Sami jesteście winni
17 grudnia 1981. Miała być msza, a potem przejście pod Pomnik Ofiar. Zebranym w kościele ludziom krwawiły serca. Na ołtarzu leżał sztandar "S" uratowany z Zarządu Regionu. Pod koniec mszy ksiądz powiedział, że "oni" tylko czekają i nie możemy się dać sprowokować. Poprosił o śpiewanie pieśni, po każdej z nich miała wychodzić kolejna grupa, iść pod pomnik, zostawiać kwiaty i znicze i odchodzić, by zrobić miejsce następnej grupie. Wyszłam przy dźwiękach śpiewanej po raz kolejny "Roty". Brzmiała jak mantra. Pałowanie było i tak, choć oberwało mniej ludzi. Miałam pecha, bo "oni" zaatakowali akurat moją grupę. Nikt się nie skarżył, bo na chwilę przed atakiem myśleliśmy, że będą do nas strzelać i z tej okazji zaczęliśmy nawet śpiewać hymn Polski. To było Wybrzeże, a krajem rządził Wojciech Jaruzelski. Choć brzmi to absurdalnie, wtedy miałam najlepsze (do dnia dzisiejszego) święto niepodległości.
Dlaczego najlepsze?
Byłam wtedy częścią wspólnoty, która troszczyła się o siebie nawzajem. Kościół tego nie organizował, ale włączył się, bo wiedział, że ludzie pójdą i tak pod pomnik i troszczył się o minimalizację strat. Jeśli wyprowadzasz ludzi na ulicę, troszczysz się z całych sił o ich bezpieczeństwo. Na tym polega zaufanie uczestników do organizatorów. Odpowiadają na wezwanie bo wiedzą, że organizator zrobi wszystko, co może, żeby nie narażać niepotrzebnie ich cennej skóry.
Notka Jana Maka o zadymach 11.11 2011 zaczyna się od słów: "No i co się takiego stało!? Nikt nie zginął. Nikt nie strzelał ostrą amunicją. Nikt nikogo nożem nie dźgnął. To po pierwsze, żeby porównać dzisiejsze zadymy z „obchodami” w II RP."
No fakt. Z tego punktu widzenia autor ma całkowitą racje, zapewne także i w tym, że "to czy dany młodzieniec znalazł się dzisiaj po jednej lub pod drugiej stronie może być kwestią czystego przypadku. Nie sądzę, żeby za tymi zadymami krył się jakiś szczególny wysiłek intelektualny uczestników."
Uczestnicy, może i tak. Ale co z organizatorami? "W Polsce współorganizatorem młodzieżowej zadymy jest pewna wielkonakładowa gazeta." - pisze Jan Mak - "Tego chyba jeszcze w żadnych demokracjach nie było. Autorytetom radzącym nad zapobieżeniem w przyszłości takim ekscesom podsunę sugestię – zamknąć ten organ. Też mało demokratyczny pomysł, ale na pewno byłoby spokojniej." Może i tak, ale dlaczego ograniczać się do jednego współwinnego? Przecież tego się można było spodziewać. Zamknąć Salon24, za notki wzywające obywateli stylem podniosłym ("Zdążyć przed marszem") do udziału w ustawce, oszukujące, że chodzi o coś innego. Zamknąć kościoły katolickie, za brak reakcji na używanie krzyża do wywoływania ludzi na ulicę, do bójek. Pozamykać wszystkie media. Zamknąć Wszechpolaków, Krytykę Polityczną, ONR, za to, że zbijają cały swój mizerny polityczny kapitał na tym, że wysyłają innych ludzi pod pały policji, a potem z oburzeniem gulgoczą o odpowiedzialności ich przeciwników politycznych. Zamknąć całe państwo polskie za to, że przez 20 lat od odzyskania niepodległości nie zdołało organizować imprez alternatywnych do zadym. Jeśli Twój blog zachęcił choć jednego obywatela do udziału w zadymie - zamknij sam siebie.
Wszystkie wyniki wyborcze wskazują, że nie odrodzi się żaden ONR, żadna dmowszczyzna i żaden PPS. Nie z powodu proponowanych ideologii - ta przeszłość jest w Polsce po prostu martwa. Wykreślona ze współczesności wojną i okupacjami obu totalitaryzmów. Scena polityczna jest stabilna. Oto egzotyczne organizacje, które w wyborach powszechnych osiągają wszystkie razem upajający wynik w okolicach jednego procenta poparcia, zorganizowały sobie ustawkę. Patriotyzm bejsbolowy i tak ich nie wprowadzi do parlamentu i nie uczyni z nich mainstreamu, ale co pobiegali sobie po ulicach i popstrykali upojne zdjęcia i filmiki z zadym - to ich. Toż to nie ich pałowała policja - byli grzeczni...
Polska się trochę zmieniła od 1981 roku. Nie ma wspólnoty. Media głównego nurtu oraz blogerzy, którzy ponoć mieli być dla nich alternatywą, szczują obywateli do zastraszania innych obywateli. Kościół katolicki milczy. A ja pamiętam sytuację, kiedy nie tylko milczał. Pamiętam, jak klerycy z pobliskiego seminarium wybiegli na ulicę i ustawili się pomiędzy obywatelami a ZOMO.... A dziś? wszyscy są zachwyceni, mają o czym pisać, prawić kazania i liczyć zdobyte "punkty". Zielonego pojęcia nie macie państwo, tak, także i wy, piszący na S24, czym jest wspólnota polityczna. To fantastycznie, że tym razem nikt nie zginął, ale nic straconego. Możecie jeszcze "poprawić" ten wynik w przyszłym roku, pisząc stylem podniosłym stosowną liczbę odezw do obywateli - waszego mięsa armatniego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz