n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

wtorek, listopada 16, 2010

historia jednego niemieckiego myśliwca




 Messerschmitt Bf-109
Historia renowacji niemieckiego myśliwca typu Messerschmitt Bf-109 G6
Przez pięćdziesiąt pięć lat jezioro Trzebuń (woj. zachodniopomorskie) kryło na swoim dnie wrak niemieckiego myśliwca typu Messerschmitt  Bf-109 G6. Samolot, który znalazł się tam zaledwie 18 dni po opuszczeniu fabryki, przeżywa dzieki Fundacji Polskie Orły „drugą młodość”.

11 maja 1944 roku wytwórnię Messerschmitt Werke w Regensburgu opuszcza Messerschmitt Bf 109 G6 nr 163306 z silnikiem Daimler-Benz DB 605 A-1 TP. Maszynę otrzymuje jednostka operacyjna treningu myśliwskiego Jagdgruppe West z bazą przy granicy francusko -hiszpańskiej. Kilka dni później baza zostaje przeniesiona w okolice Kalisza Pomorskiego (teren obecnego poligonu drawskiego). Samolot lata z numerem taktycznym 3 i kodem radiowym RQ + DS.

Feralnego 28 maja 1944 roku za sterami myśliwca zasiadł młody, zaledwie dwudziestoczteroletni sierżant Ernst Pleines. Ernst, powołany do służby w Luftwaffe w listopadzie 1938 roku, miał właśnie odbyć loty treningowe z lądowiska w Jaworze. Z listu kapitana Hansa Boscha, dowódcy eskadry do ojca Ernsta: „Wczoraj przed południem, 28.5. 1944 roku Pański syn Ernst wykonywał ćwiczebne starty i lądowania na myśliwcu Me 109. Podczas jednego ze startów, o godz. 8.31, z powodu jakiegoś nieszczęśliwego błędu, krótko po tarcie samolot skręcił w lewo o 90º (...) sierżant Ernst Pleines latał zawsze bardzo dobrze. On jak i wszyscy uczniowie, byli szkoleni stale i dokładnie. Musiał jednak błędnie posłużyć się sterem.” Aby ratować siebie i maszynę pilot postanowił wodować na pobliskim jeziorze Trzebuń. Jego ciało, wydobyte po dwóch dniach z jeziora, pochowano we wsi Jaworze (wtedy Gabbert) Kapitan pisał o błędzie pilota, natomiast istnieje również teoria o sabotażu, na który wskazywałyby rozkręcone śruby w silniku. Niezależnie od przyczyny wypadku wrak samolotu miał czekać na wydobycie jeszcze 55 lat.

Założona w 1997 roku Fundacja „Polskie Orły” za jeden głównych celów stawia sobie popularyzację lotnictwa. Od początku naszej działalności za punkt honoru postawiliśmy sobie znalezienie i restaurację jakieś polskiej konstrukcji. W zabiegach tych dotarliśmy także do grona poszukiwaczy. Spływały do nas sygnały o bardzo wielu różnych znaleziskach. Pojawiały się takie nazwy jak Łoś, Karaś i PZL 11C, słynny polski myśliwiec – najczęściej jednak były to sygnały fałszywe. Traf chciał, że prawdziwa okazała się informacja o myśliwcu, niemieckim – Messerschmittcie. Było to na tyle sensacyjne znalezisko, że po uzyskaniu wszelkich zezwoleń, zdecydowano się na podniesienie wraku z dna jeziora.

Do współpracy w eksploracji znaleziska zaproszono Gdański Klub Płetwonurków "Rekin". To jego przewodniczący, doświadczony nurek Jerzy Janczukowicz, po wstępnych oględzinach stwierdził, że samolot leżący w jeziorze Trzebuń to rzeczywiście Messerschmitt w naprawdę w dobrym stanie. Jerzy Janczukowicz: "Technika wydobycia jest stosunkowo prosta: chodziło o jakiekolwiek naczynia, które po napompowaniu powietrzem uzyskały taką siłę nośną, że poszczególne elementy tego samolotu wyciągnęły do góry. Upadek do wody spowodował, że samolot przełamał się w dwóch miejscach – jednym standardowym, w którym wszystkie spadające Me-109 przełamywały się tzn. tuż za tylną częścią kabiny pilota. Ciężar silnika uderzającego o wodę przy prędkości 150-180 km/h spowodował wyłamanie się ram mocujących silnik i to było drugie miejsce pęknięcia. W wyniku uderzenia część drobnych elementów została odrzucona na pewną odległość. Tych detali szukaliśmy podczas następnych dwóch wypraw poszukiwawczych."

Wszystkie elementy zostały przewiezione na lotnisko w Góraszce, gdzie dwóch mechaników: - Zbigniew Korneluk i Marek Głusiec  - rozpoczęło pracę nad rekonstrukcją samolotu. Później dołączył do nich Henryk Wicki. Prezes Fundacji Polskie Orły Zbigniew Niemczycki mówił o nich, że mają "nie złote a brylantowe ręce". To w dużej mierze ich zaangażowaniu przypisuje się końcowy efekt restauracji myśliwca. Nieżyjący już Zbigniew Korneluk opisywał pracę nad restauracją myśliwca, jako żmudną, ale dającą ogromną satysfakcję: "Części samolotu, pomijając ich ogromną wartość historyczną, przedstawiały się dosyć żałośnie. Jak na ponad pięćdziesięcioletni pobyt na dnie jeziora były bardzo dobrze zachowane ale konieczne było ich oczyszczenie i zabezpieczenie przed błyskawicznym w tym przypadku działaniem rdzy, dalej posortowanie i zewidencjonowanie. Brakujące fragmenty dorabialiśmy sami lub zamawialiśmy w zaprzyjaźnionym podlubelskim warsztacie. Maski silnika były niekompletne, łopaty śmigła pod wpływem uderzenia o powierzchnię wody podczas katastrofy wykrzywiły się pod kątem 45º. Ze względu na brak planów, najwięcej pracy wymagała odbudowa kabiny pilota i rekonstrukcja złamanego skrzydła."

Niespodzianką dla wszystkich, którzy mieli do czynienia z tym samolotem było uzbrojenie, sprawne po ponad pięćdziesięcioletnim leżakowaniu na dnie jeziora: 2 karabiny maszynowe kalibru 13.1 mm i działko pokładowe 20 mm. Także lampka w celowniku po podłączeniu jej do akumulatora zaświeciła się!

Oryginalne fragmenty stanowią prawie 80% samolotu co sprawia, że ten egzemplarz jest jednym z najbardziej oryginalnych Me-109 na świecie, a na pewno najbardziej oryginalnym egzemplarzem w Polsce. Dlatego też nigdy nie będzie latał, wymagałoby to wymienienia zbyt dużej ilości elementów na nowe.

Fachową pomoc przy odbudowie myśliwca w postaci części, rysunków, schematów i narzędzi, Fundacja otrzymała od niemieckiej Fundacji Messerschmitta i firmy EADS.


Prace nad samolotem Messerschmitt Bf109 rozpoczęto w 1934 roku, a jego konstruktorami byli Willy Messerschmitt i Walter Retchel, którzy stanęli do konkursu na jednopłatowy myśliwiec, mający zastąpić przestarzałe dwupłatowce Heinkel He 51 oraz Arado Ar 68. Wybrany przez Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy stał się najsłynniejszym myśliwcem Luftwaffe. W latach 1936 – 1945 zbudowano niemal 35 tysięcy samolotów tego typu, żaden inny myśliwiec w historii światowego lotnictwa nie był produkowany na tak masowa skalę. Licencyjne Bf 109 powstawały na terenie III Rzeszy ale także w Szwajcarii, Rumunii i na Węgrzech.




Samolot po wydobyciu z jeziora, fot. arch.


Jeszcze pod wodą - masa wyważeniowa lotki, fot. arch.


Lufa karabinu, fot. arch.


Stan maszyny po wydobyciu z jeziora, fot. arch.

Ocalałe przyrządy pokładowe, fot. arch

Zawartość apteczki, fot. P. Buchman

Elementy awioniki po oczyszczeniu, fot. P. Buchman


W toku prac, fot. arch.


Zbigniew Korneluk w trakcie renowacji, fot. arch.


Przed malowaniem, fot. arch.


Efekt końcowy rekostrukcji, fot. arch.


Pierwszy występ publiczny, fot. arch.
fot. Z. Kubicz

fot. K. Tracz



fot. P. Arnold

++++++++++++++++++++++++++
http://fundacjapolskieorly.pl/index/doc/Messerschmitt_Bf-109

Brak komentarzy: