n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

wtorek, stycznia 10, 2012

stan PO zapaści

ZAMIAST  WSTĘPU.


Wracać (do Polski) czy nie wracać? – oto jest pytanie

Depresja, zerwane więzi rodzinne, nerwice, napady lęku i poczucie nieprzystosowania do rzeczywistości – Polacy wracają z emigracji z dużymi pieniędzmi i jeszcze większymi problemami psychologicznymi.
Psycholodzy alarmują: pieniądze zarobione z dala od domu często kończą się fatalnym stanem psychicznym samego zarabiającego! Polacy, którzy decydują się na powrót do domu po kilkuletnim pobycie za granicą potrzebują pomocy. Dla nich właśnie w kraju powstają specjalne grupy wsparcia. Na obczyźnie emigranci również sobie nie radzą. Na Wyspach Brytyjskich powstają więc poradnie psychologiczne i błękitne linie. Polscy specjaliści radzą, jak się przystosować do nowych warunków życia, jak radzić sobie ze stresem i nie popadać w nałogi.
Po co ja tu wróciłam…
Takie pytanie Kalina Samek zadała sobie po raz pierwszy, kiedy wysiadała z samolotu, którym wróciła z Wielkiej Brytanii. Na emigracji spędziła ponad rok. Pracowała jako spedytor. Doświadczenie, samodzielność finansowa, biegła znajomość angielskiego, perspektywy wyższych zarobków, zgrana paczka przyjaciół. Kalina zostawiła to wszystko i zdecydowała się na powrót do Polski. – Wyjeżdżając założyłam sobie, że nie zostanę na Wyspach dłużej niż rok. Kiedy wyruszałam za granicę, skończyłam właśnie studia licencjackie w Rzeszowie, a że zawsze marzył mi się Kraków, postanowiłam, że wyjadę na Wyspy, zarobię na naukę i wrócę – opowiada młoda kobieta. – Pierwsze wątpliwości co do powrotu dopadły mnie, kiedy rozstałam się ze swoim partnerem, który miał na mnie czekać w kraju. Ale zacisnęłam zęby i pomyślałam sobie: Trzeba być konsekwentnym! Spakowałam się, wsiadłam w samolot i przyleciałam do domu. Polska powitała mnie ulewą i szarym, zachmurzonym niebem. I zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy rzeczywiście było warto…
Takich osób jak Kalina są tysiące. Wyjechały za granicę, popracowały, odłożyły pieniądze i zdecydowały się na powrót. Czy to ze względów rodzinnych, czy ambicjonalnych. – Wracają, a tutaj szara ściana niezrozumienia ze strony bliskich, inne realia niż te, które zostawiali szukając szczęścia na obczyźnie, inne wymagania pracodawców, wszystko wydaje się być nie tak – mówi Agnieszka Juszczyk, psycholożka i dyrektor Dolnośląskiego Centrum Psychoterapii we Wrocławiu, które od września będzie wspierać psychicznie emigrantów nieradzących sobie po powrocie do kraju. Przyznaje, że pomysł utworzenia grupy wsparcia dla Polaków wracających z emigracji zarobkowej zrodził się z wcześniejszych doświadczeń Centrum. – Emigranci trafiali do nas sporadycznie podczas wakacji, czy w okresach świątecznych i zgłaszali nam problemy z kontaktami z bliskimi – mówi psycholożka – Okazało się, że problemów jest więcej, dlatego od września postanowiliśmy poprowadzić zajęcia dla eksemigrantów, podczas których będą wymieniać się doświadczeniami i uczyć się wspólnie rozwiązywać problemy.
Eksemigrant się boi
Paweł Wojcinowicz na emigracji zarobkowej spędził już w sumie prawie pięć lat. Podejść do powrotu miał co najmniej trzy. – Ciągnie mnie do Polski, do rodziny i przyjaciół – przyznaje. – Ale jednocześnie zauważam tak ogromną różnicę między komfortem pracy i życia między Zachodem a Polską, że kiedy już zdecyduję, że wracam, na miejscu nie mogę wytrzymać – dodaje. Paweł ma 25 lat. Pracował w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemczech. W hotelarstwie i gastronomii. Jego powroty do kraju miały zawsze ten sam scenariusz. – Podejmuję decyzję, że wracam, pakuję się, wsiadam do samolotu i docieram do domu. Najpierw błogi odpoczynek przez kilka tygodni, spotkania ze znajomymi, relaks i zachwyt nad ojczyzną, a później zaczyna się katorga. Robię się leniwy, nic mi się nie chce, czuję się nikomu niepotrzebny, bo tak naprawdę bliscy mi ludzie zdążyli się już ode mnie odzwyczaić – przyznaje Paweł. – No i zaczynam przeglądać internet. Znajduję ciekawą ofertę, pakuję się i znikam z Polski na kolejne pół roku lub rok. Stan, jaki opisuje Paweł to nic innego jak depresja. – Kłopoty z zaśnięciem albo poczucie niemocy i nadmierna senność, zaburzenia koncentracji, marazm i bark wiary we własne siły, a w konsekwencji poważne problemy nerwicowe, np. lęk przed wyjściem na ulicę: z tym borykają się nasi pacjenci – wylicza Agnieszka Juszczyk. – Do tego dochodzą kłopoty z bliskimi, bo osoby przebywające długo za granicą po prostu odzwyczaiły się od wspólnego życia. Przyjeżdżały do Polski jedynie na święta i ich wizyty bardziej były rodzinną imprezą, niż prawdziwym życiem, w którym przecież trzeba wspólnie podejmować decyzje, wspólnie brać za nie odpowiedzialność i wspólnie borykać się z problemami – dodaje lekarz psycholog. Kalina te kłopoty zna bardzo dobrze. – Na początku było cudownie, nie mogłam się nacieszyć bliskimi. Po kilku tygodniach okazało się jednak, że jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, niż nam to się wydawało – mówi. – Po czterech miesiącach od powrotu wyprowadziłam się z domu. Ani ja nie mogłam wytrzymać z rodzicami, ani oni ze mną – dodaje.
No i kto mi da tutaj pracę?
Kolejny poważny problem eksemigrantów to strach przed tym, że na polskim rynku pracy będą bezużyteczni. – Ten lęk przekłada się na trudności z napisaniem zwykłego listu motywacyjnego, czy stres związany z kontaktem z potencjalnym pracodawcą – mówi Agnieszka Juszczyk. – Jest to o tyle zaskakujące, że przecież ci ludzie są zaradni i niezwykle wytrwali, skoro poradzili sobie w obcym kraju. A jednak ojczyzna przeraża często na tyle, że tracą wiarę w siebie – dodaje.
Kalina zwątpiła w swoje umiejętności, kiedy spotkała się z pierwszym pracodawcą w Polsce. – Myślałam, że roczne doświadczenie na stanowisku spedytora w dużej międzynarodowej firmie i biegła znajomość angielskiego otworzy mi wszystkie drzwi w polskich firmach tego typu – przyznaje. – A tutaj zimny prysznic. Moje CV nie zrobiło na nikim większego wrażenia. A w jednym miejscu usłyszałam, że mam zbyt wysokie kwalifikacje, jak na wymagania firmy – opowiada.
Problem dalszej pracy po powrocie z emigracji dotyka szczególnie osoby młode. – Tacy ludzie, często po studiach, pracują po dwa, trzy lata na stanowiskach dużo niższych niż ich kwalifikacje, odkładają pieniądze, a po powrocie spotykają kolegę ze studiów, który, być może ma mniej pieniędzy, ale jest już jakoś ustawiony w życiu zawodowym. Takie porównania zawsze źle wpływają na psychikę – zaznacza psycholog z Dolnośląskiego Centrum Psychoterapii we Wrocławiu. – Rodzą poczucie braku stabilności i wpędzają w często nieuzasadnione kompleksy – podkreśla. Do tego wszystkiego należy jeszcze dorzucić problemy z alkoholem i używkami, których eksemigranci nabawili się podczas pobytu za granicą, brak zaufania do drugiej osoby i zanik umiejętności kontaktu z przyjaciółmi i otrzymujemy niemal pełną listę problemów psychologicznych, którym muszą stawić czoła Polacy decydujący się na powrót do ojczyzny.
Jak wyjść z depresji i zakończyć romans
Pomoc psychologiczna jest potrzebna nie tylko tym, którzy wrócili. Ci, którzy nadal zarabiają za granicą często borykają się z równie dużymi problemami. Poradnia Psychologiczna Dublin powstała w 2006 roku. Założył ją Krystian Fikert, psycholog o specjalności klinicznej. Jak mówi, zrobił to, ponieważ obserwując młodą polską emigrację zdał sobie sprawę, z jak poważnymi problemami się ona boryka. – Takim ludziom bardzo trudno jest się zwrócić o fachową pomoc, emigranci wstydzą się swoich problemów i w ten sposób pogarszają jeszcze swoją sytuację – mówi Fikert, założyciel i dyrektor placówki. Z czym zgłaszają się do niego młodzi ludzie? – Symptomy depresji, trudności w relacjach partnerskich, uzależnienie od alkoholu, czy używek – wylicza psycholog. – Zdarzają się też ludzie z poważnymi zaburzeniami lękowymi i z depresją związaną z nieudaną próbą powrotu do kraju – dodaje. Zapotrzebowanie na pomoc psychologów jest wśród emigrantów tak duże, że w ciągu niespełna dwóch lat istnienia Poradni Psychologicznej Dublin, otworzyła ona dwie nowe placówki w Limerick i Naas – miejscach, gdzie zlokalizowane są największe skupiska Polonii. – Pomoc jest niezbędna, emigranci czekają na kogoś, kto wyciągnie w ich kierunku pomocną dłoń – mówią psychologowie. W Londynie kilka tygodni temu uruchomiono pierwszą infolinię, dzwoniąc na którą można się dowiedzieć m.in. tego, gdzie zrobić test na HIV, do kogo się zgłosić z chorobą weneryczną, jak zakończyć związek z przypadkowo poznanym partnerem. Na intymne pytania odpowiadają pracujący w Anglii specjaliści skupieni w Polskim Centrum Zdrowia Seksualnego, które zajmuje się profilaktyką i terapeutyką zdrowia seksualnego naszych rodaków na Wyspach. – Młodzi ludzie, którzy przyjechali na Wyspy, w większości nie są emocjonalnie i życiowo przygotowani do tak wielkiego wyzwania, jakim jest emigracja. – alarmują pracownicy centrum – Skutek? Przypadkowe kontakty seksualne, choroby, nieporozumienia i przemoc.
Aneta Zadroga
www.gazeta.pl

