę równą czternastokrotnego produktu brutto kraju.
To, co nie miało się prawa zdarzyć w tym wspaniałym świecie prosperity i dobrobytu, jednak się stało: we wrześniu i październiku 2008 domek z kart zawalił się, nadmuchane sztucznie balony finansowe i rynku nieruchomości pękły. Firmy zaczęły zamykać działalność lub opuściły kraj, bezrobocie wzrosło do z 0% w 2008 do 14 % na początku 2010. Liczba rodzin niezdolnych do spłacania zaciągniętych kredytów wzrosła. Cały system finansowy Irlandii stanął na krawędzi bankructwa, rząd szalonymi działaniami zagwarantował depozyty bankowe na sumę 480 mld euro (produkt brutto Irlandii to ok. 165 mld). Rząd „znacjonalizował” (czytaj – pokrył z publicznych pieniędzy długi) Allied Irish Bank, głównego gracza na rynku nieruchomości kwotą 48,5 mld euro.
Spadł eksport. Wpływy państwa także. Deficyt budżetowy podskoczył z 14 % PKB w 2009 do 32 % w 2010. Ponad połowa wzrostu deficytu spowodowana była operacją ratowania banków.
Pomoc?
Plan „pomocy” europejskiej, w której uczestniczy także Międzynarodowy Fundusz Walutowy opiewa na sumę 85 mld i już widać, że tych pieniędzy jest za mało.
W zamian Irlandia musi wprowadzić drastyczny program oszczędnościowy, osiągnięty, jak to zwykle bywa, cięciami w wydatkach socjalnych. Odbije się z całkowitą pewnością na sile nabywczej społeczeństwa, konsumpcji, wydatkach na infrastrukturę itd.
Kto za nią zapłaci?
Odsetki do zapłacenia od tej „pomocy” są dość wysokie – 5,7 % od pożyczki MFW i 6,05 % od europejskich. Środki te zostaną użyte do spłacenia banków, które kupią irlandzkie obligacje.
I tu rzecz ciekawa. Banki kupią te obligacje za pieniądze pożyczone na 1 % od Centralnego Banku Europejskiego. Tak w skrócie wygląda suwerenność pieniężna w strefie euro. Jeden lichwiarz pożycza od drugiego lichwiarza, a koszty tej operacji ponosi kto? Nietrudno zgadnąć.
Mam nadzieję…
Reasumując, liberalizacja ekonomiczna i finansowa, która miała za cel przyciągnięcie za każdą cenę inwestycji zagranicznych i międzynarodowych instytucji finansowych, zakończyła się całkowitym fiaskiem. Irlandia z podziwianego modelu stała się przykładem, jak nie należy robić.
Ja mam tylko cichą nadzieję, że polscy politycy zadają sobie, podobnie jak ja, odrobinę trudu i czytają czasami coś więcej niż GW.

do diabła z fałszerzami z POpolszy

Wunderwaffe na "nieważne" głosy. Stop fałszerstwom

ZACHOWAJ ARTYKUŁ
Jeśli chcemy odsunąć od władzy PO, tego typu długopis musi mieć każdy członek i mąż zaufania każdej z ponad 23 tys. komisji wyborczych, reprezentujący zwolenników uczciwych wyborów.
Długopis ten zawiera kamerę video i mikrofon oraz zapisuje obraz i dźwięk.
Ten niedrogi (od 100 PLN) gadżet może zrewolucjonizować przebieg prac komisji wyborczych i przysporzyć PiS-owi do 12,7% głosów. Wystarczy poinformować komisję, że ma się taki długopis, żeby wystąpił efekt psychologiczny: "nie będę stawiał dodatkowych krzyżyków, bo mnie nagrają".
Na świecie jest reklamowany tak: "Ważny dokument podpisuj tylko tym długopisem".
Hasło na wybory: "wypełniaj kartkę wyborczą, pracuj w komisji i obserwuj jej pracę tylko z pomocą tego długopisu".
Poniższe filmiki pokazują wszystko, co trzeba o nim wiedzieć i jak się nim posługiwać.

Apel do wszystkich, którzy dość mają rządów PO i unieważnianych głosów: rozsyłajcie ten tekst do wszystkich terenowych oddziałów PiS. Adresy znajdziecie tu: http://www.pis.org.pl/unit.php?o=partia
Rozsyłajcie tam:        oraz wszędzie, gdzie tylko możecie.
 http://antonioiwaldi.nowyekran.pl/post/16720,wunderwaffe-na-niewazne-glosy-stop-falszerstwom

piątek, maja 27, 2011

Sjeviernyje syreny

15 lut 2011


Syrena ruska

Wierzchowski przybywa na miejsce, gdzie widział porozrzucane ciała (jak twierdzi w swych zeznaniach sejmowych), od strony lotniska, a więc od przeciwnej strony niż przybył Kola. Wiemy zaś doskonale, że na filmie Koli nie ma Wierzchowskiego, ten ostatni natomiast żadnego Koli ani dziadka z teczką nie widział. Na filmie Koli jednak słychać syrenę, a i Wierzchowski twierdzi, że po swym przybyciu usłyszał syrenę. Jeśli więc Kola był przed Wierzchowskim, to zarejestrował inną syrenę niż ta, którą słyszał pracownik kancelarii Prezydenta. Czy Wiśniewski słyszał jakąś syrenę, gdy gnał na pobojowisko lub gdy filmował?

Ruska syrena jest o tyle ważna, że powinna była zostać uruchomiona niedługo po katastrofie. Jak wiemy z filmiku Koli, zanim pojawia się syrena, sporo chłopa kręci się po pobojowisku i nie wygląda to na pracę ekip ratunkowych. Nie są to również strażacy. Z kolei na filmie Wiśniewskiego strażacy już się pojawiają, lecz smętnie dogaszają ogniska to tu, to tam, a gostkowie w czarnych kurtkach palą sobie papierosy, stojąc z boku (oczywiście niepomni na to, że dokoła może być mnóstwo lotniczego paliwa). Musi być zatem przedział kilkunastu minut między 8.50 z filmu Wiśniewskiego, a (bliżej nieustaloną) porą filmowania Koli.

Tymczasem, wedle relacji Wierzchowskiego, ruskie auta zrywają się z płyty na Siewiernym jakiś czas po... „świście silników”. Jest to wprawdzie jakiś czasowy punkt orientacyjny, jeśli chodzi o chronologię wydarzeń, lecz jest to zarazem o tyle zagadkowe, że (trzymam się relacji Wierzchowskiego)... ani nie było słychać żadnego rumoru, ani nie było widać żadnego błysku, ani nie zatrzęsła się ziemia od jakiegoś gwałtownego uderzenia, ani też właśnie: nie zawyła żadna syrena. A przecież od niej powinien się zacząć alarm na zamglonym lotnisku i to ona powinna być takim pierwszym, czytelnym dla wszystkich oczekujących, sygnałem, że doszło do jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia i być może będzie potrzebna natychmiastowa pomoc. Sam Wierzchowski, jak zeznaje, powiedział wcześniej najprawdopodobniej do Bahra stojącego opodal: „Kurczę, chyba wylądowali.

Bahr zaś tę chwilę wspominał tak:

- Stałem na lotnisku Siewiernyj i jak zwykle przyglądałem się ludziom. Jestem socjologiem i interesują mnie ich zachowania. Minęła zaplanowana godzina przylotu. Zawsze trzeba się liczyć z jakimś opóźnieniem, ale ono się wydłużało. Zacząłem się denerwować. Każda minuta się liczy, bo zapisana jest w protokole. Mgły zrobiło się okropnie dużo. Była straszna. Staliśmy coraz bardziej zdezorientowani. Nagle zauważyłem, że grupa rosyjska się rozchybotała. Jest takie powiedzenie "przysiąść z wrażenia". Oni przysiedli w skali masowej, jakby coś ciężkiego na nich spadło. Jednocześnie zobaczyłem wyskakujący od lewej strony samochód straży pożarnej. Wcześniej go nie widziałem, widocznie był schowany na zapleczu. Minął nas z dużą prędkością i gnał w poprzek lotniska. W ułamku sekundy skojarzyłem te dwa fakty i: Coś się stało! - krzyknąłem do swego kierowcy. Żaden pojazd nie będzie przecież jechał przez lotnisko, jeśli za chwilę ma na nim lądować samolot. Wskoczyliśmy do samochodu. I za nim! Pan Kwaśniewski jest wspaniałym kierowcą. Jeździ jak rajdowiec.



