DEMONTAŻ FYMa czyli kpt. Sowa i przyjaciele
Fenomen FYMa [www.freeyourmind.salon24.pl/]
– internetowego badacza, regularnie
publikującego nadzwyczaj
interesujące
artykuły
skupiające uwagę setek
stałych komentatorów –
jest
bezprecedensowy w swoim
zasięgu, rozmiarze i
materii na koniec. To
dzięki
temu blogerowi zostały ujawnione
nieścisłości oficjalnej
narracji, takie jak
gumowa salonka,
różnice w malowaniu
tupolewów, czy fałszywki
fotograficzne z rzekomego odlotu delegacji.
Dziennikarze z wypiekami na twarzy czytali FYMa, by
potem – zawsze bez podania
źródła
–
cytowaćfragmenty
bloga w swoich artykułach.
Przykładów na to
są
dziesiątki, jednak w tzw.
głównym obiegu
starannie omijano milczeniem nazwę FYM.
Nawet, kiedy Antoni Macierewicz
otwarcie zaatakował
hipotezę maskirowki, czyli
upiorną
inscenizację
wypadkową w
Smoleńsku,
posługiwał
się terminami w
rodzaju teorie spiskowe,
anonimowi blogerzy,
konfabulacje oraz
ruscy agenci. Ani razu nie
padła
z jego ust nazwa firmowa FYM,
nie pojawiła się też w gazetach, czy
telewizji.
Dopiero,
kiedy
nastąpił spektakularny
demontaż zjawiska przez
jego całkowite
ośmieszenie w dwu
przełomowych
artykułach na
początku lata
(w których autor FYM nazywa
– całkowicie wbrew swemu
zwyczajowi i wyważonej manierze –
Macierewicza agentem GRU),
przewodniczący
Antoni określa wreszciez
pełną satysfakcją anonimowych
zwolenników teorii spiskowych
wariatami oraz jakimiś free your
mindami. To pierwszy raz, kiedy publicznie pan Macierewicz
użył znienawidzonej
nazwy Free your mind, na jego symbolicznym pogrzebie –
znacząca koincydencja,
doprawdy.
Plan Pawła
Przywary
Dzięki
demontażowi dotychczasowego
FYMa, po jego publicznym rozerwaniu na strzępy, zmieszaniu z
błotem i
odesłaniu do wariatów,
dowiadujemy się,
że za tym
pseudonimem kryje się doktor filozofii,
wykładowca teorii
komunikacji na rzeszowskiej uczelni – Paweł Przywara.
Sądząc po jego
dotychczasowych publikacjach, jest to osoba w najwyższej mierze
kompetentna w swej dziedzinie – socjologii,
komunikacji społecznej, internetu,
manipulacji i wojny psychologicznej. Dowodzi tego choćby pracowicie
złożona, w mozolnej
współpracy z
internautami jego książka
Czerwona strona
księżyca
[http://www.4shared.com/get/air70MdC/czerwona_strona_ksiyca_-_free_.html],
powstała w
ciągu dwóch lat
drobiazgowych poszukiwań na jego blogu.
Skąd tak spektakularne
harakiri na koniec pracy, w której wszyscy uczestnicy czują
się zaszczyceni
udziałem w tym elitarnym
przedsięwzięciu? Bo,
że to
środowisko elitarne,
nie ulega wątpliwości. Nie ulega też wątpliwości, że
do wmieszania się w te elity byli wyznaczeni profesjonaliści.
Czy dr Paweł Przywara
myślał,
że uczestnicy
przedsięwzięcia, zdolni do
odkrycia i mentalnego rozmontowania gigantycznej operacji dezinformacji,
uwierząże ze
środy na czwartek,
po dwóch latach benedyktyńskiej pracy, autor
z powodu upałów
przeszedł na
nową
leksykę?
I to taką, która ocieka zarzutami
karalnymi z art.212 KK
(pomówienie funkcjonariusza publicznego o zdradę stanu),
a które
będą
się
pojawiać w co drugim
zdaniu, okraszone burackim chamstwem i kosmiczną
hipotezą istnienia
Polskiego Państwa Podziemnego?
Wątpię,
choć na pozór tak to
właśnie
wygląda.
Wybacz, jeśli to co
przeczytasz za chwilę
cię urazi, ale to
zwykłe stwierdzenie
faktu. Jeśli przez
chwilę
choć bez
wątpienia
uwierzyłeś w
tę
opisaną
powyżej
narrację,
siedź cicho i czytaj.
Znajdź
kogoś
mądrzejszego, komu
możesz
zaufać i staraj
się
pojąć, co
się dzieje, a nie jest
to radosna zabawa w Jak oni sikają na
lodzie. Jesteś funkcjonalnym
analfabetą i nic w tym
złego, dopóki nie
wydaje ci sięże
pozjadałeś wszystkie rozumy,
bo w telewizorze jakiś durniok ci
wszystko wyjaśnił.
Paweł Przywara
obrażony
Po opublikowaniu skandalicznych rewelacji o odkryciu
Maciory szpiega
GRU, blog FYM oczywiście zostaje
zamknięty – wraz z cennymi
komentarzami – jak deklaruje administrator, do wyjaśnienia. Co
symptomatyczne, Przywara w żaden sposób nie
domaga się usilnie
przywrócenia bloga. Owszem, po kilku dniach ciszy zaczyna, jakby nigdy nic, bez
dalszych wyjaśnień,
snuć swoje
opowieści na zapasowych
serwerach, aby w końcu
dogadać
się z wieloletnim
znajomym, redaktorem Nowego Ekranu, Tomaszem Parolem, który
udostępnia mu swoje
łamy.
Obrażony na Salon24, po
skandalicznym rzekomo potraktowaniu przez Igora Janke, nie zamierza tam
już
wracać. Co jeszcze
zabawniejsze, do przywrócenia bloga FYM na S24 zmuszają
Przywarę internauci, a
konkretnie intheclouds [http://fymreport.polis2008.pl/?p=7690#comments]. Pozornie
wygląda na to,
że Janke
zablokował
Przywarę i ten
obrażony
przeniósł
się gdzie indziej.
Faktycznie Janke musiał jako
wydawca zablokować
treści
karalne w oczywisty sposób,
co najmniej do czasu wyjaśnienia
tożsamości ich autora.
Jak tylko szanowny autor potwierdził,
że istotnie nazywa
się Przywara i jest w
pełni
władz
umysłowych, Janke z
ulgą
odblokował
całość,
oczywiście bez ostatnich
rewelacji o Maciorze z GRU, jednak dopiero po
przewaleniu się
całej kampanii
nienawiści i w wyniku
nacisku na zainteresowanego, bez tego
nacisku blog byłby nadal
zamknięty.
Właścicielem i
dysponentem treści jest bowiem
autor i to jego działanie (albo brak)
odnosi skutki. Tak to już jest, tak mówi
Prawo prasowe i UoŚUDE. Efekt
końcowy:
zamknięcie etapu Czerwonej
Strony Księżyca, przeprowadzka
na Nowy Ekran, po wielkim zamieszaniu i teatralnej, z podręcznika propagandy
wyjętej dyskredytacji
autora.
FYM od teraz z plakietką patentowanego
wariata na plecach pana dr Przywary może
objawiać swoje rewelacje na
wszystkich konferencjach świata. W krytycznym
momencie szczujny funkcjonariusz frontu ideologicznego zawsze
może
zadać
rozstrzygające pytanie:
A Maciora to jest w GRU, czy nie?
Causa Finita.
Oaza wolności
słowa
Czy pamiętają
państwo kilka minut
sławy Igora Janke,
ściskającego
prawicę prezydenta
Ameryki? Padły wówczas frazy o
ochronie oazy wolności
słowa. Spotkanie z
szefem niszowego portalu, którego najpopularniejszym autorem
był wówczas FYM,
odbyło
się niejako wbrew
protokołowi, bo z lotniska
prezydent udał
się na spotkanie z
Jankem, zanim spotkał
się z B. Komorowskim.
W języku dyplomacji
oznacza to czytelne odwrócenie hierarchii i rang. Czy Janke jest
już w lidze
prezydentów? W oczywisty sposób nie, ale najpewniej coś, co prowadzi,
już jest.