meritum.us

Dodał 5356 wiadomości w serwisie

14 Comments on “Wracać (do Polski) czy nie wracać? – oto jest pytanie”

  • lidia dodał komantarz 2 August, 2010, 13:05Bardzo trafione stwierdzenie: “Depresja, zerwane więzi rodzinne, nerwice, napady lęku i poczucie nieprzystosowania do rzeczywistości…” to jakby o mnie pisano…
    Po 10 latach zycia w usa chce wrocic do “domu”, dopadla nas recesja, stracilismy wszystko, wiec po co tu siedziec? Jak mam miec to samo w Polsce (czyli nic) to wole mieszkac w Polsce, przynajmniej byc blisko rodziny. Strach przed powrotem jest ogromny, ale zobaczymy…
  • marcin dodał komantarz 3 August, 2010, 21:20Popieram decyzje powrotu. Ja od 14 lat jestem w US i caly czas maze o powrocie. Rozumiem twoje dylematy, ale liczy sie decyzja. Mnie jeszcze nic nie zmusza do powrotu, ale boje sie ze kiedys moze sie to zdazyc i wtedy bede zalowal ze nie podjalem decyzji samodzielnie, tylko z przymusu. Niestety, taka jest ludzka mentalnosc. Ciezko zaakceptowac realnosc. Lepiej po prostu przymrozyc oczy i udawac ze wszystko jest OK. Dlatego bardzo popieram takich jak ty, ktorzy jednak maja na tyle odwagi aby podjac decyzje. Mam nadzieje ze nie zmienicie zdania po paru ciezkich sytuacjach ktore was moga spotkac w polsce. Wazne zeby zapomniec o tym co bylo w US i zaakceptowac to co jest w polsce. Powodzenia!!!!!!
  • Darek dodał komantarz 25 September, 2010, 10:10My jestesmy 22 lata w USA. Recesja dala nam popalic. wiekszosc dorobku recesja zabrala i myslimy o powrocie do Polski. Problem w tym ze mamy z zona po 38 lat. Czy w polsce morzna sie pszezwyczajic jesli prawie cale zycie jestesmy w usa.
  • Pawel dodał komantarz 2 October, 2010, 14:28Ja tez mysle o powrocie. Jestem w USA od ponad 16 lat i planuje w przyszlym roku wrocic do Polski. W USA poznalem zone, ktora tez jest tu tak dlugo jak ja. Troche sie obawiamy, ale trzeba sprobowac. 40-tka na karku i czas podjac te decyzje. Na pewno aklimatyzacja zajmie troche czasu, ale nie chcemy na starosc pluc sobie w brode, ze nie sprobowalismy zycia w naszej ojczyznie.
  • Karol dodał komantarz 13 November, 2010, 8:44Mam 37 lat, jestem w USA 15 l. W nastepnym roku wracamy z rodzina do Polski. W tym sek, ze zona jest z drugiej strony kraju i to tak jakby emigracja …Bylem tam kilka razy a nawet dom wybudowalismy w tych stronach. Optymizm mnie opuszcza, ale boje sie, nikogo poza rodzina zony nie znam. Wydaje mi sie ze moze to nawet lepiej , nowe wyzwanie.
  • bratek dodał komantarz 31 August, 2011, 15:54Ja mieszkam z rodziną w uk od pięciu lat. Dopada nas straszna depresja ludzie udawają ze są szczesliwi ale jest coraz to gozej .W polsce własnie kazdy liczy na to ze mamy duzo pieniędzy nie przeliczając ze my tez mamy tutaj rachunki i opłaty. Rodzina zalezy u kogo ale na naszym przykładzie odsuneła się od nas zawsze to my dzwonimy a oni tylko całą emigrację nazywakja funciak lub centuś niestety ale dzięki nam tak naprawdę w polsce zwolniło sie mase miejsc pracy dla tych co jej nie mieli .Szkoda ze nie mieli okazji pokosztować emigracji jak ona smaku .Pozdrawiam wszystkich na emigracji tych co byli i tych co są ..
    Piszcie czasami na mojego meila napewno się odezwe
  • marta dodał komantarz 16 September, 2011, 0:16rodacy drodzy :0)
    tak jak czlowiek sie bal wyjecac za granice tak i boi sie do ojczyzny powrocic …ale tam wam sie ulozylo to i w polsce dacie rade :0)
    jak dla mnie …to rozpiera mnie radosc a i strach ….
    po 10 latach w usa ,tu poznalam meza polaka z tego samego miaste, dorobilismy sie 2 synkow , 2 pieskow ….i pakujemy cala ferajne , kontener i wracamy ….
    w polsce sa wieksze wartosci, kultura, zle patrzymy na naszych rodakow w kraju …maja wiecej domyslenia , czasu dla siebie  wiecej , sa,me plusy dla dzieci ..
    nie martwcie sie mosicie powrocic z kad pochodzicie …to jest czescia was ….taki bog mial plan :0)
    pozdrawiam ….optymistka :0)
  • Marzena dodał komantarz 29 September, 2011, 15:39Jak mi lepiej po przeczytaniu waszych komentarzy! Myslalam juz, ze zwariowalam. Wielu Polakow z Polski, wliczajac w to i moja mame, ktora nas tu wyslala (w dobrej wierze) mowi, ze nie ma po co wracac, ze ja chyba na glowe upadlam.
    Tym bardziej juz zaczelam sie podejrzewac o szalenstwo, ze moj maz tez nie chce wracac. Mowi, ze tu jest super. Choc wcale go nie rozumiem!
    Cale zarobki ida na wynajecie mieszkania i na zycie. Mieszkamy w UK od dwoch lat. Mamy cudna coreczke.
    Nie moge powiedziec jakoby bylo tu zle.
    Jednak nie jest to Polska. Nie jest to moje miasto. Moje miejsca, przyzwyczajenia itd…
    Teraz mysle o coreczce. Myslalam, ze tu bedzie miala lepsza przyszlosc, ale tu zrozumialam, ze kasa to nie wszystko!
    W naszym miasteczku jest tylko jeden kosciol katolicki, i to zwykle zamkniety!
    Coreczka bardzo niewiele slow zna w jezyku angielskim a juz za rok musialaby tu zaczac szkole.
    W Polsce mysle start szkoly to stres dla malucha. A co dopiero start szkoly, w ktorej nie wiesz co do Ciebie mowia?
    Boje sie powrotu, bo jesli wrocimy to tylko ja z coreczka. Okazuje sie, ze maz nie chce wracac, za to popiera moja wizje powrotu z corka.
    Wszystko za ta granica sie popsulo.
    Maz calymi dniami pracuje. Czasem w ogole go nie widujemy, bo wraca jak spimy.
    Nie mamy tez zadnych oszczednosci. Zyjemy tu na srednio dobrym poziomie, ale zeby oszczedzic to nie mamy szans!
    Co troche wiecej grosza wpadnie, to przychodzi nowy wielki rachunek do zaplaty i tak w kolo!!!
    Rodzice mnie krytykuja! Mowia- jak to? Ludzie buduja domy z basenami a wy macie tylko na zycie i na rachunki?
    Tak! Mamy tylko na to!
    Ludziom sie wydaje, ze kazdy za granica juz jest milionerem. A wcale i nie zawsze tak jest, choc czasem sie zdarza. W Polsce tez sa milionerzy…wiec co to za gadanie…
    Mam ciagle napady depresyjne. Czesto placze. Widze miejsca, z ktorymi wiaze wspomnienia mojego zycia. Nie tylko dziecinstwo, ale pierwsze dwa lata zycia mojej coreczki jakie spedzila w Polsce.
    Nikt mnie nie rozumie.
    Czuje sie odizolowana od swiata.
    Czuje sie zaszczuta.
    Czasem mam wszystkiego dosyc!
    Czasem naprawde zaluje, ze w ogole wsiadlysmy z coreczka w ten samolot do Anglii.
    W Polsce mam tylko rodzicow. Oni nie popieraja powrotu. Maja swoj biznes.
    Kiedy im oznajmilam, ze chce wrocic mama z gory mi powiedziala, ze jej biznes upada.
    Co to znaczy?
    Czy ja jade przejac jej biznes?
    Niech sobie go ma!
    Ja jade bo tesknie do naszego dawnego zycia!
    Przynajmniej taki mam zamiar.
    Znowu zaczelam odkladac po groszu. Moze uda mi sie tym razem.
    Choc w perspektywie juz sa nowe rachunki.
    Mam chwile, ze godze sie z losem i mysle, ze moze tak mialo byc.
    Nie umiem jednak tych chwil zmienic w jedna stala….
    Gdybym mogla cofnac czas i wiedziala to co wiem teraz, nigdy nie przyjechalabym z coreczka do tego kraju!
  • aga dodał komantarz 19 November, 2011, 20:59mam tak samo …jestem w usa od prawie 4 lat,kiedy wyjezdzalam moja corcia mniala 1.5 roczku!za kilka miesiecy wracamy i mam gdzies czy bedzie biednie czy nie!mnkie nie bawi lans tych wszystkich dupkow zadumanych w sobie:)na nic czasu niema,a dzicko najlepiej zeby bylo od rana w szkole a potem gimnastyki itd.rozumiem cie kochana i uwazam ze najlepiej dla was bedzie wrocic!!!przynajmniej dziecko ci nigdy nie powie ze czasu dla niej niemasz a pieniadze sa g…. warte!!!!ja nie mam zamiaru poslac dziecka do szkoly w usa bo nie bede patrzyla jak cierpi a wiem ze tak bedzie bo znajomi maja dzieciaki w szkole i sa traktowane zle i niech mi kto mowi co chce MY NIGDY NIE BEDZIEMY NIMI!!!!!a jak ktos chce to robic na sile to droga wolna!!!!
  • mati dodał komantarz 7 December, 2011, 11:10Czytajac wasze komentarze robi sie cieplo na sercu ze sa tacy ktorzy wracaja a nie tylko wyjezdzaja! :) Ja rowniez koncze szkole za rok pakuje sie i wracam szybciutko i juz nigdy nie wyjade! :) Pozdrawiam was wszystkich i zycze powodzenia w NASZYM KRAJU! :) ))
  • Artur dodał komantarz 13 December, 2011, 11:11Witam wszystkich ex i obecnych na obczyznie. Mieszkam w walii od prawie 4 lat. wyjechalem w wieku 14 lat z mama, bo tutaj mielismy praktycznie cala rodzine a w polsce nieukladalo sie rodzica w zwiazku, wiec poprostu “ucieklismy” od ojca. wyjazd byl planowany z jakis rok przed wszystko bylo po kroczkach i wszystko sie udalo. Przyjezdzajac tutaj poczatki byly trudne. Mama nie potrafila jezyka, bardzo ciezko bylo jej znalesc prace ale po 3 miesiacach udalo sie, wciagnela ja znajoma ze szkoly jezykowej tez polka ktora jest tutaj od nas rok dluzej. CIezko sie z poczatku ukladalo, rodzina sie zmienila totalnie. Ja zostalem zapisany do szkoly (high school), nie powiem ze bylo super. Jezyka tyle potrafilem co sie w polsce w podstawowce i gimnazjum nauczylem wiec bylo nie latwo do tego ten rasizm na kazdym kroku. Po jakis 4 miesiacach jezyk troszke zalapalem, mialem wiecej znajomych co za tym idzie duzo mniej rasizmu. Do tej szkoly chodze do teraz, obecnie robie A level’e.
    Chce wrocic do Polski, spytacie dlaczego?
    poznalem dziewczyne przez internet z mojego miasta, nigdy wczesniej jej na oczy nie widzialem, przez nia chce wrocic do polski i studiowac zarzadzenia na uniwersytecie Gdanskim. Przyjezdzam do Polski jak najczesciej sie da, zazwyczaj co 3 lub 4 miesiac na jakies 2 tygodnie. CIezko sie zyje w zwiazku na odleglosc, ale to bardzo duzo uczy i czlowiek jest w stanie liczyc na siebie i tak wkoncu moj zwiazek z moja dziewczyna trwa 2 lata. Niedlugo swieta i tak wyjezdzam do polski za 5 dni do mojej myszki poniewaz bardzo znow sie stesknilismy, ale trwamy i wytrwamy jeszcze 1.5 roku do tego czasu wroce do polski i napewno zostane na stale. Wracajac do szkoly, w szkole robie 3 a level’e; matme, zarzadzanie i angielski. Do tego robie kurs pierwszej pomocy, miedzynarodowa mature i bede pisac w lutym mature z Polskiego. Jest trudno w szkole, trudniej niz wczesniej, poziom sie podniosl ale trwam, musze, poniewaz musze dostac sie na studia. Po za tym w wieku 16 lat, czyli wtedy kiedy mozna legalnie prace zaczac w uk, zaczelem prace w 5* hotelu, prace dostalem wczesniej po znajomosci. Pracuje na pozycji casual; pracuje glownie jako kelner w barze, czasem jako barman. Kiedys tez pracowalem w hotelowej restauracji i ostatnio na bankietach w CNB hotelowym. Dla ciekawskich jaki to hotel; jest to, Celtic Manor Resort. Ze strony goscia super miejsce, ale wiecie jak to jest od pracownika. Zarobki sa ok, sa napiwki i pracuje ile moge zeby odlozyc na przyszlosc na czas studi w polsce. Jak bym juz wrocil do polski to bym mieszkal u mojej dziewczyny w domu, jej rodzice sa wspaniali. To chyba tyle o mnie.
    Ogolnie zycie za granica jest depresujace, brak rodziny, najblizszych, ale to juz nie chodzi o ludzi. Samo piekno Polski, jest gigantyczna roznica tutaj a w polsce. Mam nadzieje ze wszyscy na obczyznie spelnia swoje marzenia i zostana i polepsza sobie lub wroca do polski i bede miec znakomiete zycie w swoim miejscu. Pozdrawiam wszystkich!!!
  • Veronica dodał komantarz 2 January, 2012, 7:57A ja marzę, żeby wyjechać znów do Stanów. Urodziłam się tam, ale kiedy miałam niespełna 6 lat, przyleciałam z mamą do Polski. Dlaczego? Bo niby tutaj będzie nam lepiej, bo zacznę szkołę polską. Tak babcia mówiła. Mama posłuchała i od parunastu lat żałuje. Nie może wrócię do USA, nie dali jej wizy dwukrotnie, wymyślili jakieś bzdury. Nie mamy też pieniędzy, żebym mogła polecieć chociaż na wakacje do rodziny i starych znajomych. Od kiedy wróciłyśmy to ciągle żyje się pod kreską, mamie ciężko było też znaleźć tutaj pracę, przez długi czas była bezrobotna. Więc Polska nie jest tym, czego chcę. Wiem, że kiedy skończę studia to wyjadę na stałe do Stanów, bo tam jest moje miejsce. A mama? Musimy poczekać jeszcze 2 lata, żeby mogła wyjechać tam legalnie, jako córka obywatelki USA. I wiem, że wtedy odetchnie z ulgą, bo dla niej to też jest ten prawdziwy dom.

poniedziałek, stycznia 09, 2012

czekająca Polska * 23.VIII.1939 - 2012

Józef Szczepański

Czerwona zaraza

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.

Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.

Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.

Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
i jak bezsilnie zaciskamy ręce
pomocy prosząc, podstępny oprawco.

Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.

Legła twa armia zwycięska, czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i scierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.

Miesiąc już mija od Powstania chwili,
łudzisz nas dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.

Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych - mamy ich tysiące,
i dzieci są tu i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy.

Czekamy ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz, i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.

Nic nam nie robisz - masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić...
śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.

Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska - zwycięska narodzi.
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić
czerwony władco rozbestwionej siły.



Czerwona zaraza
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
i jak bezsilnie zaciskamy ręce
pomocy prosząc, podstępny oprawco.
Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Legła twa armia zwycięska, czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i scierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.
Miesiąc już mija od Powstania chwili,
łudzisz nas dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.
Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych - mamy ich tysiące,
i dzieci są tu i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy.
Czekamy ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz, i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Nic nam nie robisz - masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić...
śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska - zwycięska narodzi.
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić
czerwony władco rozbestwionej siły.



STEIN

sprawa płk. P - jedowa

Płk Mikołaj P. zhańbił mundur żołnierza NATO!

Muszę zmartwić wszystkich, którzy wzięli się na świeżo za komentowanie samobójczej próby jednego z prokuratorów wojskowych i wrazili swoje najgłębsze zaniepokojenie, wraz ze swoją naiwną nadzieją. Zgoda scenariusz rozpisany w najmniej korzystnym wariancie, gdyby płk. Mikołaj Przybył trafił i zszedł, sprawa jest dziecinnie prosta. Napięcia wywołane pracą, trudna sytuacja rodzinna, nie od dziś wiadomo, że małżonka, syn, matka, siostra lub brat prokuratora leczył się na przewlekłą chorobę. Zgon jak raz wypadł w poniedziałek, ale i tutaj nie widzę problemów, procedury z racji tajemnicy państwowej nakazują najpierw oględziny w podległej jednostce, potem dopiero cywilne badania toksykologiczne, które wykryją „substancję czynną”. Zespół śledczy w ciągu dwóch pierwszych godzin dociera do wszystkich sprzętów RTV i AGD zakupionych na raty oraz kredytu hipotecznego na remont mieszkania. Ekonomista Rossati wyjaśnia, że to jest efekt sceptycznego podejścia Polaków do strefy euro, ambasador Ciosek, że niestety dramat na Węgrzech ma wpływ nie tylko na kurs złotego, ale na struktury wojskowe, bo wszyscy jesteśmy w NATO. Na koniec znany psycholog społeczny profesor Czapiński, wytłumaczy maluczkim w jakim świcie żyjemy, jakim presjom podlegamy i jak bardzo jesteśmy bezbronni. Wcale nie jest tak, że płk. Mikołaj Przybył musiał znać jakieś szczególne tajemnice i został poddany jakiejś wielkiej presji, przecież zwykły mobbing w Biedronce nieraz doprowadzał do tragedii.
No, ale stało się inaczej, prokurator, który opowiadał niestworzone rzeczy, o jakich i Macierewicz nigdy nie wspominał, na nieszczęście państwa polskiego i samego prokuratora, przeżył. Co teraz? Wbrew pozorom takie scenariusze były przerabiane i spokojnie można je poskładać z kilku przypadków, nad czym w tej chwili pracuje, nie jakiś tam Seremt, czy jeszcze mniej ważny Siemoniak, ale sam Donald Tusk z samym Igorem Ostapowiczem. Póki co będzie wzruszająco i jednocześnie potępiająco w takim oto tonie: „Przede wszystkim trzeba życzyć jak najszybszego powrotu do zdrowia, panu pułkownikowi, ponieważ to jest wartość najwyższa, bez względu na okoliczności. Złączmy się w tym pragnieniu i modlitwie. Chce też powiedzieć, że przestrzegam przed pochopnymi ocenami, na tym etapie nie wiemy nic i nawet jeśli padły konkretne wypowiedzi, proszę pamiętać i tu zwracam się przede wszystkim do dziennikarzy, że były to słowa wypowiedziane w skrajnych emocjach. Nic oczywiście nie sugeruję, niemniej człowiek, który targnął się na swoje życie, bez cienia wątpliwości działał w skrajnym napieciu”. I co wystarczy? Absolutnie, proszę zwrócić łaskawą uwagę na ten fragment: „Złączmy się w tym pragnieniu i modlitwie”. Co my tu mamy? Wszystko! Po pierwsze apel do jedności Polaków, który oczywiście zostanie złamany pierwszą nienawistną wypowiedzią posła PiS lub dziennikarza prawicowych mediów. Po drugie mamy wątek krzyża (modlitwy) w sejmie, czyli rozdzielenie państwa od kościoła i długą debatę czy Donald Tusk będzie w końcu kłaniał się księżom, czy też nie będzie. Jeśli komuś się wydaję, że żartuję, to stanowczo zaprzeczam, mogę się co najwyżej pomylić w zastosowaniu rodzaju świecy dymnej, jedno jest pewno, śledztwo i cała wypowiedź pułkownika pójdzie bokiem.
Czy to będzie unik, czy atak wyprzedzający, na przykład zapowiedź 1000 reform, jest tylko kwestią wyboru metody. Jak już płk. Mikołaj Przybył wydobrzeje i popełni ten głupi błąd, że udzieli komukolwiek wywiadu, a nie daj Bóg jakiejś Gazecie Polskiej, sprawa ostatecznie rozwiąże się sama. Co to za żołnierz, który na lewo i prawo kłapie niewyparzonym dziobem i podważa cywilne decyzje (przykład generała Skrzypczaka). Jest nie dopuszczalne, żeby oficer, który ma świadomość jakie skutki może wywołać użycie broni palnej, nie wziął pod uwagę takiej ewentualności jak rykoszet (piloci ułani). Przybył mógł spowodować tragedię raniąc lub nawet zabijając zebranych dziennikarzy i nie ważne, że ci przebywali za ścianą, ekspert balistyk wyjaśni, że pociski używane w wojsku mogę penetrować znacznie poważniejsze przeszkody (brzoza-skrzydło). Pozostaje kwestia głównego zarzutu płk. Mikołaj Przybyła, który twierdzi, że urywa się łeb prokuraturze, pod pretekstem reformy, a de facto chodzi o śledztwa, które wykryły przestępstwa. Drobiazg. Dwa kierunki do wyboru. Nie poddamy się emocjonalnemu szantażowi, musimy działać racjonalnie, tutaj padnie kilka liczb dotyczących utrzymania prokuratury, za które płaci pacjent. I ścieżka druga – czas, bezpieczniejsza, tylko dłuższa. Kogo dziś podnieca samobójstwo Leppera? Trzy miesiące i spokojnie można likwidować, a pies z kulawą nogą się przy tym nie zatrzyma. Tyle z całej podniety, w jakim to żyjemy kraju i biadolenia, że w każdym cywilizowanym i tak dalej, już by nie było takiego ruskiego pionka jak generał Parulski, aż po kilkunastu równie wysoko postawionych. Który się nie uspokoi i będzie się upierał, podejmie próbę pozaustrojowej krytyki, w wariancie totalitaryzmu węgierskiego, bo przecież działa niezależna prokuratura.
http://kontrowersje.net/tresc/plk_mikolaj_przybyl_zhanbil_mundur_zolnierza_nato
PS Na wypadek takiej wersji, że znalazł się jeden odważny, padnie odpowiedź – zdrajca Kukliński.
MATKA KURKA 

s c h r o n y Ямантау * Секретный подземный город Путина

Секретный подземный город Путина

Понедельник, 04 Апреля 2011 г. 23:36 (ссылка)
Процитировано 4 раз + в цитатник
Прочитало: 1 за час / 2 за сутки / 6 за неделю / 9 за месяц
kru (200x140, 27Kb)
«3oo ooo  человек могут жить в нем, не выходя на поверхность, полгода…»

Тайная база российского правительства обнаружена в горах Южного Урала, неподалеку от горнолыжного центра «Абзаково», куда зачастил премьер министр РФ Владимир Путин. Вокруг горного бункера ходит немало слухов, и даже жители близлежащих населенных пунктов толком не знают, что за объекты еще со времен «холодной войны» строятся в горах. «URA.Ru» решило выяснить, что за секретный комплекс расположен на Южном Урале. Что рассказывают строители подземного города? Где он расположен? Как охраняется? Какими коммуникациями обеспечен?

В начале нового, 21 века, премьер министр России Владимир Путин стал частым гостем на южноуральском горнолыжном курорте «Абзаково», расположенном примерно в 60 км от Магнитогорска. Ни сам Путин, ни его помощники так и не смогли объяснить общественности, почему глава государства облюбовал это место. Официально – Путину нравилось кататься там на лыжах. Но есть и неофициальная версия. Так, премьер министр приезжал контролировать окончание строительства секретного подземного города, расположенного в самой высокой горе южноуральского массива – Ямантау (в переводе с башкирского – «дурная башка», высота 1640 м).

View_Yamantau (594x382, 33Kb)
Первыми о существовании тайного горного объекта на Южном Урале всему миру рассказали американцы. 16 апреля 1996 года «Нью-Йорк Таймс» опубликовала статью, в которой сообщила о загадочной военной базе, строящейся в России. «В ходе секретного проекта, напоминающего о жутких периодах «холодной войны», Россия занимается постройкой гигантского военного комплекса под землей в районе Уральских гор, как сообщают официальные лица на Западе и свидетели в России. К спрятанному внутри горы Ямантау в районе Белорецка (имеется в виду закрытый объект Белорецк-16, сегодня – город Межгорье – прим. Ред.) на Южном Урале огромному комплексу подходит железная дорога и автомагистраль. В работах задействованы тысячи рабочих», - писало издание.

Тему подхватили другие зарубежные СМИ. Газета «Вашингтон Таймс» 1 апреля 1997 года поместила статью «Москва строит бункеры на случай ядерной атаки», в которой говорилось, что «в то время как США закрыли большинство подобных объектов, Россия быстрыми темпами выполняет дорогостоящую программу по сооружению подземных убежищ, тоннелей и командных пунктов, унаследованную от времен «холодной войны». В частности, продолжается работа по созданию подземного командного пункта стратегических сил на Урале близ города Белорецка».

Иностранные издания пытались брать комментарии у российских официальных лиц. Но, естественно, никаких внятных объяснений не последовало. Российские журналисты сенсацию о тайном объекте в горе Ямантау не подхватили: последовало несколько материалов, в которых высказывались предположения и о добыче урановой руды в южноуральской горе, и о хранилище государственных ценностей, и о резерве пищевых продуктов. В числе остальных выдвигалась и версия строительства бункера для российского правительства на случай ядерной войны. Но потихоньку тема спецобъекта в Ямантау сошла на «нет».

post-3-12460150683367 (550x341, 33Kb)
Вот в этой горе (на фото) и построили секретный город

Между тем, в отличие от широкой общественности о Ямантау не забыли туристы, которые ежегодно совершают восхождения на эту гору. Они рассказывают, что как раз с начала 2000-х годов меры по охране окрестностей Ямантау ужесточились. С одной стороны гора находится на территории Южно-Уральского государственного заповедника (рассказывают, что и заповедник там учредили не случайно). Но патрулируют окрестности Ямантау не только егеря, но и военные.

«В районе спецобъекта Ямантау необходимо соблюдать осторожность, не шуметь, не разводить дымных костров и не выдавать своего присутствия каким-либо другим нехорошим способом. В противном случае рискуете познакомиться с бытом и традициями спецназа, подарить им отснятую пленку (деньги, нож, сигареты), охрипнуть, доказывая, что вы не шпион из Алабамы, и если в конце концов вас все-таки отпустят или передадут егерям (а не расстреляют), вы еще будете им искренне признательны», - делятся советами туристы.

Те, кто добрался до вершины Ямантау, говорят, что она представляет собой огромное каменистое плато, с небольшой грудой скалистых останцев в центре. «На вершине до начала 90-х гг. стояла военная часть, обслуживающая бетонированную вертолетную площадку и военное спецоборудование. После военных на вершине горы остались руины былых строений, лужи мазута и груды проржавевшего железа», - рассказывают очевидцы.

Видели туристы и шахты, уводящие вглубь горы. Но большая часть людей, побывавших на Ямантау, утверждает, что там, скорее всего, расположены урановые рудники. «Мы обнаружили там бассейновые секции, разделенные бетонными перегородками. Вероятнее всего, они предназначались для предтранспортировочного хранения урановой руды», - рассказывает один из туристов. «Впрочем, о том, что скрыто в недрах горы Ямантау, до конца не знают даже жители Межгорья, расположенного у подножья горы. Объект Ямантау имеет статус повышенной секретности - это факт, все остальное лишь домыслы и предположения», - считает другой.
post-3-12460158818740 (398x460, 28Kb)

Но наблюдатели в своих предположениях оказались не правы. В горе Ямантау построены не рудники, а настоящий подземный город. Нашему агентству удалось связаться с несколькими строителями, которые принимали участие в его возведении. Все лица, имеющие отношение к Ямантау, дали подписку о неразглашении информации, поэтому их имена не раскрываются.

Итак, как рассказал один из участников событий, строительство подземной базы в горе Ямантау, действительно, было начато в советские годы, во времена «холодной войны». Объект был разработан и построен силами Управления строительства-30, подведомственного Министерству обороны. Управление базируется в ЗАТО Межгорье (ранее Белорецк-16, также назывался городом Солнечный). Управление строительства-30 специализируется на строительстве объектов и сооружения подземного и наземного размещения, ведет крупногабаритное подземное строительство: в этой сфере УС-30 – одна из крупнейших строительных организаций.

Работы по строительству подземного города были завершены примерно в 2002 году (как раз во времена частых визитов Путина в Абзаково). С тех пор ведутся постоянные работы по содержанию комплекса (отсюда и усиленная охрана территории). К горе Ямантау подведено ответвление железной дороги. От Магнитогорска пущена автомобильная дорога.

Город в горе рассчитан на одновременное проживание в нем 300 тысяч человек (для примера – в Магнитогорске проживает 400 тысяч человек, в Екатеринбурге – 1,5 млн.).

«В подземном комплексе, которые поделен на так называемые «дома», создана вся необходимая инфраструктура: подведены коммуникации, налажены системы жизнеобеспечения. Созданы все условия, чтобы как минимум полгода люди могли находиться в этом подземном городе, не выходя на поверхность», - рассказывает очевидец. По словам другого свидетеля, комплекс состоит из системы шахт диаметром 30 метров и общей длиной около 500 км.

Официального объяснения того, с какой целью в горе Ямантау построен и до сих пор поддерживается секретный подземный объект, для чего предпринимаются такие беспрецедентные меры безопасности, получить так и не удалось.
5797 (550x500, 63Kb)http://www.liveinternet.ru/users/3596969/post159881170/

ŁŁ o NE

2011-02-17 @ 21:21
Witam, już kilkakrotnie wyjasniałem i piszę tylko ze względu na wielki szacunek do Wirtualnej Polonii. Nowy Ekran to projekt autorski, za którego realizację ponoszę wyłaczną odpowiedzialność bo posiadam 100% wpływ działanie Redakcji. Treść dostarczają autorzy, którzy w cześci są zaproszeni przeze mnie, a w części przez autorów których zaprosiłem na Nowy Ekran – a więc mój osobisty wpływ na nią jest programowo ograniczony. Nie jestem pracownikiem żadnej spółki i działam jako Redaktor Naczelny w ramach własnej działalności. Serwis jest finansowany przez osobę, która wcześniej finansowała Ruch dla Rzeczpospolitej, AWS i faktycznie próbowała na bazie Elektrimu stworzyć polski koncern energetyczny. Niestety pewne siły na to nie pozwoliły i skazały inwestora NE na przymusowy wieloletni pobyt w Australii. Wracając do finansów, nie mam zamiaru zaglądać w zęby darowanemu koniowi zwłaszcza, że nikt nigdy nawet przez chwilę nie próbował wpłynąć na działanie redakcji. Nie mam natomiast oczekiwań, że ludzie działający w wielkim biznesie w oligarchicznej i spenetrowanej Polsce, nigdy w żadnej spółce (zwłaszcza akcyjnej) nie zetkną się zawodowo i udziałowo, z podejrzanymi typami. Sam pracowałem kiedyś jako dyrektor departamentu prawnego w spółce, która okazała się być zarządzana przez agenturę. Dlatego też gdy doszło do sporu z tą spółką nie miałem szans. Ja nigdy nie miałem do czynienia z żadną agenturą, ale jestem na nią cholernie wyczulony, ponadto posiadam jasno określone poglądy oraz godność i tradycję rodzinną (mój dziadek był adiutantem i przyjacielem Gen. Szarego/Antoniego Hedy) która w przypadku wystąpienia takich podejrzeń i niepokojacych sytuacji kazałaby mi zachować się jednoznacznie odchodząc z projektu i nagłasniając sprawę. Mam z czego żyć i nie tworzyłem NE dla pieniędzy. Po prostu uważam, że gdy jest szansa stworzyć wpływowe i innowacyjne medium, które zacznie przemycać do społeczeństwa prawdę szerokim strumieniem i rozpychać się pomiędzy z dyskusją merytoryczną pomiędzy pulpowatymi i zakłamanymi onetami – to należy szanse brać za nogi i z niej korzystać. Wiem też, że czym Nowy Ekran będzie wiekszym zagrozeniem dla rzadzących, konkurencji i agentury to ataki będą ostrzejsze. A jak najcelniej uderzyć w konsolidującą sie prawicową opinię publiczną? To proste, tak samo jak zwykle, skłócając środowiska i atomizując poprzez rozpuszczanie „niepokojących” wiadomości o rzekomej „agenturze”. Jest to narracja polegająca na tworzeniu wrażenia w stylu „nie ważne czy on ukradł, czy jemu ukradli, ale jest zamieszany w kradzież roweru”. Pojawiają sie słowa „podobno”, „interesujące”, „niepokojące” które mają szumić w głowach i przeszkadzać. Dzieki temu prawica sie będzie kłócić i tropić wzajemnie, a ci którym te plotki naprawdę są na rekę będą spokojnie dalej sprzedawać kraj, krecić lody na racji stanu i czuć się bezkarnie. Proszę myślmy i nie zapetlajmy się w tych absurdach siedząc w bezpiecznych dla komuny gettach. Być może kiedyś sam bym słuchał takich plotek, ale dziś sam widzę jak one sie mijają z prawdą i rzeczywistością. Uważam też za błąd rozmawianie tylko we własnym światopogladowym gronie. Jeżeli media maja być wpływowe to muszą zderzać nasze argumenty z brakiem argumentów lewaków i ich stereotypowym zachowaniem. Bo tylko tak można obnażyć miałkość, głupotę lub złą wolę. Nie może sie tez polska prawica odwracać od armii. A kazdemu w armii przecież o szlifach oficerskich można dokleić łatkę agentury lub innej WSI. Tymczasem dziś armia (generalicja) jest tak wkurzona na demontaż wojska przez Tuska, że należy to wykorzystać. Jeśli chcemy odsunąć od władzy najgorszych szkodników i naprawde ich rozliczyć za Smoleńsk, OFE, CO2 i setki afer to musimy w nich walić także opinią ich niegdysiejszych zwolenników. Chociażby dlatego, że taka opinia jest dla nich bardziej bolesna i kłopotliwa niż opinia zadeklarowanego wroga. Wojsko to milion głosów w wyborach, jak chcecie zadbać o te głosy wciąż wpychając ich w łapy Tuska. nawet jeśli kilka procen żołnierzy to agentura, to nie znaczy, że mamy rezygnować z całej reszty. Koalicje taktyczne Panowie i Panie przeciwko tuskolandowi, to jest zadanie dla naszych mediów. Gdy Napieralski zechce powiedzieć raz prawdę – też trzeba to nagłośnić. Rozumiał to Jarosław Kaczyński w ostatnich wyborach madrze zabiegając o głosy lewicy. Dlatego gdy ktoś chcial widzieć w Nowym Ekranie miejsce dla dyskusji we własnym wąskim gronie – to ja mówię, że tym razem chodzi o coś wiecej. Nawet Olejnikowa zaprasza ludzi z PiS – by pogrążyć. Róbmy to samo, a rebours. Zwłaszcza, że my mamy łatwiej merytorycznie, bo nie musimy manipulować, wystarczy, że przebijemy się z prawdą.
I to tyle. Jeśli kogoś nie przekonałem, to trudno, pewnie nic niektórych osób nie przekona – choć wydawało mi się, że przez 3 lata w blogosferze akurat mi trudno było zarzucić koniunkturalizm. natomiast wszystkich innych, którzy rozumieją na jak wielkie zadanie się porwaliśmy i jak musimy byc twardzi, oraz skoncentrowani na pryncypiach – zapraszam na NowyEkran.pl

ŁŁ

 http://zenobiusz.wordpress.com/2011/02/19/mysl-niepodleglalazacy-lazarz/#comment-23336

sobota, stycznia 07, 2012

sprawa Julii TYMOSZENKO

Bonicki: W obronie pięknej Julii czy własnych gardeł?

7 stycznia 2012 | Publicystyka

Temat skazania Julii Tymoszenko za zawarcie niekorzystnego kontraktu gazowego z Rosją na karę siedmiu lat więzienia nie schodzi z pierwszych stron gazet. W jej obronie przemawiają zachodni politycy i po jej stronie stają zachodnioeuropejskie media. Czy zastanawialiście się Państwo dlaczego?