Nie ma więc mowy o żadnym alarmowym sygnale. W trakcie sejmowego przesłuchania Wierzchowski dookreśla wspomnianą wcześniej sytuację z syreną tak:

- A te syreny, które zaczęły wyć tam o tej 8.56?
- No to... jak ja pamiętam, to ja już tam byłem, ja już słyszałem te syreny gdzieś tam.
- Już jak był pan na miejscu. Już jak był pan bezpośrednio świadkiem tego.
- Tak, myślałem, że jest to jakiś sygnał alarmowy... (...) ja myślałem, że to może jest coś nie wiem, w momencie, gdy się samolot rozbije, to... żeby dał sygnał, że dla poszukiwa... dla ekip poszukujących, nie wiem. Wydawało mi się, że to jest jakiś odgłos samolotu w tym sensie, że w czasie katastrofy włącza się w lesie, że: tutaj jesteśmy, tak?...
(1 h 23' materiału)

Wierzchowski nie jest w stanie podać dokładnego czasu tego, co się działo i wielu szczegółów nie pamięta, utrzymuje wszelako, że dotarli na miejsce wraz z ruskimi służbowymi autami, a strażacy pojawili się dopiero później. Miał też powiedzieć: „Może to nie ten samolot, to niemożliwe” (1h 18'). I niedługo po jego przybyciu w okolice „odwróconych kół” i ujrzeniu pobojowiska, usłyszał ową ruską syrenę. Bahr z kolei miał... zostać w samochodzie wedle relacji Wierzchowskiego (ca. 1h 22').

Bahr jednak pamięta to wszystko zupełnie inaczej:

- Stało się to bardzo szybko rzeczywiście, bo skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu się znalazłem na miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało. Wszystko to zajęło naprawdę bardzo mało minut.

- Kiedy pan tam dobiegł - jak wyglądało to pobojowisko? Szczątki samolotu jeszcze się paliły?

- Tak, oczywiście. Natomiast pierwsze wrażenie było takie, które sobie potem dopiero skojarzyłem, ja kiedyś widziałem skutki trzęsienia ziemi w Bukareszcie i widziałem domy, które miałem w pamięci jako domy wielopiętrowe, a zamieniły się w coś, co miało piętro wysokości. I to, co mnie uderzyło wtedy i teraz właśnie, ten kontrast między wysokością normalnego samolotu, a wysokością tego, co zostało i było to dlatego szokiem takim szczególnym dla mnie, że kiedy biegliśmy i wiedzieliśmy już, że się zdarzyło jakieś nieszczęście, liczyliśmy, że zobaczymy nawet kadłub samolotu, do którego będziemy mogli dobiec i wyciągać stamtąd ofiary. A ten widok już był taki, że widać było, że jest to zupełnie niemożliwe.



W innym wywiadzie Bahr dodaje jeszcze:

- Przez mgłę widziałem przed sobą tył samochodu strażackiego, a po bokach pobojowisko w typowo sowieckim stylu - ruiny garaży, rozwalające się magazyny i wraki zardzewiałych samolotów. Samochód strażaków zatrzymał się, wycofał i zawrócił w prawo. Widocznie dostali od kogoś sygnał, że źle jadą. Po kilkuset metrach znowu stanęli. Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się poza lotniskiem. Obok był rów, przed nami łąka. Zobaczyłem wicegubernatora, stał za rowem. Krzyczał do nas, że to tutaj i że jest grząsko. Ale człowiek - jak pani wie - w takich momentach nie myśli o ostrożności. Naturalnym odruchem jest biec dalej, żeby komuś pomóc, kogoś ratować. Bo samolot przecież jak w filmach akcji wrył się prawdopodobnie w ziemię albo wbił w jakąś ścianę. I my uwięzionym w nim ludziom jesteśmy potrzebni. Zaczęliśmy biec. Pod butami czuło się miękki grunt, ale można się było po nim poruszać. Po 100, może 150 metrach zobaczyliśmy cztery sterty złomu. Parowały dymem. Dym unosił się nad polami i szedł w górę. Jak podczas zbierania ziemniaków. Na polu, jesienią.


Czyżby więc Wierzchowski jechał innym autem niż Bahr? Ale przecież twierdzi wyraźnie, że wsiadł z nim „do jego limuzyny” i „z jego kierowcą tam pojechaliśmy” (ca. 1 h 21'). Tymczasem Bahr stwierdza:

Zameldowałem ministrowi, co widzę. Nie pamiętam, w jakich słowach. To była krótka rozmowa. Za miejscem, gdzie staliśmy, był wzgóreczek, rodzaj nasypu. Nie widzieliśmy, co za nim. Nie widziałem też żadnego kadłuba ani żadnych odwróconych do góry kół. Ze zdumieniem zobaczyłem je potem w telewizji.


Z tego by więc wynikało (co wydaje się zgoła absurdalne), że byli z Wierzchowskim w zupełnie różnych miejscach - Bahr przecież twierdził nie tylko, że nie widział kół, ale, tak jak montażysta Wiśniewski, że nie widział też żadnych ciał. Chyba że Wierzchowskiemu zupełnie się wszystko w pamięci poplątało.

Wosztyl też nie wspomina o syrenie, o ile pamiętam. Wierzchowski, na pytanie min. A. Macierewicza, co robił, gdy usłyszał syrenę, odpowiedział, że płakał. O której godzinie telefonował z pobojowiska do Sasina? Czy zostało to definitywnie ustalone?


P.S.
Tu w pierwszych sekundach jest dość dokładnie rozrysowane pobojowisko na Siewiernym, by można było sobie unaocznić, gdzie kto był.

środa, maja 25, 2011

bez płatnie, to hell

Bezpłatne autostrady czyli jak Hitler drukował pieniądze – Jarosław Ruszkiewicz

Aktualizacja: 2011-03-1 10:33 am
Przywłaszczył sobie nietykalny mechanizm falsyfikacji i zaprzągł go do pracy dla dobra państwa.
Przywoływanie doświadczeń III Rzeszy wydaje się z pewnością rzeczą wysoce niestosowną i takie wrażenie, zwłaszcza w Polsce, jest z całą pewnością zrozumiałe i uzasadnione. Gehenna Narodu Polskiego w czasie II Wojny Światowej jest jeszcze otwartą, niezabliźnioną raną.
Uważam jednak, że w poszukiwaniu rozwiązań naszej tragicznej sytuacji w jakiej znaleźliśmy się w wyniku niemieckiej agresji i następującej po niej bolszewickiej okupacji, która tak naprawdę trwa do dziś, należy zejść nawet do piekła i diabła spytać o radę.
Jak ogólnie wiadomo, historię piszą zawsze zwycięzcy. Tak jest także w tym przypadku. Dużo wiemy o przebiegu samej wojny, trochę o zaprowadzaniu porządku powojennego ale prawie nic o przyczynach.
To co nas powinno szczególnie zainteresować a co było jedną z najważniejszych przyczyn wybuchu wojny, była polityka ekonomiczna III Rzeszy.
Gdy Hitler doszedł do władzy, dzięki poparciu finansowemu wielkiego kapitału i finansjery międzynarodowej, kraj był kompletnie zniszczony. Traktat Wersalski narzucił Niemcom drakońskie warunki spłaty reparacji wojennych. W praktyce, Niemcy miały zwrócić wszelkie koszty związane z prowadzeniem wojny wszystkim uczestniczącym w konflikcie państwom. Tym zwycięskim oczywiście.
Całkowita wysokość tych odszkodowań ocenia się na trzykrotność wszystkich istniejących w Niemczech własności.
Spekulacja na marce spowodowała jej upadek doprowadzając do inflacji jakiej świat przedtem nie znał. Taczka banknotów o wartości 100 miliardów marek starczała na bochenek chleba. Kasa państwa była pusta, niezliczone ilości domów, mieszkań, gospodarstw została zajętych przez banki i przeszły w ręce spekulantów. Warunki życia stały się opłakane. Nic podobnego nie wydarzyło się tam nigdy. Zniszczenie pieniądza pozbawiło ludność wszelkich oszczędności, spowodowało upadek jakiejkolwiek działalności gospodarczej i gospodarki jako całości.
Sytuację pogarszał dodatkowo Wielki Kryzys, który z Wall Street rozlał się na cały kapitalistyczny świat. Tak mniej więcej wyglądała sytuacja. Niemcom nie pozostawało więc nic innego jak umrzeć z głodu albo zerwać się z pęt finansowych oprawców.
Naziści po dojściu do władzy przeciwstawili się kartelowi banków międzynarodowych zaczynając „drukować” własny pieniądz. Za wzór posłużył tutaj Abraham Lincoln, który sfinansował wojnę drukowanymi przez rząd dolarami zwanymi „Greenbacks”. Wydać się to może paradoksalne ale niemiecki bank centralny, który z definicji był uprawniony do emisji pieniądza był tak jak inne banki „narodowe” w rzeczywistości instytucją prywatną. Coś takiego ma miejsce także dziś, starczy spojrzeć na największego drukarza dolarów – FED.
Hitler rozpoczął swój program kredytu narodowego opracowując plan robót publicznych.  Projekty, które miały być finansowane z tego źródła obejmowały budowę infrastruktury przeciwpowodziowej, remonty budynków użyteczności publicznej, budowę nowych domów, dróg, mostów, kanałów i infrastruktury portowej. Słowem wszystko co miało służyć dobru wspólnemu i było warunkiem rozwoju kraju znalazło się w orbicie zainteresowań programu.
(Mam nieodparte wrażenie, że nasz kraj znajduje się obecnie w podobnej sytuacji…)
Koszt tych projektów został ustalony na miliard jednostek waluty narodowej. Miliard banknotów nie podlegających inflacji zwanych Certyfikatami Pracowniczymi Skarbu. Ten pieniądz, emitowany bezpośrednio przez rząd nie miał pokrycia w złocie lecz jego parytetem było wszystko co posiadało konkretną wartość. W praktyce certyfikat był pokwitowaniem wystawionym za roboty wykonane dla rządu.
Hitler mówił: „Za każdą wydrukowaną markę żądaliśmy równowartość jednej marki w postaci wykonanej pracy lub wyprodukowanego towaru.” Pracownicy wydawali potem te certyfikaty nabywając inne towary i usługi, tworząc w ten sposób miejsca pracy dla innych.
W praktyce naziści znacjonalizowali system bankowy odzyskując suwerenność monetarną. Odebrali prywatnym bankierom przywilej tworzenia pieniądza. Emisja pieniądza pozbawionego już na starcie obciążenia długiem, który służył finansowaniu robót publicznych, tworzył miejsca pracy, popyt i podaż na produkowane towary zapobiegała skutecznie powstawaniu długu publicznego.
Oznaką głupoty i ekonomicznej ignorancji jest mówienie, że nie można wybudować np. drogi bo nie ma pieniędzy. To obecny, lichwiarski system każe nam wierzyć, że gdzieś tam jest jakiś Marcin Golden, który posiadając szkatułę ze złotem jako jedyny ma prawo drukować pieniądze, które następnie pożyczy nam na duży procent.
Pieniądze są jedynie jednostką miary wartości. W momencie gdy ktoś posiada materiały i możliwości do przetworzenia to już można emitować pieniądze będące ekwiwalentem wykonanej pracy. Hitler połączył pieniądz z pracą uruchamiając w ten sposób samo nakręcający się mechanizm prosperity i rozwoju ekonomicznego.
Dzisiejszy system lichwy sam wymusza i projektuje cykle ekonomiczne. Zawsze jednak na swoją korzyść. Efektem tych radosnych działań jest coraz większe zadłużanie się państw i poszczególnych obywateli. Emisja pieniądza, który nie jest już oparty na żadnym praktycznie parytecie a powstaje jako dług jednym kliknięciem myszki pozostawiona jest w rękach prywatnych. Konsekwencją tego jest praktyczna prywatyzacja polityki, gdzie kukiełki wystawione na widok publiczny przez posiadaczy drukarek do pieniędzy udają, że strasznie się o nas, obywateli martwią.
W ciągu zaledwie dwóch lat problem bezrobocia w Niemczech został zlikwidowany i kraj stanął na nogach. Posiadał własny pieniądz, solidny, stabilny i nie obciążony długiem, zero inflacji.  Ceny stabilne, płace adekwatne do pracy, brak długów czyli brak zależności od bankierów.  I to w momencie gdy miliony osób w USA i innych państwach opanowanych przez system Wielkiej Lichwy było bez pracy i żyło z zasiłków. Był to jednym słowem system zbyt niebezpieczny dla prywatnych twórców pieniądza z powietrza bo gdyby rozprzestrzenił się na inne kraje oznaczałby nieuchronna zagładę Marcinów Goldenów.
(Znowu jakoś dziwnie przychodzi mi na myśl nasz kraj, gdzie eksport złotej, szlacheckiej wolności był zagrożeniem dla zamordystycznych monarchii otaczających Rzeczpospolitą).
Niemcom udało się odbudować wymianę z zagranicą mimo odmowy kredytowania przez banki międzynarodowe. W marcu 1933 roku, a więc zanim ruszył jeszcze nazistowski program naprawy finansów, żydostwo światowe wypowiedziało otwartą wojnę ekonomiczna z Niemcami. Biorąc pod uwagę wpływy Żydów na finanse i bankowość łatwo zrozumieć trudności jakie napotykał handel zagraniczny.
Niemcy obeszli to jednak tworząc system wymiany barterowej towarów i usług omijając w ten sposób wrogie instytucje finansowe. System miał ponadto tę zaletę, że nie tworzył deficytu handlowego i zadłużenia.
Jednym z pomników tego eksperymentu gospodarczego jest istniejąca do dziś sieć bezpłatnych autostrad.
Na stalinowskim procesie w 1938 roku jeden z oskarżonych, C.G. Rakowski, bliski współpracownik Lwa Dawidowicza Bronstaina (vel Trocki), powiedział:
„Hitler przywłaszczył sobie przywilej produkowania pieniędzy, nie tylko tego fizycznego ale także tego finansowego. Przywłaszczył sobie nietykalny mechanizm falsyfikacji i zaprzągł go do pracy dla dobra państwa… Jeśli ta sytuacja rozprzestrzeniłaby się i zainfekowała także inne państwa to możecie sobie wyobrazić kontrrewolucyjne konsekwencje”
Istnienie Wielkiej Lichwy zależy od emisji pieniądza pożyczanego państwom potrzebującym kapitału. Polityka Hitlera oznaczała ich zgubę.
Myślę, że można znaleźć wiele analogii między sytuacją dzisiejszą naszego kraju a Niemcami z 1933 roku. Pytanie tylko, czy znajdzie się w końcu w Polsce polityk umiejący zliczyć do trzech, który będzie potrafił wyciągnąć wnioski i wprowadzić je w życie.
Obecny rząd ani przyszły, najprawdopodobniej pisowski, nie gwarantuje absolutnie żadnych zmian. Dlatego wszelkie walki toczone o dostęp do konfitur są jedynie podrygami zaślepionych rządzą władzy kukiełek. Z interesem narodowym nie mają nic, absolutnie nic wspólnego.
Jarosław Ruszkiewicz
(SpiritoLibero)
http://www.bibula.com/?p=33589