Paweł Przywara w
ostatnich olśnieniach wspomina
coś o parasolu
ochronnym. O ile trudno sobie wyobrazić, aby przy
każdym
smoleńskim paranoiku z
laptopem stał
amerykański
anioł
stróż, to
już
całkiem realna wydaje
się bierna
amerykańska ochrona
kontrwywiadowcza jednego z najbardziej interesujących miejsc
spotkań paranoików, celem
ich identyfikacji. Jak to się
dziś robi, nie jest
tajemnicą– poprzez komputery.
Otóż na serwerze
salon24.pl jest założona
dość egzotyczna
konstrukcja statystyk. Każdy serwis prowadzi
statystyki odwiedzin i aktywności w
różnych celach,
najczęściej dla
reklamodawców, ale nie tylko, na co wskazują
wywołania serwerów
śledzących
ruch.
inetnum: 217.96.43.0 – 217.96.43.255
netname: TPSA-CENTRUM-BADAWCZO-ROZWOJOWE
descr: ul. Obrzezna 7
descr: 02-691 Warszawa
country: PL
person: Administrative Contact
address: Google Inc.
address: Amphitheatre Parkway 1600
address: 94-043 Mountain View
address: USA
phone: +01 650 2531500
NetRange: 209.85.128.0 – 209.85.255.255
CIDR: 209.85.128.0/17
OriginAS:
NetName: GOOGLE
NetHandle: NET-209-85-128-0-1
Parent: NET-209-0-0-0-0
NetType: Direct Allocation
Drugi z adresów należy do typowej
obsługi Google
analytics, wyniki pracy której ukazują
się na stronie
wyszukiwarki google w postaci rankingu ważności poszczególnych
haseł. Pierwszy z nich
już typowy nie jest,
bowiem wskazuje nie tylko serwery operatora polskiego operatora infrastruktury
(CBR TPSA), mieszczące
się w Polsce, ale pod
zarządem firmy Google, z
czego można
wnioskować,
że TPSA
oddała
do dyspozycji fragment swojej
infrastruktury. Pytanie po co, skoro firma Google ma własne serwery do
analizy ruchu, zresztą nie tylko w
Kalifornii, ale dosłownie na
całym
świecie i
pracują pod szyldem
Google. Tu pracują pod nadzorem
Google, ale wewnątrz TPSA, zatem
– pytanie jest
bardzo dobre!
Adresy IP oraz sieciowe query whois, traceroute i
podobne za chwilę
okażą
się przydatne,
więc
proszę nie
krzywić nosa,
że znowu
jakieś komputerowe
brednie.
Siatka kapitana
Sowy
Skoro mamy taki piękny
przykład operacji
dezinformacji smoleńskiej, w której nie
wiadomo co jest prawdą, a co jest
fałszem, przy
użyciu logiki, na
drodze żmudnej eliminacji
rzeczy niemożliwych,
można
dojść do jako tako
spójnych wniosków.Podobnie
należy
postąpić w przypadku
operacji Palenia Pawła Przywary.
Jest to albo element osłony
dezinformacyjnej operacji smoleńskiej, albo
fragment jej wywiadu, a najpewniej jedno i drugie spięte razem w
śmiertelnej chwilami
walce, jak wskazują
przykłady Wróbla,
Szpinety i Petelickiego – wszystko zależy od funkcji i
roli, którą
się w niej odgrywa.
Absolutnym błędem jest
podążanie za
jarmarcznymi wrzaskami i podniecanie się odkryciami w
rodzaju: FYM jest wariat, od dwóch lat wam to mówię.
Jeśli dwa lata pracy
setek ludzi można
przekreślić jednym
szmatławym artykulikiem
podejrzanej treści i
wyjaśnieniem,
że to musi
być wariat i koniec
tematu, nie czytaj dalej, żyjemy w innych
wymiarach. To oczywiste, że kombinacja –
zarówno aktywna, jak i pasywna w tej rozgrywce jest wielopiętrowa i
wielowymiarowa. Chodzi wszak o największą
zbrodnię w naszej
powojennej historii. Czego się innego
spodziewasz, jak nie stada kutych na cztery łapy,
superprzebiegłych sukinsynów,
zdolnych w ostateczności do wszystkiego,
wokół tej sprawy?
To jasne, że
łebscy
goście pokroju
Pawła Przywary,
zabierając
się do tematu
Smoleńska, nie
publikują w internecie
swojego profilu na fejzbuku, z numerem telefonu i zdjęciami dzieci.
Niemniej, jak tylko zabiorą
się na
poważnie do tematu,
już w tajemny sposób
otoczeni są gronem
przyjaciół, znajomych.
Część z nich w oczywisty
sposób jest swoja, część wroga. Dobra
ochrona, podobnie jak dobry wywiad nie ma napisane na czole pracodawcy i wtapia
się w otoczenie.
Dopiero po ich działaniach
można
rozpoznać kto jest kim,
jaką
pełni
rolę. Podobnie z
działaniami Przywary.
Aby je zinterpretować, trzeba
wiedzieć, co robi jego
otoczenie. Co prawda nie wiemy wielu rzeczy, ale już dostatecznie
wiele, aby rozpoznać zarysy pewnej
siatki.
Telefonował
jakiś Leszek,
czyli gdzie jest pilot
Na krótko przed transformacją
Paweł Przywara pisze w
komentarzu na swoim blogu, że
będzie
trzęsienie ziemi,
że odkrywa
monstrualną
konspirację, a krótko potem,
że
dzwonił
jakiś
Leszek oraz dziękuje „panom”,
którzy zainteresowali się moim
komputerem. Te dwie frazy doprowadziły do potwierdzenia
z kilku źródeł
tożsamości pilota, które
możesz
wykonać
także na
własną
rękę, bo
są w internecie, ale
poczekaj cierpliwie jeszcze chwilę.
Zauważ,
że
ważny jest szerszy
plan działań, a wszystkie
istnieją w interakcji.
Zauważ
także
konieczną
chronologię
zdarzeń i
charakterystyczne punkty zwrotne w akcji. Jakie znaczenie ma Leszek i panowie,
którzy interesują
się komputerem?
Zasadnicze, bo po tym enigmatycznym opisie zachowanie FYMa zmienia
się nie do poznania.
Istotnej treści rozmowy nie
poznamy, ale musiała
być
druzgocąca, skoro
Paweł Przywara zmienia
front o 180 stopni. Hipotetyczna treść rozmowy
mogła
być
następująca:
Cześć, tu Leszek.
Dzwonił do mnie
kolega, poprosił mnie,
żebym ci
przekazał,
że
mają wszystkie
informacje z twojego komputera, wykasowane zdjęcia twojej
przyjaciółki z Karpacza i
inne takie tam… Wiesz, oni nie są
całkiem
źli, ale sprawy
poszły za daleko i
podjęli
decyzję,
że schodzisz z
linii strzału Macierewicza,
musisz się
usunąć. Napiszesz dwa
teksty, wiesz takie trochę
kompromitujące,
że Maciora jest
ruski agent i zablokują ci konto w
S24. Możesz
się nie
zgodzić, ale oni
mają wszystko… i to
wykorzystają.
Boję
się o ciebie. Mam
przekazać
odpowiedź jutro rano, do
dziewiątej.
Przemyśl na spokojnie,
nie będę
naciskał,
zadzwonię jutro przed
dziewiątą.
Jak wiemy z kilku źródeł, Przywara telefonu
od Leszka nie chciał
odebrać…
Autorytet zapasowy, czyli hochsztaplera
patriotyczna
Z grona wyznawców FYMa wyróżnia
się osoba publi-cysty
Joanny Mieszko-Wiórkiewicz, której dorobek literacki jest znikomy, ale za to
dorobek plotkarski nie do przecenienia. Rzekoma dziennikarka nie waha
się wielokrotnie i
bezczelnie plagiatować cudzej pracy
[http://zezorro.blogspot.com/2012/06/darmo-bzdurkiewicz-czyli-hochsztaplerka.html] , ale nie to jest
naprawdę
irytujące w jej
działaniu. Uderza
dysonans pomiędzy deklarowanym na
pokaz zadęciem patriotycznym,
a zakulisowymi intrygami, polegającymi na starannym
opluskwianiu, rzucaniu obelg, insynuacji i w końcu bezczelnych
kłamstw. Intrygi nie
służą bynajmniej
jakimś ambicjom osobistym
(to może na marginesie),
ale realizacji pewnego planu. Typowym zagraniem tej pani publi-cysty, wiernej
opiekunki bloga FYMa (proszę
sprawdzić ile
tysięcy komentarzy tam
umieściła) jest pomawianie
jej chwilowego celu napaści w
następujący,
przykładowy
sposób:
Wiem, rozumiem cię, ale musisz na
niego uważać. To typowy
psychopata. Znam się na tym,
studiowałam temat, nawet
miałam
kończyć drugi fakultet
z psychologii klinicznej, pracowałam trzy
miesiące z
pacjentami. A z nim rozmawiałam setki razy.
Znam go. Borderline personality to się nazywa.
Psychopata. Zdolny do wszystkiego. Nic nie zauważysz, bo oni
są zimni w
środku, jak
gady. Nie mają
uczuć, tylko
manipulują innymi.
Czy ktokolwiek z państwa
zauważył
aktywność Bzdurkiewicz tej
wiosny, w okresie kwiecień-maj, ten
zupełnie nie
przystający do realiów
pogodowych nieustanny dyżur na blogu FYMa,
okraszony strzelistymi połajankami w
rodzaju jak pani śmie
wyrażać
się w podobny
sposób o tej wspaniałej postaci,
trafia pani na czołowe miejsce
mojej prywatnej listy hańby,
adieu. Uważny czytelnik i
medioznawca (np. Przywara) odkryje z łatwością
sztuczność tej pozy,
któż poza nim? Okazuje
się,
że sporo FYMowców,
bo to cwane gapy są
mościdziejko
hochsztaplerko. Setki, tysiące godzin nocnego
stróżowania diabli
wzięli, bo z
autorytetowania po odejściu FYMa do krainy
wariatów nici.
Bezsensowne z pozoru wiosenne dyżury nocne u FYMa
nie wynikały wcale z
kłopotów
hormonalnych, ale z planowego przygotowania (podgotovka) do
przejęcia roli rzecznika
po jego zniknięciu.
Wszędzie o FYMie
była wówczas pani
Bzdurkiewicz: tu i tam i tam i jeszcze tam. Nie zaglądałem pod
łóżko, ale w nocy
lękliwy jestem.
Żeby
zamknąć
klamrę i
dobić
gwoździem wieko trumny,
pani publi-cysta skopiowała ostatnie
kosmiczne rewelacje odnowionego w duchu telefonicznym FYMa na swoim blogu, chyba
na wypadek, gdyby miał
się
rozmyślić, a zapewne dla
potrzeby podkreślenia roli w
śledztwie pt.
Co się
stało z biednym
FYMciem, kto nas teraz poprowadzi (no kto czerwony
kapturku)?
Proszę
przekazać,
że wszystko
w porządku
Do gustownej trumienki z FYMciem wbito starannie
jeszcze jeden gwóźdź, a mianowicie
niejako testament zza grobu. Proszę
przekazać,
że u mnie wszystko w
porządku. Tak ja to ja
–
Paweł Przywara. Nikt
inny nie dostąpił tego zaszczytu,
choć wielu
przecież
pisało i
telefonowało. Ba
–
wystarczyło
wywalić na stronie wielkie
oświadczenie: TAK! Ja
to ja, jeśli kto ma
wątpliwości
może
zadzwonić (znajomi
znają numer). A jednak
oświadczenie
się nie
pojawiło, tylko zamiast
niego jakieś koszmarne
dochodzenie przez kilka dni milczenia, w trakcie których dzikie hordy
wyprawiały
tańce na grobie
wariata FYMa, a
patriotycznie wzdęta Bzdurkiewicz
prowadziła swoje
„dochodzenie” tożsamości FYMcia,
udzielając
połajanek wszystkim
mniej wzdętym oraz sceptykom.
