Nauczony doświadczeniem rocznicy 10 kwietnia 2010 roku, a także późniejszą konfrontacją osobistej obserwacji z załganymi medialnymi relacjami tym razem postanowiłem opisać swoje przeżycia zanim zapoznam się z przekazem michnixa (chociaż ogólny zarys tego przekazu dotarł do mnie, za pośrednictwem telefonu, jeszcze w trakcie trwania marszu), aby oddać swoje wrażenia zanim unurzam się w bagnie manipulacji. Z góry przepraszam za nieco chaotyczne i poszatkowane ujęcia w formie migawek, ponieważ nie obrabiałem ani nie montowałem w żaden sposób zgromadzonego materiału.
Zachęcam wszystkich do kolportowania i udostępniania jak największej liczbie osób.
Wczorajszy dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo już o 6:00 rano, na dworcu PKP w Opolu. Tym razem w wyprawie do Warszawy towarzyszyła mi siostra, która postanowiła przełamać lęk przed dużymi skupiskami ludzi. Gdy zbliżaliśmy się do miejsca zbiórki zauważyłem bardzo dużą (jak na Opole) ilość radiowozów i policjantów. Okazało się, że czeka na nas pierwsza, tego dnia, z całej serii kontroli policyjnych.
Policjanci uzbrojeni w strzelby (sic!) rozpoczęli spisywanie oczekujących na autokary, spisano moją siostrę. Policjant starszy stopniem podszedł do swoich kolegów i powiedział: "Gdyby ktoś nie miał dokumentów, to wiecie co z z nim zrobić..."
Tajniacy (o których będzie jeszcze mowa), zaczęli nam robić zdjęcia.
Atmosfera od samego początku była nerwowa. Niestandardowa mobilizacja znacznych środków policji na wstępie pokazała nam jak służby państwowe traktują ludzi chcących świętować Święto Niepodległości. Ja osobiście poczułem się jak potencjalny terrorysta, którego trzeba izolować, ponieważ jest niebezpieczny.
Opolska grupa wypełniała trzy autokary, można nas podzielić na trzy podgrupy. Jedną z nich stanowili kibice Odry Opole, drugą ONR-owcy, trzecia to zróżnicowana grupa osób osób która odpowiedziała na apel organizatorów Marszu Niepodległości. Do tej ostatniej grupy należałem m.in ja i moja siostra. O swoich motywacjach, które spowodowały że znalazłem się 11.11.11 w Warszawie pisałem dokładnie rok temu w tekście "
O radykalizacji nastrojów"
Zanim jednak weszliśmy do zamówionych autokarów, kierowców poddano drobiazgowej kontroli, sprawdzano wszystko, od dokumentów, przez stan techniczny (fachowa policyjna ocena rury wydechowej), po stan trzeźwości kierowców. Zaproszono ich do zaimprowizowanego w jednym z radiowozów biura kontroli dokumentów.
Gdy w końcu udało nam się wyruszyć, postanowiłem się zdrzemnąć, jednak nie dane mi było pospać, gdyż po ok. godzinie jazdy zostaliśmy zatrzymani do kolejnej "standardowej" kontroli policyjnej. Kierowców po raz kolejny drobiazgowo sprawdzono, przeglądano dokumenty i zaproszono na chwilę do radiowozu.
W tym miejscu wypada wspomnieć o towarzystwie, którego dotrzymywali nam panowie policjanci. Od Opola do Warszawy towarzyszyła nam eskorta tajniaków, tych samych którzy robili nam zdjęcia na dworcu PKP. Byli do nas bardzo przywiązani, zatrzymywali się z nami na każdym postoju. Oprócz tajniaków w czasie postojów towarzyszyli nam lokalni policjanci w oznakowanych radiowozach. Ciekawe, czy "antyfaszyści" z Niemiec mięli podobną obstawę i byli równie drobiazgowo kontrolowani?
Na jednym z postojów można było zauważyć, że część osób z pozostałych dwóch autokarów traktuje ten wyjazd trochę jak wycieczkę, włączając w to picie piwa w autobusie, na szczęście w autokarze do którego trafiliśmy z siostrą panował trochę inny klimat, w pewnym momencie jeden z panów wyciągnął płyty z pieśniami patriotycznymi które wprowadzały nastrój podniosły. Za to w drodze powrotnej młodzież przejęła kontrolę nad udźwiękowieniem puszczając m.in piosenki De Press.
Po przyjeździe do Warszawy przywitaliśmy się z naszymi nieodłącznymi towarzyszami podróży z nieoznakowanego radiowozu i ruszyliśmy w stronę pl. Konstytucji. W drodze, pod jednym z wiaduktów trafiliśmy na pierwszą dosyć dużą grupę kibiców. Przyznam szczerze, że w tym momencie zacząłem trochę żałować swojej decyzji o przyjeździe, ponieważ nie tak (a przynajmniej nie wyłącznie tak) wyobrażałem sobie moich maszerujących towarzyszy.
Widok dużej grupy głośnych i dobrze zbudowanych mężczyzn, w dodatku rzucających wokół siebie petardy, mógł powodować pośród osób postronnych uczucie niepokoju i zagrożenia.
Na szczęście później, już na pl. Konstytucji proporcje się zmieniły i znaleźliśmy się w bardziej zróżnicowanym towarzystwie, były rodziny z dziećmi, starsze panie i panowie, dużo młodzieży pozbawionej barw klubowych, byli także sympatyczni panowie w kostiumach oraz Polacy z Litwy:
Ulica Marszałkowska była całkowicie zablokowana przez kordony Policji:
Naczelny opolskiej "
Niezależnej Gazety Obywatelskiej" Tomasz Kwiatek rozdawał pośród zgromadzonych egzemplarze NGO, które rozeszły się bardzo szybko, ja postanowiłem, swoim zwyczajem, poszukać i sfilmować podczas pracy dziennikarzy Ministerstwa Prawdy:
Kilkanaście minut przed 15:00, czyli planowaną godziną rozpoczęcia marszu, nastąpiło dziwne poruszenie tłumu, który ruszył w kierunku ul. Marszałkowskiej.
Organizator próbował za pomocą nagłośnienia zatrzymać ludzi. Pojawiły się komunikaty, że Marsz jeszcze się nie zaczął, oraz prośby, aby odsunąć się od lewackiej demonstracji i nie ulegać prowokacjom.
Niestety komunikaty organizatora były skutecznie zagłuszane przez okrzyki policjantów (prawdopodobnie za pomocą urządzeń LRAD), dlatego zatrzymała się tylko część osób zgromadzona w pobliżu samochodu organizatorów.
Dopiero wezwania aby przekazywać informację o wycofaniu się osobom które nie słyszą, spowodowała stopniowy odwrót w stronę hotelu MDM.
Widać było z daleka niepokojące oznaki: dym, wystrzały, prawdopodobnie wówczas rozegrała się bitwa o której informowały nas później telefonicznie rodziny, a na której relacjonowaniu skupiło się Ministerstwo Prawdy.
Tego Pana chyba skądś znam:
W tym czasie organizatorzy Marszu, zamiast w kierunku ulicy Marszałkowskiej skierowali się w przeciwną stronę, pochód ruszył aby uformować Marsz Niepodległości.
Pokojowa demonstracja rozpoczęła się od odśpiewania hymnu.
Rzeka ludzi niosących biało-czerwone flagi wypełniła całą ulicę, aż po horyzont. Nie sposób było dojrzeć końca.
Zdarzały się obrazki naprawdę wzruszające, jak np. ta piękna polska rodzina:
Tu migawka ekipy z Opola:
Wśród haseł skandowanych przez tłum dominowały:
"Niepodległość nie na sprzedaż"
"Cześć i chwała Bohaterom"
"Duma, duma, narodowa duma"
"Nadchodzi, nadchodzi Marsz Niepodległości"
"Roman Dmowski wyzwoliciel Polski"
"Polska, biało - czerwoni"
"Od pomorza aż do Śląska w naszych sercach Wielka Polska"
"Raz sierpem raz młotem, czerwoną hołotę"
Moim absolutnym faworytem było hasło: "Kłamstwa Michnika wyrzuć do śmietnika"
W tym miejscu należy ponownie wspomnieć o wybuchających co jakiś czas petardach, które psuły podniosły klimat, należy także zaznaczyć, że organizatorzy marszu wzywali wielokrotnie do zaprzestania odpalania petard.
Maszerowaliśmy ponad półtorej godziny na trasie marszu nie było żadnych incydentów, pochód był spokojny.
Niektóre mniejsze grupki wznosiły własne hasła, które niekoniecznie mi się podobały.
Oczywiście już w trakcie trwania marszu docierały do nas informacje o zamieszkach i o tym, że w medialnych relacjach Marsz Niepodległości prezentowany jest jako regularna bitwa z policją, już wówczas wiedziałem, że sprawa w mediach jest załatwiona, dlatego nie dziwił brak policji i mediów na trasie przemarszu. Obrazki które miały być nakręcone, zostały nakręcone, a to że kilkadziesiąt tysięcy ludzi manifestuje swoją radość z bycia Polakami nikogo w polskojęzycznych mediach nie interesuje. Tym bardziej, że zdjęcia dumnie maszerującego tłumu wprowadzałyby dysonans poznawczy wśród uzależnionych od medialnej papki, nieświadomych odbiorców.
Bardzo spodobało mi się, gdy mijaliśmy pomnik Józefa Piłsudskiego (a wiadomo, że jest on ulubieńcem narodowców) tłum skandował "Cześć i chwała bohaterom".
Pod pomnikiem stacjonowali motocykliści:
Gdy mijaliśmy budynek kancelarii premiera tłum okazał swoje niezadowolenie w stosunku do jego gospodarza okrzykami:
"Donald matole, twój rząd obalą kibole"
"Złodzieje, złodzieje"
"Wolna Polska maszeruje, a Platforma ją rujnuje"
Gdy dotarliśmy w pobliże pomnika Romana Dmowskiego, całą ulicę wokół wypełniał już szczelnie tłum, przed mającymi nastąpić przemówieniami odśpiewano, przy akompaniamencie orkiestry, (orkiestra to był świetny pomysł!) hymn, zapłonęły race, wszyscy w podniosłym nastroju czekali na przemówienia.
Niestety nie doszło do nich, ponieważ policja wdarła się w tłum uczestników, twierdząc że muszą się dostać do płonącego samochodu (jak się później okazało był to nieszczęsny samochód TVN), co było o tyle dziwne, że samochód płonął po drugiej stronie ulicy, a tam było już pełno policji.
Za chwilę za pomocą urządzeń LRAD zaczęły płynąć niepokojące komunikaty o rozwiązaniu zgromadzenia. Policjanci zaczęli okrążać demonstrację opancerzonymi wozami wyposażonymi w armatki wodne. Ludzie okazywali niechęć i rozczarowanie w stosunku do tej demonstracji siły, a komunikaty o potrzebie rozejścia się były ciągle powtarzane.
W pewnym momencie ze strony policji zaczęły płynąć groźby użycia siły w postaci pałek,gumowych kul, armatek wodnych i gazu, ludzie zaczęli się pokojowo rozchodzić, a policjanci w coraz bardziej niepokojących komunikatach apelowali o opuszczenie zgromadzenia przez "osoby postronne, senatorów, posłów i inne osoby posiadające immunitet, a także kobiety w ciąży", któryś z uczestników skomentował to w słowach nieparlamentarnych.
Nasza grupa udała się w kierunku autokarów. Gdy dotarliśmy na miejsce, policyjni tajniacy przekazali kierowcom instrukcję żeby nie wypuszczać z autobusu nikogo, wcześniej niż przed dworcem PKP w Opolu, co spowodowało wzburzenie pośród pasażerów. Pojawiły się także informacje, że na dworcu ma na nas czekać ekipa policyjnych fotografów i mają każdemu z osobna robić zdjęcia. Wywołało to falę niepokoju i oburzenia. Na szczęście udało nam się przekonać kierowców, że żyjemy w wolnym kraju, a nie w państwie policyjnym i nie muszą się poddawać bezprawnym rozkazom.
W drodze powrotnej, dalej byliśmy uporczywie nękani przez organa Policji Obywatelskiej, w pewnym momencie kazano nam zjechać na jakiś dziwny opuszczony parking, gdzie czekało na nas uzbrojone komando w zbrojach i ze strzelbami, a kilku funkcjonariuszy weszło do autobusu i przeprowadzało przeszukanie (czego szukali, nie chcieli ujawnić).
Ostatnią kontrolę mieliśmy ok. 00:30 gdy wyprzedził nas radiowóz i zasygnalizował że mamy jechać za nim. Eskortował nas dobry kilometr, wlokąc się niemiłosiernie, by skierować nas na parking, gdzie kierowca został pouczony aby jechać bezpiecznie, ponieważ przewozi ludzi (kierowca musiał być bardzo zaskoczony tą informacją).
Ok 1:30 Opolu w obawie przed kolejną uwłaczającą procedurą policyjną wyszliśmy z siostrą przed dojechaniem do dworca PKP. Obiecałem sobie tego dnia, że nie będę pod żadnym pozorem wstydził się ani ukrywał polskiej flagi, niestety okazałem słabość. Gdy wracaliśmy już do mojego mieszkania, ze stacji benzynowej wyjechał policyjny van. Będąc zmęczonym po całym wyczerpującym dniu, mając w pamięci wszystkie kontrole policyjne i chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, odruchowo ukryłem flagi pod płaszczem, a lustrujący nas policjanci pojechali dalej.
Dopiero później uświadomiłem sobie jak zostałem zaszczuty i jaką symbolikę niesie za sobą strach przed niesieniem biało - czerwonej flagi w dniu Święta Niepodległości.
Przed chwilą dzwoniła siostra, która włączyła telewizję, aby zobaczyć relacje i okazuje się, że medialne przekazy na temat Marszu Niepodległości w ogóle nie pokazują samego Marszu, a dodatkowo prezydent Komorowski ogłosił że zaostrzy przepisy dotyczące zgromadzeń publicznych. Czy mnie to dziwi, że po raz kolejny uczestniczyłem w czymś czego medialny obraz odbiega od tego co widziałem na własne oczy? Nie, nie dziwi mnie, byłem na to przygotowany i w zasadzie jestem już do tego przyzwyczajony. Szkoda, że miliony mózgów mielone przez medialną maszynkę będą od dziś kłamać na temat dnia 11.11.11 i będą święcie przekonane, że należy ograniczyć wolność zgromadzeń aby poskromić "faszystów" i zadymiarzy.
Mam tylko nadzieję, że organizatorzy zadbali jakoś o dokumentację i filmowanie pochodu z góry, ponieważ jak się okazuje Ministerstwo Prawdy ukrywa przed społeczeństwem przebieg właściwego Marszu Niepodległości i sami musimy przebijać się przez kurtynę kłamstw.