Pierwsze możliwe i zarazem najprostsze wytłumaczenie to solidarność z osobą niesłusznie skazaną. Fakt niesłusznego skazania jest oczywiście prawdopodobny, choć mam wątpliwości czy polityczni obrońcy byłej premier Ukrainy dysponują pełną wiedzą o sprawie, w której zabierają
głos. Innymi słowy, czy mają dowody pozwalające jednoznacznie orzec, że wyrok narusza ukraińskie prawo i został wydany pod dyktando urzędującego prezydenta, w celu pozbycia się lidera opozycji. Osobiście przyznaję się do niewiedzy pozwalającej na zajęcie jednoznacznego stanowiska w tej kwestii.
Druga ewentualność to również solidarność, ale motywowana zupełnie innymi względami niż słuszność bądź niesłuszność wyroku. Obronę Julii Tymoszenko można bowiem tłumaczyć tym, że w odróżnieniu od Wiktora Janukowycza jest (była) ona politykiem przez Europę Zachodnią
akceptowanym, uznanym za swego. A swego, wiadomo, należy wspierać, bo takie są reguły gry. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, coś w rodzaju towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych. Wszak ci, którzy dziś stają w szeregu obrońców byłej premier kiedyś sami mogą potrzebować
pomocy. Więc na pomoc - nomen omen - towarzystwa trzeba sobie zasłużyć.
Moim zdaniem, sprawa ma jednak i trzecie dno. Julia Tymoszenko to jeden z nielicznych (jeśli w ogóle nie jedyny) w ostatnich dekadach polityk europejskiego kraju, który poniósł  odpowiedzialność karną za działania podejmowane w ramach sprawowanego urzędu. Oczywiście
zdarzają się przypadki skazania tego lub innego polityka za korupcję (Belgia, Francja, Włochy, Wielka Brytania), gwałt (Izrael) czy inne przestępstwa pospolite. Ale żeby karać za działanie na niekorzyść interesu państwa? - to rzecz niesłychana. Nie daj Boże, aby takie pomysły zakiełkowały w głowach obywateli innych państw. Kryzys u bram, model europejskiego państwa dobrobytu lada moment runie z hukiem, ludzie wyjdą na ulicę z żądaniami rozliczenia winnych i kartka wyborcza może im nie wystarczyć. Trzeba więc zawczasu wpoić obywatelom, że skazanie prezydenta, premiera, ministra za to jaką prowadził politykę to rzecz niegodna cywilizowanego człowieka, zdarzająca się jedynie w krajach niedemokratycznych i nieprzestygających praw człowieka, wymagająca bezdyskusyjnego potępienia. I nie można wykluczyć, że to jest faktyczny powód, który popycha do działania politycznych obrońców Julii Tymoszenko.
Marcin Bonicki

 

Супруг экс-премьера Украины Юлии Тимошенко Александр получил политическое убежище в Чехии , а ее дочь Евгения пока не собирается покидать Украину. Спецслужба разрешила Евгении Тимошенко дважды в неделю встречаться с матерью в харьковской колонии, где она отбывает семилетнее наказание по обвинению в превышении полномочий при подписании газовых контрактов с Россией. 

 отест возле колонии в Харькове, Тимошенко

eh, rraz, eszczio rraz * o FO Z Z

FOZZ - dobra ciocia  polskich afer


Wydawać by się mogło, że 15 lat od tajemniczych śmierci Michała Tadeusza Falzmanna i Jego szefa, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli prof. Waleriana Pańki, to wystarczająco długi okres, aby wszystko, co wiąże się z tzw. aferą FOZZ zostało ostatecznie wyjaśnione, nawet gdyby ujęcie i ukaranie winnych nie było możliwe. Nie tylko przecież przez prawie 9 lat prowadzone było drobiazgowe śledztwo prokuratorskie, nie tylko zakończył się prawie 7 lat trwający proces karny, ale w tzw. międzyczasie powstał Instytut Pamięci Narodowej, a w nim setki wysokiej klasy specjalistów z dostępem do najtajniejszych akt.

Va Bank! i FOZZ. O rabunku finansów Polski. Książka profesorów Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy.

Tymczasem, 15 lat od tamtych wydarzeń, sprawa FOZZ bez przerwy pojawia się w obiegu publicznym i wydarzenia, pozornie bez najmniejszego z nią związku, stają się nagle przedmiotem zainteresowania dociekliwych komentatorów, a także podstawą tajemniczych i mglistych oskarżeń pod adresem różnych bohaterów naszego życia publicznego. Utarło się już określanie afery FOZZ jako matki wszystkich afer, co jest o tyle niezrozumiałe, że kwoty, jakich zagarnięcie zarzucono oskarżonym - niecałe 400 milionów złotych - wydają się dość skromne w porównaniu z innymi aferami, o których mówi się znacznie głośniej, jak chociażby przy przesłuchaniach kolejnych sejmowych komisji śledczych. Z jakiegoś jednak powodu, od dawna zapowiadane powołanie komisji śledczej w sprawie FOZZ nie może się doczekać realizacji. Rocznice śmierci Waleriana Pańki i Michała Falzmanna minęły praktycznie niezauważone, a ludzie, którzy stracili życie z powodu ich zaangażowania w obronę majątku narodowego, nie doczekali się nawet pośmiertnego uhonorowania.

Co ujawnił Falzmann?


Michał Falzmann w swoim memoriale dla Prezesa NIK przedstawił i opisał źródła utraty pieniędzy przez państwo polskie, wskazał zasadnicze kanały rabunku - gdzie FOZZ był tylko najnowszym i wyrafinowanym elementem - i przedstawił program postawienia mu tamy. W tych źródłach narastania długu polskiego najważniejszą rolę odgrywały umowy kredytowe i sposób ich wykorzystywania. Przez prawie pół wieku te umowy kredytowe wykorzystywane były - przy pomocy przemyślnych technik - do bogacenia się klasy beneficjentów komunizmu i ograbiania bezbronnego społeczeństwa. Wraz z nową polityką ekonomiczną od 1989 roku te techniki rabunkowe zostały niesłychanie wzbogacone przez nowe instrumenty, z których najbardziej skutecznym i wydajnym okazał się mechanizm naruszenia parytetu stóp procentowych.

Prawo Parytetu Stóp Procentowych


Od 1989 roku wysokość stóp procentowych i kursy wymiany walut dyskutowane są zupełnie niezależnie od siebie, zupełnie tak, jakby nie było między nimi żadnego związku. Zarówno uczeni profesorowie i eksperci, jak zaangażowani politycy, czujni i błyskotliwi publicyści mówią i piszą o tych sprawach całkiem oddzielnie, tak jakby tymi dwoma podstawowymi parametrami polityki finansowej państwa można było manipulować bez związku jednego z drugim. Tymczasem taki związek istnieje, a nawet, co więcej, posiada matematycznie ścisłą postać i w świecie finansów jest znany pod angielską nazwą Interest Rate Parity Relationship (IRP), co na język polski możemy przetłumaczyć jako Prawo Parytetu Stóp Procentowych. Nie uciekając się do wzorów matematycznych, prawo to sformułować możemy tak:

Jeżeli w dwóch krajach, np. w Polsce i USA, przez jakiś czas obowiązuje różnica stóp procentowych, to kurs wzajemnej wymiany walut tych krajów nie może być stały, lecz musi się zmieniać w odpowiedniej relacji do tej różnicy. Jeśli przy różnicy stóp procentowych kurs wymiany pozostaje stały, to otwiera to drogę do tzw. arbitrażu, czyli do pozbawionego ryzyka bogacenia się na czystej spekulacji finansowej.

Polski NEP


W Polsce, od czasów Pierwszego Balcerowicza, a więc od 1989 roku, prawo parytetu stóp procentowych jest w sposób ciągły i systematyczny gwałcone, w wyniku czego główne prawdziwe interesy, jakie się w Polsce i na Polsce robi, to są interesy spekulacyjne. To właśnie złamanie tego prawa stanowi podstawę prawie wszystkich do dzisiaj niewyjaśnionych afer gospodarczych, przede wszystkim tej, którą się określa jako afera FOZZ, ale także Art. B i wielu innych. Skuteczność i wydajność tych spekulacji jest tym większa im większa jest różnica stóp procentowych i im dłużej utrzymywany jest niezmieniony kurs wymiany.

Na początku 1990 roku, Zarządzeniem Prezesa NBP oprocentowanie lokat bankowych zostało wyznaczone jako 36 proc. na miesiąc. To oprocentowanie potem ulegało zmianom, ale średnio nie było wówczas mniejsze niż 80 proc. w stosunku rocznym, podczas gdy w bankach zachodnich nigdzie nie przekraczało 10 proc. Możemy więc przyjąć, że różnica oprocentowań wynosiła średnio 70 proc. w stosunku rocznym.

W tym samym czasie kurs wymiany złotego do dolara został ustalony jako 1 USD do ok.10.000 złotych i taki stosunek był utrzymywany przez ponad 2 lata. Opinia publiczna była utrzymywana w przeświadczeniu, że był to niesłychany sukces polityki Balcerowicza, który w ten sposób pokonał szalejącą inflację i stworzył twardą, wymienialną złotówkę. Ta złotówka nie była jednak ani twarda ani wymienialna, gdyż swobodnie wymieniać można było złotówki na dolary jedynie w kantorach, co więcej, rozkwit i powstanie tych kantorów nie były pomyślane dla ułatwienia życia obywatelom, lecz jako swoistego rodzaju transformatory pieniędzy, odgrywające istotną rolę w spekulacjach finansowych. Nic też dziwnego, że od razu przejęli je "w opiekę" różni funkcjonariusze służb specjalnych, jak np. osławiony senator Gawronik.

Jak to działało (i nadal działa!)?


Aby zrozumieć co się naprawdę działo, spróbujmy prześledzić następujący przykład.

  1. Wyobraźmy sobie, że mamy w USA Ciocię, która gotowa byłaby pożyczyć nam na rok jeden milion dolarów. Ciocia w Ameryce trzyma swoje pieniądze w banku, więc żeby Ciocia nie poniosła straty, umawiamy się, że po roku oddamy jej tę sumę z odpowiednim procentem, powiedzmy 10 proc., a więc oddamy jej 1 100 000 USD.
  2. Pożyczone dolary szybko wymieniamy, w kantorze oczywiście, na złotówki, i dostajemy za nie 10 miliardów starych polskich złotych.
  3. Te 10 miliardów złotych zanosimy do jednego z polskich banków, które gwarantują nam lokatę na 80 proc. na rok. Po roku czasu bank nam wypłaca 10 miliardów plus 80 proc., czyli 18 miliardów złotych.
  4. Ponieważ kurs wymiany w tym czasie się nie zmienił, więc udajemy się do kantorów, tam kupujemy dolary, dokładnie 1 800 000.
  5. Oddamy Cioci 1 100 000 i w ten sposób zarobiliśmy na czysto i bez wysiłku 700 000 dolarów.

Zwróćmy uwagę, że gdyby było przestrzegane w tym czasie Prawo Parytetu Stóp Procentowych, to taki interes byłby w ogóle niemożliwy! Albowiem Prawo Parytetu wymaga, żeby przy takiej różnicy stóp procentowych, kurs wymiany dolara na złote rósł w ciągu roku i na koniec roku 1 USD kosztować powinien nie 10 tysięcy złotych, ale około 20 tysięcy i to chodzenie do kantorów i banków żadnego zysku by nie przyniosło. Stało się jednak inaczej i zysk był gwarantowany.

Spekulacje bardziej wyrafinowane: oscylator !


Ale w ten sposób opisaliśmy jedynie zysk prosty i spekulację prostą. Tymczasem pogwałcenie prawa parytetu otwierało drogę do zysków bardziej wyrafinowanych i dużo większych.

Przypuśćmy, że lokując 10 miliardów złotych w NBP (PKO BP czy gdzie indziej), zawarliśmy z bankiem umowę i otrzymaliśmy kwit gwarancyjny, że bank ten wypłaci nam na koniec roku, 18 miliardów złotych, czyli równowartość 1 800 000 dolarów USA.

Z kwitem na taką kwotę moglibyśmy pojechać np. do Luksemburga czy Wiednia i tam, w normalnym banku, pod zastaw tego kwitu, zawrzeć umowę kredytową. Powiedzmy, że negocjacje przebiegły pomyślnie i jakiś bank zachodni (albo jakaś inna Ciocia) pożyczył nam 1 800 000 USD! Jeśli to jest znowu pożyczka na 10 proc. to po roku trzeba będzie oddać 1 980 000 USD.

Teraz możemy operację powtórzyć: pojechać do Polski, wymienić szybko na złotówki, uzyskując z wymiany 18 miliardów złotych. Lokując te 18 miliardów na 80 proc. na rok, powinniśmy z banku otrzymać 18 mld plus 80 proc. czyli 32 miliardy 400 milionów złotych.

Teraz to wszystko policzmy:
Oddać Pierwszej Cioci: 1 100 000 USD
Oddać Drugiej Cioci: 1 980 000 USD

Razem do oddania: 3 080 000 USD

Wypłata Pierwszej Lokaty: 18 000 000 000 zł
Wypłata Drugiej Lokaty: 32 400 000 000 zł

Razem z polskich banków: 50 400 000 000 złotych

Wymieniamy to w kantorach na 5 040 000 USD

Oddając ciociom 3 080 000 USD zostaje nam na czysto: 1 960 000 USD.

Każdy może teraz sobie policzyć, jaki zysk osiągnęlibyśmy, gdybyśmy, zamiast czekać i kasować te pieniądze na koniec roku, poszukali Trzeciej Cioci i wzięli z Drugiej Lokaty kwit na równowartość trzech milionów dolarów! itd., itd. Gdyby tak udało nam się oscylować pomiędzy kolejnymi ciociami i kolejnymi bankami powiedzmy raz na miesiąc, to w ciągu 12 miesięcy z jednego miliona dolarów moglibyśmy wyciągnąć nawet i 100 milionów dolarów! Takie oto możliwości stworzyło pomysłowym i sprytnym (i ustosunkowanym!) ludziom pogwałcenie Prawa Parytetu Stóp Procentowych przez zamrożenie kursu dolara i utwardzenie złotówki.

Te możliwości zostały wykorzystane, ponieważ w Polsce (i za granicą!) nie brakuje ludzi sprytnych i pomysłowych. Najlepiej opisane są osiągnięcia Art. B w książce Bagsik & Gąsiorowski: jak kradliśmy księżyc. W książce Kto się boi Art. B ? Bagsik i Gąsiorowski chwalą się, że ten oscylator przyniósł im, w ciągu jednego roku, zysk 18 000 procent! Swego wynalazku nie nazwali jednak oscylatorem, ta nazwa przyjęła się później, ale B.G. Moneytron, a więc, tłumacząc na polski: Bagsika i Gąsiorowskiego Akcelerator Pieniędzy.

W taki oto sposób, przez zamrożenie kursu dolara przy wysokich stopach procentowych, stworzona została okazja do nieograniczonego arbitrażu, a co za tym idzie do nieograniczonego drenażu finansów publicznych.

Kto mógł na tym skorzystać?


Co było potrzebne, aby móc wykorzystać tę niebywała okazję? Dwa elementy:

  1. Trzeba było wiedzieć, że kurs dolara zostanie utrzymany przez dłuższy okres czasu przy wysokich stopach procentowych. Innymi słowy, trzeba było mieć dostęp do sekretów polityki finansowej państwa.
  2. Trzeba było mieć dostęp do przyzwoitego kredytu, potrzebna była ciocia, która pożyczy ten pierwszy milion dolarów, czy pierwszy miliard złotych (mniejszych sum nie bierzemy pod uwagę).

A zatem odpowiedź na postawione wyżej pytanie jest taka: z możliwości opisanego wyżej arbitrażu (oscylatora, moneytronu itp.) skorzystać mógł każdy, kto posiadał odpowiednią informację i miał dostęp do odpowiedniego kredytu.

Najlepszą, najbardziej hojną i wydajną ciocią okazał się być FOZZ - Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Operatorzy FOZZ-u, jego dyrektor generalny przede wszystkim i partnerzy biznesowi, otrzymali do dyspozycji z Budżetu Państwa kwotę ok. miliarda dolarów, z którą mogli robić praktycznie wszystko, co im przyszło do głowy. Na dodatek, przy minimalnych obowiązkach księgowych, a nawet wręcz bez księgowania, gdyż przykrywką tych operacji wykonywanych szyto-kryto był pretekst wykupu polskich weksli dłużnych na tzw. wtórnym rynku. Ponieważ operacje takie były, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, nielegalne, więc ta nielegalność stanowiła uzasadnienie do utajniania operacji i braku zapisów księgowych. Jednakże prawdziwe interesy operatorzy FOZZ przeprowadzali w sposób wyżej opisany: wykorzystując różnice stóp procentowych i stały kurs dolara.

Istnieją wszelkie podstawy sądzić, że zarówno drobiazgowe śledztwo w sprawie FOZZ, trwające 9 lat i kosztujące Skarb Państwa miliony dolarów, jak i wieloletni proces karny poszły w całkiem niewłaściwą stronę. Ani liczący ok. 600 stron Akt Oskarżenia, ani Wyrok, który wraz z Uzasadnieniem zajmuje ok. 850 stron tym aspektem sprawy się nie zajmują. Zakładając dobrą wolę sędziów, prokuratorów i śledczych w tej sprawie, przyjąć wypada, że wynika to z braku odpowiedniego wykształcenia i nieznajomości przedstawionego tu Prawa Parytetu Stóp Procentowych. Prokuratorzy zajęli się rachunkami księgowymi, czy udzielone kredyty zostały w odpowiednim czasie spłacone, czy pożyczane pieniądze oddane. Jak wiemy ten trop doprowadził do ujawnienia, że nierozliczone zostały jakieś kwoty, razem na około 400 milionów złotych czyli nie wiele ponad 100 milionów dolarów. Akurat kilka razy mniej niż Bagsik i Gąsiorowski wywieźli w czasie swojej słynnej ucieczki z Polski. Jednakże istota sprawy nie polegała na tym, czy ciocia otrzymała pożyczony milion dolarów w całości i w terminie: tylko głupiec próbowałby oszukiwać taką dobrą ciocię, która umożliwia robienie takich fantastycznych interesów. Drenaż finansów publicznych i rabunek Polski polegał na tym, co działo się pomiędzy pożyczeniem pieniędzy i ich oddaniem.

Jak oszacować straty, jakie Polska poniosła w wyniku tych machinacji i jak znaleźć udziałowców tego procederu?


Odpowiedź na te pytania nie wymaga trudu i nie ma konieczności wysyłania ekip prokuratorów w najodleglejsze zakątki Ziemi. Odpowiedź znajduje się w NBP i w innych bankach w Polsce. Można postawić dwie hipotezy, których prawdopodobieństwo słuszności jest bliskie 1:

  1. Wszystkie lokaty bankowe na sumy powyżej 100 000 USD - czytaj: jednego miliarda starych złotych, to były lokaty spekulacyjne, drenujące finanse Polski.
  2. Wszystkie kredyty na kwoty przekraczające jeden miliard starych złotych i niewykorzystane zgodnie z przeznaczeniem (banki nie mogą udzielać kredytów w celach spekulacyjnych, każdy kredyt musiał mieć jakieś rzeczowe uzasadnienie), to kredyty spekulacyjne, a więc przestępcze.

W procederze drenowania finansów Polski uczestniczyli zarówno rabusie rodzimi, krajowi, polscy, jak i zagraniczni. Na świecie pełno jest arbitrażystów, których jedynym zadaniem jest wyszukiwanie okazji do arbitrażu i za to otrzymują wysokie uposażenia. Jawne złamanie parytetu stóp procentowych, jakie miało, i nadal ma, miejsce w Polsce, stwarzało okazję, której trudno było się oprzeć. Był to zresztą schemat powielany w wielu miejscach na świecie i w różnych krajach, przede wszystkim tzw. krajach trzeciego świata. Jednym z bardziej głośnych przykładów jest casus Argentyny. Można się zasadnie obawiać, że w tym rankingu Polska wysuwa się na niechlubne pierwsze miejsce, gdyż nigdzie, o ile mi wiadomo, odstępstwa od Prawa Parytetu Stóp Procentowych nie były bardziej rażące i mechanizm rabunku nie pracował z większą wydajnością.

15 lat od śmierci Falzmanna i Pańki to 5 kadencji Sejmu, rządy 12 premierów, 14 ministrów spraw wewnętrznych i 14 ministrów sprawiedliwości, wielokrotne zmiany i transformacje służb specjalnych, reorganizacje prokuratury i policji. Można by oczekiwać, że czas już najwyższy na wykrycie i ujawnienie wszystkich siostrzeńców, bratanków i kuzynów cioci FOZZ. Tylko w ten sposób możemy spłacić dług, jaki zaciągnęliśmy wobec Profesora Waleriana Pańki, zabitego 7 października 1991 (w dniu 50 urodzin!) oraz Jego inspektora, Michała Tadeusza Falzmanna.

Prof. Jerzy Przystawa
wystąpienie na sesji - Profesor Walerian Pańko w XV Rocznicę Tragicznej Śmierci,
Uniwersytet Śląski, 11 grudnia 2006

Literatura:

  1. M. Dakowski, J. Przystawa: Via bank i FOZZ, Antyk, Warszawa 1992
  2. M. Baxter, A. Rennie: Financial Calculus, Cambridge University Press, Cambridge 1996
  3. J. Przystawa, M. Wolf: Physica A, 285 (2000), 220-226
  4. Zarządzenie Prezesa NBP nr 18/89 z 20 grudnia 1989, Dz. Urz. NBP.89.7.1
  5. J. Diatłowicki: Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc, Wydawnictwo Art. & Scence, Wrocław 1991
  6. A. Kwiatkowska, T. Rudomino: Kto się boi Art. B?, Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1997

JERZY PRZYSTAWA, profesor fizyki teoretycznej, kierownik Zakładu Teorii Fazy Skondensowanej w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Inicjator Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okregów Wyborczych. W kadencji 1990-1998 był radnym rady miejskiej Wrocławia, startował w wyborach do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej przeprowadzonych w dniu 21 września 1997 r. Autor książek: Via Bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski (z M. Dakowskim); Otwarta księga. O Jednomandatowe Okregi Wyborcze (z R. Lazarowiczem); Nauka jak Niepodległość. O sytuacji polskiego nauczyciela; Trans Atlantic. Felietony nowojorskie.

piątek, stycznia 06, 2012

d u r n i e POpolszy

Polacy marnują pieniądze na fajerwerki, zbytki, alkohol i inne kretyństwa!

ZACHOWAJ ARTYKUŁ
Już od kilku dni słychać i widać tęczowe wystrzały głupoty Polaków z apogeum po godzinie zero w nowy, orwellowski rok 1984=2012. Kolejny rok ofensywy NEW WORLD ORDER. Rok przełomów spodziewanych i nieoczekiwanych wydarzeń jakie na pewno będą...
 Jestem wyjątkowo cięty na fajerwerki, petardy, dawno temu miałem uszkodzone oko z podobnej, jakże głupiej przyczyny, ale doszły też aspekty ekonomiczne, zawsze liczne pożary i wręcz wzorcowa głupota z tym całościowo związana, zatem nie tylko chodzi o zdrowie-życie niepotrzebnie ryzykowane. Ja też ryzykowałem i niekiedy ryzykuję, więc wiem iż zawsze będą tacy ludzie, zwłaszcza z promilami, czy naćpani. Niektórzy naprawdę (240 pożarów już wyliczonych) nie przeżyli Nowego Roku, wielu jest rannych, te dane nie spłyną do mediów ogólnopolskich w kompletnym raporcie przecież, ale śmiało można założyć że rannych są TYSIĄCE; wielu lekko poparzonych, ci nawet nie pójdą do lekarzy pokazać swoją piekącą głupotę, czy może innych którzy im to uczynili... 
Na pewno są ranni od szkła, przecież są niezliczone naćpane i pijane świnie, świry co rzucają kieliszkami, BUTELKAMI w bliźnich, strzelają korkami tanich win musujących starannie celując w oczy... Trafiony-zatopiony! Ma się to oko i celną rękę markowym szampanem ;) U nas kiedyś trafiliśmy korkiem w żarówkę, szkło zasypało jedzenie, a to były jeszcze lata PRL, więcej żarcia nie było w zapasie dla gości... Paluszki były bez szkła... i wóda. 
 
Niekiedy odstraszam ptaki petardami i ręce drżą przy odpalaniu żeby nie walnęło w dłoni, czy w oczy... wolę bezpiecznie przywalić z małego pistoletu hukowego, ale niestety mam taki na metalowe kapiszony, to za mało na wredne szpaki latem gotowe zeżreć drzewa owocowe z korzeniami. Pomaga na kilka godzin duża petarda urwirączka... jakich używa sąsiad, huk z niej jak z armaty, albo różne wymyślne straszaki które wieszam na drzewach, choć wiadomo kto powinien wiosną wisieć zamiast, raczej obok liści ;) Wtedy szpaki na pewno unikałyby takich drzew. 
 
Zakładając na oko iż głupców pasjonujących się hukowymi, kolorowymi błyskotkami jest np z 10% populacji dorosłych, to 3 mln Polaków wydało przynajmniej po 100zł liczących że... coś podpalą, albo kogoś zranią. Bo na co innego można liczyć kupując taki tani szajs? Na jakieś estetyczne doznania, na zachwyt? Bez jaj!!! Takie pokazy miały niektóre duże miasta, hotele itd. Gdzie kasa tam szpan. Tym co ludzie wystrzeliwują w niebyt swoje pieniądze nie można uczcić nawet fajerantu po szychcie. Stałem pół godziny w szczerym polu i nie widziałem ŻADNEJ rakiety która zrobiłaby na mnie jakiekolwiek wrażenie, 90% wręcz mnie rozbawiła swoją mizerotą. Nie ta półka. To, o co chodzi kosztuje kilkaset zł za sztukę, a naprawdę całe zestawy-baterie wiele tysięcy, dziesiątek tysięcy zł, stąd najlepsze pokazy są profesjonalne i kosztują miliony nawet. W Nowy Rok odstawiono wiejską żenadę w 10 tys parafii, w każdej razie szeroko wokół mnie. Zza mojej chałupy widać obszar naprawdę pokaźny całej Kotliny Oświęcimskiej z górami, wzgórzami wokół i Oświęcimiem od zachodu. Nie było żadnego pokazu, a odpustowe błyskanie, lepiej było przywalić z granatnika pociskiem termobarycznym w górę z odpowiednim zapalnikiem. To zrobiłoby piorunujące wrażenie. 
 
Za to strzelano gęsto tymi kapiszonami udającymi fajerwerki jak katiuszami na ruskim froncie, tyle że NIKT nie miał np. klasycznych, zapewne niemodnych rac oświecających, to dopiero robi wrażenie kiedy całe niebo zapłonie, a świeca, raca opada bardzo powoli na spadochronie z wysokiego pułapu, długo oświetlając olbrzymi teren w danym kolorze. Kilka równocześnie odpalonych w różnych barwach pokoloruje trwale niebo. Wszyscy ludzie z całej okolicy tam spojrzą i będą zachwyceni, pamiętam skromne takie efekty z dawniejszych lat, bywało że ktoś coś z wojska przemycił, czy kupił od ruskich... To nie kosztuje chyba majątku, a nikt takich solidnych, oświecających (niekoniecznie wojskowych, ale te są najlepsze z tych lżejszych rakietnic pistoletowych) rac nie miał.  Może za rok zadam takiego szyku i coś takiego kupię. Żartowałem. Musiałoby mnie zdrowo porąbać żeby wywalać na to pieniądze. Prędzej ognisko zapalę i zaproszę sąsiadów na kielicha. 
 
Zatem pytanie nr 1. Ile Polaków niekoniecznie zamożnych (biedny to i głupi) kosztował Sylwester-Nowy Rok, fajerwerki, zbytki, alkohol, niepotrzebne wydatki? Nie chodzi o bogaczy, bo ci mają pieniądze na wszystko, na każdą fanaberię, głupotę jak kiedyś magnaci, bogata szlachta za królika Stasia. Plakat ilustrujący zapraszający na fajerwerkowe igrzyska między rozbiorami... Zaiste powód do radości. Niemal jak teraz, bo zmierzamy w taką stronę, ale może być znacznie gorzej. Nie było kasy na broń, na rozwój upadającej Rzeczypospolitej, ale na takie pierdoły w końcu XVIII zawsze była kasa. Barany były wtedy i przetrwały do czasów obecnych, wszystko jedno czy herbowe, czy z elit, z czy z tłumów. Teraz mamy egalitaryzm... w głupocie narodowej przynajmniej! I urwana ręka tak samo boli dziecko zamożne i skrajnie biedne. Tyle że kto rękę wyleczy? Pytanie retoryczne. Biedakowi nie będą przyszywać, ale ciąć przy łokciu żeby dwa razy się do tego nie zabierać... jeszcze się leki skończą w "szpitalu" (czyt. mordowni). 
 
Czy suma 300 mln zł na odpalone fajerwerki jest wygórowana czy o wiele za niska? Niska, może nawet o miliard za niska. Sądzę że dodając wszystkie zbytki, nadmiar alkoholi zwłaszcza importowanych, toksyczne żarcie, trujące napoje, prezenty, wypaloną energię elektryczną, to wychodzi rząd wielkości wyżej, zatem kilka miliardów zł. Za te pieniądze można pokonać skrajną biedę w Polsce w tym roku, można pomóc pacjentom których nie stać na leki "refundowane", można wspomóc bezdomnych, można pomóc dzieciom z najbiedniejszych rodzin i wreszcie NALEŻAŁOBY wyposażyć milionową armię obywatelską Narodowej Obrony Terytorialnej w solidną broń łącznie z lekkimi systemami przeciwpancernymi, przeciwlotniczymi, artyleryjskimi itd 
 
A co jeżeli teraz mamy 1 styczeń roku 1939 kolejnego? Kto nam da gwarancję że nie??? Bóg milczy, proroctwa raczej grożą. Kościół nie uznaje potrzeby Intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Ten spór będzie trwał zapewne stulecia. Za kilka miesięcy może być po wszystkim, a my cieszymy się błyskotkami jak te błazny od królika Stasia. Honor, hucznie musi być, to takie polskie. Żenada. Lepiej spotkać się i pośpiewać razem kolędy. Staś powinien zbierać wtedy proch na wojny, do armat, karabinów, a nie do fajerwerków! My też. Beczka po piwie nawet czarnego prochu do rac wysadzi pojazd klasy Rosomaka. Przynajmniej koło urwie, gąsienicę. Podczas wojny trzeba improwizować, każdy chwyt dozwolony w obronie Ojczyzny! Nie my złamiemy standardy etyczne! 
 
Apeluję o umiar, wydawajcie racjonalniej swoje pieniądze i otrzymane od rodziców, krewnych, czy podatników, bo przecież miasta-gminy także szaleją, hotele itd. Wydano w jedną noc w całym kraju (a co dopiero w całej UE) budżet roczny dziesiątek, może nawet setek najbiedniejszych gmin wiejskich, miasteczek. Ogromne marnotrawstwo. SZLAK MNIE TRAFIA KIEDY O TYM MYŚLĘ!!! Możecie przecież dokonać darowizny (nie chodzi o 1%, to swoją drogą) z odliczeniem podatku dla np CARITAS i setek innych zacnych organizacji. Możecie zapisać pieniądze swojej parafii, dać do łapy bezpośrednio potrzebującym, czy im coś kupić, może drożejące paliwo jeżeli mają jeszcze czym jeździć do pracy-szkoły-lekarza itd, albo bilet miesięczny, ciepłą odzież, opał dla zamarzających - co roku ludzie giną od mrozu we własnych domach, nie mają pieniędzy na opał. Pomagajcie bliźnim i swojej Ojczyźnie, także społeczności lokalnej, parafii, to właściwa inwestycja nadmiaru. Można też inwestować w siebie, w bliskich z rodziny, ale nie poprzez kupowanie im narzędzi do kalectwa. 
 
Ilu ludzi kupuje prasę patriotyczną, dostęp do mediów patriotycznych (TV TRWAM choćby) i katolickich? Przecież nakłady mogłyby być większe, ale nie ma zainteresowania, a pieniądze na fajerwerki, zbytki, alkohol jednak znajdują się. To można rozszerzyć, upada sztuka, kultura, brak zapotrzebowania, ale czy brak kasy? Wydatki to sztuka racjonalnego wyboru. 
 
Fajerwerkom mówimy stanowcze NIE! Głupota, wyrzucanie pieniędzy, ryzyko kalectwa, pożaru jest ogromne nawet w mieście, a co dopiero na wsi. A gdyby były suche lasy, zarośla z trawami? Za to Polaków zachęcam do postrzelania sobie w ramach szkoleń w formacjach paramilitarnych. Przy czym chodzi o szkolenia wojskowe, a nie zabawę tylko. To się Ojczyźnie naszej w tej dekadzie na pewno przyda. Naród Polski jest coraz bardziej zagrożony nadchodzącym cyklem wojen, one prędzej czy później dotrą w granice III RP. Może to nastąpić szybko, 4 lata to jest szybko, a rok? 
 
Czy ktoś jest aż takim głupcem żeby sądzić iż nadeszła era wiecznego pokoju, spokoju dla Polski? Gruzini też tak sądzili... i Serbowie, Irakijczycy, Libijczycy. Teraz może Syria, Iran, jutro kto? Prochem z wystrzelonych rakiet można by wysadzić połowę ruskiej armii ;) a chemia jak wsiąkła w nasze środowisko, metale... nie znikną. Wdychamy to, zjemy, wypijemy... smacznego. Sami sobie fundujemy toksyczne CHEMTRAILS. 
 
W Nowym Roku namawiam to kreacji wielkiego, obywatelskiego, narodowego, patriotycznego RUCHU KATOLICKIEGO, który łączy-jednoczy zaufanie do Kościoła Rzymskokatolickiego, a jednocześnie naprawdę można mieć wielonurtowe poglądy byle mieściły się w Katolickim Nauczaniu Społecznym, w kanonie katolickim. Liberalizm w dowolnej wersji niezbyt się mieści, ostrzegam! Mamy swoją kategorię na NE, możemy się tam grupować, poznawać, komunikować. Katolicy jako ruch fraktalny mają być obecni w każdej partii, organizacji nielewicowej. To taktyka w ramach szerszej, długofalowej strategii. Jednak okazuje się iż w PO niewiele mogą zdziałać, podobnie było, jest i ZAWSZE będzie promasońskim w PiS. Trzeba zatem docelowo samodzielnej siły katolickiej, a póki co właśnie w wielonurtowym froncie patriotów jednoczących się w Nowym Ekranie. Narodowcy i Piłsudczycy razem, to są fakty, dzięki komu? Dzięki Bogu i NE, dzięki zrozumieniu że tak trzeba, po stuleciu skłócenia... 
 
Obok PiS w kolejnych wyborach powinna wystartować tylko jedna lista patriotyczna, czy tak się stanie? To zależy chyba wyłącznie od Solidarnej Polski, od tzw ziobrystów i ich sojuszników. Powinniśmy mieć też jeden, wspólny, obywatelski ruch patriotyczny działający realnie tam gdzie mieszkamy, żyjemy, pracujemy, uczymy się. W małej gminie nie ma tylu aktywnych ludzi żeby mogło działać kilka klubów, kilka organizacji, projektów medialnych itd. Nawet PiS ma najwyżej kilku działaczy w małych ośrodkach, np trzech jak w mojej gminie było jakiś czas temu. Teraz pewnie jest ich... mniej... a naboru nie było, nie ma i NIGDY nie będzie otwartego. To nie jest demokratyczna partia-ruch społeczny, ale rodzaj OKRĄGŁOSTOŁOWEJ MAFII z ciągotami masońskimi new world order, uwielbieniem UE, służalczością wobec USA-Izraela, słowem lobbies żydowskiego. 
 
Kiedyś wierzyłem w PiS, ale ostatnie przegrane wybory zwolniły mnie z wierności i idę swoją drogą dalej. Mam dosyć PiS po dekadzie. Nawet pretorianie PiS wychodzą z PiS i nadal żadnej refleksji u Kaczyńskiego. Może po kilku rozłamach kolejnych jednak zacznie czytać nasze analizy z blogów. Zapewne zginie w nienaturalnym wypadku kolejnym, albo od moskiewskiej choroby. Mam wrażenie że on jest nie z tego już świata, dlatego nie możemy się z nim porozumieć, dogadać. Wzmacnia to jego krecie otoczenie. 
 
Alternatywą jest obywatelski Ruch Katolicki. Nie ma gotowej nazwy, to umowne określenie, ruch tworzy się naturalnie, oddolnie. To zapewne potrwa do lata, albo dłużej. Proces podobny do kreowania się opozycji w PRL. Byłoby miło gdyby na czele Ruchu Katolickiego stanął Romuald Szeremietiew, nie ma bardziej jednoczącego szyldu dla katolików. To zdecydowana większość obywateli III RP. Gdyby Pan Romuald zdecydował się o takim przekształceniu części zasobów ruchu PwP, to można zostawić ów jako specjalistyczny think tank. Natomiast ruch Pana Opary może być kierowany do nieco innego elektoratu mniej żarliwego religijnie. Całość MUSI być wielkim projektem jednoczącym wiele nurtów w jeden FRONT PATRIOTYCZNY. I pytanie co na to Solidarna Polska. Razem czy oddzielnie... po kolejne klęski zapewne... Tylko razem do wyborów. 
 
Szczęśliwego Błogosławionego Bożą Łaską Nowego Roku! :)
 
 
*Zamieszczone grafiki z pl.wikipedia.org/wiki/Sztuczne_ognie

Isten, a*ldd meg a Magyart


Isten, a*ldd meg a Magyart
**************************************************
/ Niech Bóg błogosławi Węgrom/



Jadwiga Andegaweńska                   Stefan Batory


Kolejny Wielki zryw Narodu węgierskiego tym razem pod wodzą dumnego i mądrego męża stanu Victora Orbana , który to jako przywódca zwycięskiej prawicowej partii Fidesz przejął w swe ręce ster władzy i wraz z całym węgierskim parlamentem prowadzi swój Naród ku odzyskaniu prawdziwej wolności tak duchowej jak i materialnej w tym zwłaszcza niezależności gospodarczej. Pełne poparcie tak wspaniałej inicjatywy . Naród Węgierski sam stanął do walki o swoje . W imię Boga Najwyższego uchwalił Konstytucje, odsunął dawnych krwiopijców od władzy a owe formacje uznał za nielegalną a wręcz przestępczą. Brawa należą się odważnym posłom węgierskiego parlamentu ale nade wszystko Im samym 10 mln populacji Węgrów.
Na czele obecnego rządu postawiono znakomitego nie tylko menagera ale i niestrudzinego patriotę, godnego następcę sławnych wielkich królów węgier takich jak Król Maciej Korwin (Matthias Corvin I Rex). Jak widać aż do tej pory znakomicie radzącego sobie z potężną falą "oporu" wszelkiej proweniencji lewactwa czy innego pomiotu szatańskiego. To człowiek jak się zdaje idealnie wkomponowany do całej tej sytuacji polityczno-gospodarczej.
Na portalu "http://niepoprawni.pl/" pojawił się - apel blogera AdamDee ( " Apel - Polak, Węgier - propozycja akcji blogerskiej ) , który to niemalże dopasowuje się wręcz idealnie do zamysłów jakie i mnie ostatnimi czasy chodziły po głowie. Masz rację Adamie Tym wspaniałym ludziom należy się ze wszech miar wsparcie . Zasłużyli na nie jak mało która społeczność w Europie.
Teraz przekujmy swoje zamiary w czyn. Oczywiście że jestem za wszelką formą wsparcia. Pozdrawiam tą drogą wszystkich walczących o wolność Braci Węgrów !
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart
Niech to zawołanie będzie mottem przewodnim tej akcji . Uprasza się wszystkich popierających nasz apel Polaków ale i nie tylko o rozprzestrzenianie tej informacji wszędzie tam gdzie jest to tylko możliwe . Apeluję tą drogą do moich przyjaciół zrzeszonych w klubach Gazety Polskiej o wszelką możliwą w tym zakresie pomoc . Wiem że klubów GP na dzień dzisiejszy jest ponad 200 w kraju jak i na całym świecie. Ważne by każdy kto poczuwa się na siłach przekazał tą wieść innym by tamci z kolei ponieśli ją dalej i dalej.
Raz jeszcze apeluje do polskich sumień , nie bądźmy obojętni otwórzmy swe serca i zanieśmy jego odrobinę tam do naszych Braci po krwi, pomni na to co uczyniła do Polski wielka węgierka z urodzenia Jadwiga Andegaweńska - Królowa Polski , co uczynił dla świetności Najjaśniejszej Rzeczpospolitej wielki syn narodu węgierskiego Istvan Bathory , po swej koronacji przybrał imię Stefana.
Wejrzyjmy też i w obecnie czasy , straszny okres wejścia "sovietów" w 1956 roku na Węgry i masakry ludności broniącej Budapesztu i innych miast w podczas Powstania węgierskiego 1956. Wówczas to Węgrzy pozostali osamotnieni w swej walce o wolność . Przypomnijmy sobie i nasz Poznański Czerwiec 1956...
"Pamiętajcie , że w czasie wojny bolszewickiej tylko Oni nam pomogli. Posłali niemal cały zapas amunicji i ich fabryki zbrojeniowe pracowały dla Polskiej Armii. Zachód czekał aż nas Rosja bolszewicka załatwi!
/ cyt: Jadwiga Chmielowska /
źródła :
*******************************************************
- http://niepoprawni.pl/blog/4991/glos-z-wegier
- Polak - Węgier dwa bratanki ...
- http://niepoprawni.pl/blog/5472/ja-bydlo-dwaj-muszkieterowie-my-za-wedrow-wegry-za-nas-0
- http://niepoprawni.pl/blog/5244/plan-orbana
- http://niepoprawni.pl/blog/1670/list-z-wegier-wersja-polskojezyczna
- http://niepoprawni.pl/blog/1670/lengyel-magyar-%E2%80%93-ket-jo-barat-egyuett-harcol-s-issza-borat
- http://niepoprawni.pl/blog/2619/gw-artysci-gromia-orbana

Andruch z Opola
http://andruch.blogspot.com

czwartek, stycznia 05, 2012




Nic nie znacząca wizyta PDF Drukuj Email
Autor Aldona Zaorska   
Wtorek, 28. 12. 2010 15:51
Zapomnijcie o masowych deportacjach, zapomnijcie o Katyniu, o nasłaniu na Polskę najgorszych szumowin z NKWD, o torturach, o więzieniach wypełnionych patriotami, o czterdziestu pięciu latach podporządkowania Polski Związkowi Radzieckiemu. Zapomnijcie o tysiącach Polaków zamordowanych przez NKWD i ich kumpli z UB. Zapomnijcie o wszystkich tych zbrodniach.
Zapomnijcie o masowych deportacjach, zapomnijcie o Katyniu, o nasłaniu na Polskę najgorszych szumowin z NKWD, o torturach, o więzieniach wypełnionych patriotami, o czterdziestu pięciu latach podporządkowania Polski Związkowi Radzieckiemu. Zapomnijcie o tysiącach Polaków zamordowanych przez NKWD i ich kumpli z UB. Zapomnijcie o wszystkich tych zbrodniach.


Zabrakło tylko pocałunku usta-usta
Według bzdur wypisywanych przez rosyjskie media czekaliśmy na niego „jak na papieża”. A tu do Polski przybyła pacynka Putina, czyli tzw. prezydent Federacji Rosyjskiej Dymitr Miedwiediew. Wszystko było, jak wyraził się Komorowski – „zapięte na ostatni guzik”. Mrozu nie było, były za to akredytacje z okazji wizyty „Prezydenta Republiki Rosyjskiej” oraz na nowo napisana historia polsko- rosyjskich kontaktów, a także historia samej Rosji, której Komorowski dodał, bagatela – 500 lat. To się nazywa bratnia miłość.
Była też uczta oraz występy odkurzonej na potrzeby wizyty gwiazdy RWPG – Maryli Rodowicz, która zaśpiewała dla niego po rosyjsku wyciskając łzy wzruszenia z oczu dziennikarek kolorowych gazet uczestniczących w tym „podniosłym” koncercie. Były owacje klakierów i otwarte w braterskim geście ramiona Komorowskiego. Zabrakło tylko namiętnego pocałunku. Widać Dymitr nie miał ochoty na metodę usta-usta z Bronkiem.
Zapomnijcie, że was mordowaliśmy…
W przemówieniu rosyjskiego prezydenta słychać było głos Putina. Brzmiał, mniej więcej tak: „zapomnijcie o wywózkach na Syberię, zapomnijcie o zbrodniach czerwonoarmistów w 1920 roku, o pakcie Ribbentrop – Mołotow, zdradzieckiej napaści w 1939 roku, zapomnijcie o masowych deportacjach, zapomnijcie o Katyniu, o nasłaniu na Polskę najgorszych szumowin z NKWD, o torturach, o więzieniach wypełnionych patriotami, o czterdziestu pięciu latach podporządkowania Polski Związkowi Radzieckiemu. Zapomnijcie o tysiącach Polaków zamordowanych przez NKWD i ich kumpli z UB. Zapomnijcie o wszystkich tych zbrodniach. To wszystko nieważne. Ważna jest tylko przyszłość i to, aby polscy śledczy doszli do takich samych wniosków, jak śledczy z MAKu”.
Miedwiediew postawił też znak równości pomiędzy ludobójstwem w Katyniu i śmiercią czerwonoarmistów, którzy trafili do niewoli w 1920 roku, po napaści na odradzającą się Polskę. Zaproponował „śledztwo w tej sprawie”. To może jeszcze poszukamy, czy żyje jakiś „bandyta” który walczył z tymi „wyzwolicielami” na kresach wschodnich we wrześniu
1939 roku? A jak go znajdziemy, to skarzemy. Jeśli tak ma wyglądać „przełom” w stosunkach polsko – rosyjskich, to wypada tylko serdecznie podziękować i pozostać przy ochłodzeniu.
Tak samo lepiej będzie pozostać przy ograniczonych kontaktach handlowych, niż w ramach ich rozwoju uzależnić Polskę od Rosji, bo tym skończy się kupowanie przez nas rosyjskiej energii z elektrowni atomowej, która ma stanąć tuż przy naszej granicy, czy sprzedaż większościowego pakietu akcji Lotosu.
Wizyta bez znaczenia
Pożytek z wizyty jest żaden, a Polacy zapamiętają z niej tylko bzdury wygadywane przez obu prezydentów i to, jak ochoczo klepali się po ramionach. Ewentualnie – ochronę Miedwiediewa nie odstępującą go ani na krok.
To wszystko za mało, by wizyta ta miała jakiekolwiek znaczenie lub cokolwiek zmieniła. A jeśli coś zmieni to tylko na gorsze, bo tylko tak można zrozumieć oczekiwanie prezydenta Federacji Rosyjskiej, że polscy śledczy dojdą do takich samych wniosków, jak śledczy z MAKu.
Przybycie pacynki Putina zostało nagłośnione gdzie się dało i jak tylko się dało, ale zaraz po odlocie Miedwiediewa do Rosji, media… przestały się nim zajmować. Nie ma komentarzy, nie ma dyskusji, bo nie ma o czym mówić ani dyskutować. Chyba, że dziennikarze skoncentrują się na głupocie naszego prezydenta, który jako historyk nie ma o historii zielonego pojęcia. Albo zapytają, dlaczego nasi przywódcy nie zadali Dymitrowi żadnych pytań o smoleńskie śledztwo, sytuację Polaków żyjących w Rosji czy oficjalne przyznanie przez Kreml, tego co wiedzą wszyscy – zbrodnia w Katyniu była ludobójstwem.
Nikt nawet nie stawia pytania, czy ta wizyta mogłaby być przełomowa. Może i tak. Ale wtedy Miedwiediew musiałby mieć w sobie pokorę kanclerza Willego Brandta. Kanclerz RFN Willy Brandt podczas wizyty w Warszawie w 1970 roku upadł na kolana przed pomnikiem ofiar getta. Cały świat odczytał to jako gest przeprosin za krzywdy wyrządzone przez naród niemiecki. Willy Barndt powiedział wówczas: „Pod brzemieniem historii najnowszej uczyniłem to, co czynią ludzie, gdy słowa zawodzą. W ten sposób uczciłem miliony pomordowanych”.
Nikomu ze świty Komorowskiego nawet nie przyszło do głowy zawiezienie Miedwiediewa pod pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Zabrakło takiego gestu i takich słów. Zabrakło potraktowania Polski jak równorzędnego partnera na arenie międzynarodowej. Miedwiediew przyjechał, tu pogroził, tam pogłaskał i pojechał. I jedyne, co można o jego wizycie powiedzieć, to że Putin na pewno będzie zadowolony. Dzięki staraniom jego wysłannika nic się nie zmieni.