No i proszę bardzo: ona jedyna
dostąpiła zaszczytu
przekazania wieści FYMa
życia po
życiu, tylko ona
otrzymała takiego maila,
widać
zasłużyła.
Planowa kampania
deFYMizacji
Zaraz po publikacji artykułów z
Maciorą z
GRU blog FYMa, zgodnie z oczekiwaniem
zamknięto, a w internecie
oraz w mediach elektronicznych, w tym telewizorni rozległ
się
ogłuszający jazgot
mieszający z
błotem paranoików
smoleńskich, anonimowych
wariatów i zwolenników teorii spiskowych. Co ciekawe, obok typowych, znanych
kundli i hien w nagonce wystąpiły pewne
znaczące postaci, w tej
kolejności: A-tem, Toyah i
Coryllus. Okazuje się,
że po telefonie
Leszka A-tem próbował
się do Przywary
dodzwonić i
sprawdzić, czy wszystko w
porządku.
Proszę
odszukać i
przestudiować wypowiedzi A-tema,
wprost z podręcznika
agitatora.
Z kilku źródeł mamy
informację,
że A-tem to
naprawdę A-tem, specjalista
od sieci telefonicznych, pracujący w Polsce i
Niemczech. Tak się
składa,
że Polacy
są znani z prac
instalacyjnych i serwisowych w sieciach telekomunikacyjnych hubu frankfurckiego.
A-tem zna się na tych telefonach
i ma na imię Leszek,
a na dodatek zna
Pawła
Przywarę i
zyskał takie zaufanie,
że
odwiedzał go w Rzeszowie, a
nawet pomagał przy instalacji
komputera. Dzwonił
też do niego, ale co w
tym dziwnego, przyjaciele przecież tak
robią. No to
dlaczego przyjaciel
rozpętuje
prawdziwą
kampanię
nienawiści w
internecie po tym telefonie? Czy to normalne zachowanie jest?
Wśród panów Leszków,
którzy dzwonili oraz zainteresowali się komputerem
najwyraźniej tak, bo oni
naprawdę
znają
się na telefonach i
komputerach.
Panie Leszku, co to za
telefon?
Wracamy teraz na poletko pana Leszka, czyli sieci
telekomunikacyjne. Oto co mówi o panu Leszku whois oraz
traceroute:
WHOIS
[http://whois.gwebtools.com/a-tem.com
]
A-tem.com – DNS Records
Type Name IP Address Reverse
MX 20 mxs2.domainrecover.com. 64.20.45.186
mxs2.fides.com
MX 10 mxs1.domainrecover.com. 66.45.246.210
mxs1.fides.com
ns1.domainrecover.com. ns1.domainrecover.com.
dnsmaster.domainrecover.com.
dnsmaster.domainrecover.com.
SOA 2011111400 28800 7200 2011111400 28800 7200
604800 86400 604800 86400
A 209.50.243.20 209.50.243.20
mauri.spb.ru
NS ns2.domainrecover.com 65.23.159.179
rm-002-06.datarealm.com
NS ns1.domainrecover.com 66.45.232.66 66.45.232.66
Whois Query Result (Whois a-tem.com)
[Querying whois.tmagnic.net]
[whois.tmagnic.net]
Whois Server Version 2.1 at whois.tmagnic.net
Database contains ONLY .COM, .NET, .TV, .CC domains.
Owner Contact:
12.07.2012 11:11
www.A-tem.com
4z6
http://whois.gwebtools.com/a-tem.com
Leszek Kensbok
Im Leimen 63
Mainz, D-55130, DE
Punycode Name: a-tem.com
Unicode Name: a-tem.com
Admin Contact
Leszek Kensbok
leszek.kensbok@arcor.de
Im Leimen 63
Mainz, D-55130, DE
phone: +49 1791210781
Technical Contact
Hostmaster Strato Rechenzentrum
Cronon AG Professional IT-Services
hostmaster@cronon-isp.net
Emmy-Noether-Str. 10
Karlsruhe, D-76131, DE
phone: +49 72166320305
No to rzeczywiście mocny ten whois
jest panie Leszku i telefon też
musiał
być mocny, od takiego
specjalisty telefonicznego, bo w sieci napisano, że ten
pański komputer
firmowy panie Leszku, ten A-tem.com, to ona naprawdę
obsługuje
firemkę
telekomunikacyjną Atem-Mauri.
Poprawnie się nazywa, bo
napisano w sieci, że ten mauri, to nie
byle kto jest, i co prawda serwery są w Stanach, ale
adres a-tem.com należy do komputerów
clustra mauri.ru, czołówki
rosyjskiej. No to może
wyjaśnimy, jak
już
się tak
międzynarodowo i
przyjaźnie
porobiło, co robi
amerykański komputer w
niemiecko-rosyjskiej spółce z panem Leszkiem
na czele.
WHOIS
[http://whois.gwebtools.com/spb.ru
]
spb.ru – Websites running on the same
server
Domain Creation Date Expiration Date PR Alexa Rank
referat.ru Wednesday, December 31, 1969
21:00:00 – 7 62152
online.ru
aport.ru
stars.ru
omen.ru
rol.ru
spb.ru
rol.uz
ag.ru
Wygląda na to,
że komputer jest w
clustrze należącym do rosyjskiego
NASKu (referat.ru i podobne, założone na samym
początku internetu w
1969 roku). Znaczy się
porządna rosyjska
(przepraszam radziecka) firma, z tradycjami. A co w niej robi pan Leszek? Jak to
co, telefonuje. Przecież to normalne
między Niemcami,
Polską i
Rosją. Wszystko
się zgadza.
Człowiek z Rzeszowa
interesuje się lotem radzieckiego
odrzutowca z Polski do Rosji, z polskim prezydentem. No to kontaktuje
się z nim
życzliwy
kolega z Niemiec, który ma
dobry niemiecki telefon na amerykańskim komputerze,
ale zarejestrowany w Rosji, przepraszam Związku Radzieckim
jeszcze – firma z
tradycjami. A rozmawiać
będziemy po polsku.
Wszystko się
zgadza.
Gdzie jest kpt.
Sowa?
A gdzie jest ten kapitan Sowa? Na tropie jest, jak
zwykle. Popytać
bliżej trzeba
Bzdurkiewicz i Leszka telefonisty, bo – po pierwsze,
wymieniają
się informacjami,
które w inny sposób nie mogłyby
dotrzeć, – po drugie, bo
koordynują swoje
działania,
mieszkają w tym samym kraju
(Niemcy) oraz – po trzecie,
najwyraźniej
nakręca ich ta sama
rączka. Nie ulegaj
pochopnemu złudzeniu,
że
już wiesz wszystko,
bowiem tego rodzaju kombinacje zazwyczaj mają kilka
pięter,
więc nie dawaj
się
wkręcić w wykonywanie
cudzego planu, a zwłaszcza planu Sowy.
Tęświnię trzeba
odnaleźć i
napraskać po ryju, w
najlepszym przypadku.
Dla złagodzenia nastroju
coś po niemiecku. To
jest dopiero perełka
–
według niektórych
agentka amerykańska,
śpiewająca perfekt po
angielsku, niemiecku, francusku i hebrajsku. Nie zniechęcaj
się. Barany zawsze
będą
pędzone w wybranym
kierunku. A ty nie daj się zbyt
łatwo
pędzić, bo po redyku, na
jesieni jest rzeźnia.
A ode mnie dla telefonistów i panów od komputerów
osobiste i serdeczne: goń
się lamerze! Wiesz co
to znaczy złamasie.
- http://zezorro.wordpress.com/2012/07/02/darmo-bzdurkiewicz-czyli-hochsztaplerka-w-sosie-patriotycznym/
- http://zezorro.wordpress.com/2012/07/14/darmo-bzdurkiewicz-sie-pieni-w-ogorkach-odc-1/
- http://zezorro.wordpress.com/2012/07/16/telefonista-ru-sie-pieni-w-ogorkach-odc-2/
- http://zezorro.wordpress.com/2012/07/17/lesio-robi-w-gacie-w-ogorkach-odc-3/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz